2. Od końca zaczynając - co innego siedzieć, a co innego zapitalać na rowerze czy chodzić. Osobiście jak siedzę i nic nie robię, to mi tętno oscyluje w zakresie 60-80 max. na rowerze, do 140 oddycham nochalem (operacja przegrody nosowej zrobiła swoje! yes yes yes!), po 170 czuję zadyszkę. Nie wiem jak u Ciebie, ale biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie masz zdrowsze serce pewnie od mojego to bym przypuszczał, że Twój organizm jest lepiej przyzwyczajony do wysiłku niż mój. Stąd sądzę, że nawet średni wysiłek na gokarcie nie wzbudził większego "zainteresowania" ze strony Twojego układu krążenia
Przyzwyczajony do wysiłku jestem, ale z hemoglobiną na poziomie dna i 5 metrów mułu to się dość intensywnie każdy najmniejszy wysiłek odczuwa. Jakbyś zobaczył moje średnie prędkości z kilku ostatnich miesięcy (gdy już chorowałem, tylko radośnie nieświadomy tego faktu), to byś pewnie wybuchł śmiechem
Z drugiej strony, ktoś o mniej sprawnym sercu, z taką hemoglobiną nie dałby rady dojść do roweru
Gokarty, owszem, wywarły spore "zainteresowanie układu krążenia". 180-190 uderzeń na minutę według pulsometru (będąc zdrowym, na poziomie do 170 nie dochodziłem!). Plus zawroty głowy i zapaskudzenie toru wymiocinami.
Inna sprawa, że siedząc sobie miałem 140. Układ krwionośny próbował nadrabiać brak 2/3 hemoglobiny szybszym pompowaniem krwi. Gdyby nie dobre serce (rower, rower), to byłoby tak jak mówią lekarze - nie dojechałbym do szpitala o własnych siłach, a został tam dowieziony.
Zamiast podsumowania, zadam Ci pytanie - po co pojechałeś do Szpitala Bielańskiego, wtedy w niedzielę wieczorem? Skoro wszystko wiedziałeś?
Wysoki puls (akurat zabrałem pulsometr na tor, z ciekawości), zawroty głowy i wymioty to było jednak dla mnie coś nowego, czego wcześniej nie przerabiałem. Organizm wyraźnie sugerował, że coś jest nie tak. A że ostatnio zawroty głowy miałem przy problemach z sercem nieco ponad 10 lat temu, to i ignorowanie tego byłoby głupie. Postanowiłem więc wysłuchać rady kumpla (Ciebie) co kilka dni wcześniej radził mi by odwiedzić ostry dyżur z tym moim ciągłym przemęczeniem.
Poza tym, czy można ignorować tak subtelne objawy jak wymioty? Mógłbym olać wysokie tętno i zmęczenie i zwalić je np na gorąc, spaliny i odwodnienie (tak uważali znajomi, z którymi byłem na torze). Ale zmarnowanie posiłku to jest to, co zapala u mnie czerwona lampkę
Ja nie mam choroby lokomocyjnej, a wymioty nigdy nie są bez powodu.