Wg mnie do miasta czyli na asfalt, to trzeba maksymalizowac srednice i minimalizowac szerokosc opony. Holendrzy itp wpadli na to lata temu ;-)
Aby nie uszkodzic roweru np na kraweznikach, to (nie dokuczajac nikomu) 'trza umić' na nim jezdzic. A jak boimy sie o kola, to trzeba kupic mocne KOLA, a nie opony hardkory do skakania po schodach i skateparkach, jak sam producent je okresla. Pewnie ze goral 'da rade' w zderzeniu z dziura czy kraweznikiem, ale czy o to chodzi aby kupowac pancerne czolgi, zeby podjechac do osiedlowego sklepu po bulki? Moze wystarczy podniesc kuper, a dziure ominac? :-P
A co do bieznika opon, to rower nie ulega zjawisku aquaplaningu... Wszelkie pseudorowki na oponie to 'chłyt marketingowy', bo ludzie bali by sie jezdzic na golej kielbasie (czytaj slickach).
PS To tylko moje zdanie i glos w dyskusji, nie chce nikomu dopiec, ani byc _zbyt_ ironiczny :-)