Warszawska Masa Krytyczna

Inne => Hydepark => Wątek zaczęty przez: uasic w 22 Sty 2013, 00:19:00

Tytuł: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: uasic w 22 Sty 2013, 00:19:00
Cytuj
Tylko 11 procent osób przystępujących dziś, po raz pierwszy według nowych zasad, do egzaminu teoretycznego na prawo jazdy, zaliczyło go z wynikiem pozytywnym.

http://www.radiokrakow.pl/www/index.nsf/ID/JPAK-946JGQ (http://www.radiokrakow.pl/www/index.nsf/ID/JPAK-946JGQ)

To też jest jakiś sposób na ograniczenie ruchu na drogach ;]

Rozwinęła się dyskusja na Wykopie (http://www.wykop.pl/link/1385277/prawo-jazdy-po-nowemu-pogrom-na-egzaminie-w-krakowie/ (http://www.wykop.pl/link/1385277/prawo-jazdy-po-nowemu-pogrom-na-egzaminie-w-krakowie/)) i zaciekawił mnie ten komentarz:
Cytuj
WarsDman 6 godz. temu +6      
@Hiera: A widziałeś np egzamin we Francji? Tam z naszym kursem i umiejętnościami możemy się schować i wcale nie podchodzić do egzaminu, kurs kosztuje średnio 1600 euro przy założeniu że zdasz za 1 razem, jeśli nie to kurs kosztuje już ( z wykupem dodatkowych godzin itd) 2500 euro więc u nas te śmieszne 50zł za godzinę doszkalającą to taniocha :] nie mówiąc już o Skandynawii gdzie kursy są podzielone na dwa etapy z czego pierwszy trwa prawie rok! Najpierw będziesz mógł jeździć przez pół roku kiedy to nie ma zimy i tu uwaga tylko w dzień! Jak nie spowodujesz wypadku przez rok to możesz podejść do drugiej części gdzie masz jazdę nocną, jazdę z oponami nabitymi kolcami po lodzie itd i tam kurs jak dobrze pójdzie to ponad 3000 tys euro. A akcja że ktoś jeździ obok kogoś kto ma prawko to najgłupsza rzecz pod słońcem, co Ci to da że on umie?! W Polsce wypadku idę o zakład przybyło by z 50% ...

Nie wiem ile w tym jest prawdy (mówię o Skandynawii), ale już sobie wyobrażam krzyki i rozdzieranie szat, gdyby u nas wprowadzili wieloetapowe egzaminy. Jak wiadomo prawo jazdy jest niezbywalnym prawem obywatela, razem z miejscem parkingowym pod domem.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: kultowy w 22 Sty 2013, 10:58:30
[...] Jak wiadomo prawo jazdy jest niezbywalnym prawem obywatela, razem z miejscem parkingowym pod domem.

prawo jazdy nie tylko jest niezbywalnym prawem obywatela; w naszym pięknym kraju prawo jazdy jest oznaką męskości, brak tegoż prawa utożsamiany jest co najmniej z brakiem cojones (a cóż to za facet bez prawka, phi).

nie, nie mam prawa jazdy ;-)
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 22 Sty 2013, 11:21:02
Mnie to jakoś nie dziwi, że jak nie dasz ludziom wykuć odpowiedzi na blachę, a czas ograniczysz do porównywalnego z tym jaki jest do zastanowienia się podczas jazdy, to większość polegnie.

Podejrzewam, że gdyby zrobić taki test, to w grupie kierowców z prawem jazdy też by większość poległa. To pokazuje jak ułomny był nasz stary system szkoleń na prawko, że po uszczelnieniu nie zdaje 89% :P
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: `L` w 22 Sty 2013, 12:18:51
Mnie to jakoś nie dziwi, że jak nie dasz ludziom wykuć odpowiedzi na blachę, a czas ograniczysz do porównywalnego z tym jaki jest do zastanowienia się podczas jazdy, to większość polegnie.

Podejrzewam, że gdyby zrobić taki test, to w grupie kierowców z prawem jazdy też by większość poległa. To pokazuje jak ułomny był nasz stary system szkoleń na prawko, że po uszczelnieniu nie zdaje 89% :P

Bo i ten nasz test jest idiotyczny. Siadasz przed monitorem widzisz 10-sekundowy filmik i masz odpowiedzieć na pytanie dotyczące jednej pierdoły z całego filmiku... Żenua.

Porównajcie to z "Hazard Perception Test" stosowanym w UK - tam film trwa kilka minut, prezentuje prawdziwą jazdę w terenie i pozwala faktycznie skupić się na tej wirtualnej jeździe a nie na zachodzeniu w głowę - jak odpowiedzieć na pytanie? Na drodze nikt nie stawia pytań, na drodze liczy się reakcja na sytuację. Można znaleźć i za darmo sprawdzić testy z UK - są w sieci, polecam.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: GFM w 22 Sty 2013, 13:05:43
Zaraz, zaraz.
A to nie jest przypadkiem tak, że najpierw sprawdza się przygotowanie teoretyczne;
znaczy czy pacjent kwalifikuje się do egzaminu właściwego?
Przecież dopiero na egzaminie właściwym, czyli w czasie jazdy w normalnym ruchu
oprócz wiedzy potrzebny jest jeszcze refleks.
Oczywiście w części teoretycznej też powinno się mieć czas ograniczony,
choćby po to żeby nie mieć czasu na ściąganie.

Jak na mój gust, to cały dotychczasowy system szkolenia nakierowany był nie na
nauczenie, ale na zdanie egzaminu. A to niestety spora różnica.
Efekty najlepiej widać w statystykach wypadkowych.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 22 Sty 2013, 16:21:16
Bo i ten nasz test jest idiotyczny.

Nie widziałem, trudno mi ocenić. Możliwe, że masz rację. Poprzednie testy były idiotyczne to i dlaczego ten miałby nie być ;)

Porównajcie to z "Hazard Perception Test" stosowanym w UK (...). Można znaleźć i za darmo sprawdzić testy z UK - są w sieci, polecam.

Podrzucisz link?


Przecież dopiero na egzaminie właściwym, czyli w czasie jazdy w normalnym ruchu
oprócz wiedzy potrzebny jest jeszcze refleks.

Refleks kierowcy... dobrzy kierowcy przewidują i kreują sytuację wokoło siebie, a nie czekają biernie i tylko reagują na to co się już stało.


Oczywiście w części teoretycznej też powinno się mieć czas ograniczony,
choćby po to żeby nie mieć czasu na ściąganie.

Też uważam, że powinien być ograniczony. Choćby dlatego, że to odsiewa osoby ze słabym wzrokiem i analfabetów - zwyczajnie nie będą w stanie przeczytać pytań.

Poza tym na drodze czas jest ograniczony - jedziesz i widzisz znak, albo (lepiej) dojeżdżasz do skrzyżowania i widzisz 7 znaków, 3 auta i tramwaj... nie masz teraz 5 minut czasu, by się zastanowić co to w zasadzie oznacza. Czas jest tu cholernie ważny, tak samo jak brak możliwości powrotu do pytania. Na drodze zwykle nie możesz sobie wrócić do sytuacji sprzed 20 minut i poprawić swoich błędów :P


Jak na mój gust, to cały dotychczasowy system szkolenia nakierowany był nie na
nauczenie, ale na zdanie egzaminu. A to niestety spora różnica.
Efekty najlepiej widać w statystykach wypadkowych.

Mam identyczne wrażenia. I mimo reformy nadal uważam, że system jest nieżyciowy. Tylko, że teraz jest on po prostu odrobinę mniej nieżyciowy niż był kilka tygodni temu.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: uasic w 22 Sty 2013, 18:34:34
Mnie to jakoś nie dziwi, że jak nie dasz ludziom wykuć odpowiedzi na blachę, a czas ograniczysz do porównywalnego z tym jaki jest do zastanowienia się podczas jazdy, to większość polegnie.

Przypuszczam, że trochę też ludzie byli przestraszeni przez to, co w mediach podawano i poszli rozpoznać wroga walką, a nie zdać. Wbrew pozorom czasem słyszę takie relacje: "wiedziałam/em, że nie zdam, przecież to dopiero drugie podejście".
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 23 Sty 2013, 07:55:21
Wbrew pozorom czasem słyszę takie relacje: "wiedziałam/em, że nie zdam, przecież to dopiero drugie podejście".

Takie podejście świadczy o tym, że ktoś się nie nadaje na kierowcę. Nie chce mu/jej się nauczyć jeździć, zrozumieć zasad, a jedynie wymyślić jakiś sposób by jakoś "obejść" egzamin. To patologia już na wstępie - bo później takie osoby próbują obchodzić też inne rzeczy - przepisy, znaki, czerwone światła, ograniczenia, a nawet prawa fizyki. Efektów łatwo się domyślić, bo akurat fizyki obejść się nie da :P

Świadczy też o tym, że system jest do dupy i obejście prawdopodobnie jest możliwe, że da się zdać nie posiadając umiejętności. Inaczej tyle osób by tego nie próbowało.


Nie rozumiem takiego podejścia. Ja poszedłem na egzamin dopiero, gdy byłem pewny, że go zdam za pierwszym razem. Poczytałem sobie przepisów sam, pouczyłem się sam dużo ponad to, co było na zajęciach (wtedy było 20h - mało), dopytywałem mojego instruktora o rzeczy, których nie byłem pewny, o niuanse. Po czym, gdy byłem pewny, że umiem teorię, poszedłem i zdałem - za pierwszym razem i (podobno) bezbłędnie.
To samo z praktycznym - jeździłem blisko 40 godzin zamiast wymaganych wtedy 20, ale poszedłem na egzamin wtedy, gdy wiedziałem, że umiem. Nie stresowałem się "czy się uda, czy mnie obleją", nie trzęsły mi się nogi "ojej co będzie jak pojedziemy na rondo", nie bałem się o "mierzenie linijką na placu" (wtedy jeszcze coś takiego było), ani o to "jakie manewry wylosuję" bo umiałem robić wszystkie i to nawet z zasłoniętymi tylnymi szybami. Nie bałem się o to do jakiego auta mnie wsadzą (wtedy zdawało się na Punto II i Lanosie - nikt nie był pewny czym będzie jechał). Poszedłem i po prostu zdałem, bez emocji, niemal bez stresu.
Potem kilku znajomym polecałem tą metodę - wszyscy zdawali max za drugim podejściem, a znakomita większość za pierwszym.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: GFM w 23 Sty 2013, 11:49:41
Przecież dopiero na egzaminie właściwym, czyli w czasie jazdy w normalnym ruchu
oprócz wiedzy potrzebny jest jeszcze refleks.

Refleks kierowcy... dobrzy kierowcy przewidują i kreują sytuację wokoło siebie, a nie czekają biernie i tylko reagują na to co się już stało.

A nie wymagasz zbyt wiele od kursanta.
Tak od razu zacząłeś sytuację wokół siebie kreować?

No nie dość, że alfa i omega to jeszcze w czepku urodzony.

Ja swój egzamin zdałem równie szybko i bezstresowo,
a może jeszcze szybciej. Zdawałem jako ekstern.
Był taki ośrodek dla eksternistów przy Elbląskiej (1979).

Ale za dobrego kierowcę to się uznałem wiele lat później.
A i dzisiaj twierdzę, że geniuszem nie jestem.

A kursant zdający egzamin to raczej będzie czekał
biernie na rozwój wypadków.
No chyba, że zdaje powtórnie np. po wyroku za wódeczkę.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 23 Sty 2013, 12:19:04
Przecież dopiero na egzaminie właściwym, czyli w czasie jazdy w normalnym ruchu
oprócz wiedzy potrzebny jest jeszcze refleks.
Refleks kierowcy... dobrzy kierowcy przewidują i kreują sytuację wokoło siebie, a nie czekają biernie i tylko reagują na to co się już stało.
A nie wymagasz zbyt wiele od kursanta.

Może masz rację. Ale tym bardziej nie wymagałbym od kursanta refleksu - zanim obczai co się dzieje, zanim się namyśli co ma zrobić... kursantów trzeba uczyć, by starali się jeździć tak, by z refleksu nie musieć korzystać.

Bo w przypadku małego obycia z autem i ruchem drogowym próba jazdy licząc na refleks nie jest pomysłem dobrym - naciśnie się pacjentowi nie ten pedał co trzeba, albo źle zinterpretuje zamiary innego użytkownika drogi i po zabawie. W aucie nie ma żartów, tu gra się o życie. Samochodem można zabić i można się w nim zabić. Lepiej z początku być flegmatykiem i zawalidrogą, niż rajdowcem i mistrzem prostej.


Tak od razu zacząłeś sytuację wokół siebie kreować?

Niemal od razu, ale bynajmniej nie dlatego, że jestem jakimś kierowcą o nadprzyrodzonych zdolnościach (co sugerujesz między wierszami). Po prostu wcześniej miałem już olbrzymie doświadczenie z jazdy rowerem po ulicach, w tym także po najbardziej ruchliwych ulicach w mieście (w tym tych, po których Ty nawet dziś nie jeździsz ze strachu) i trasach krajowych z ruchem ciężkim poza miastem. Nikt nie zaprzeczy też, że dobra znajomość topografii miasta przydaje się do jazdy autem - to wszystko dał mi rower :P

Sporo też mogłem podpatrywać i podpytywać innych, o wiele lepszych od siebie  - połowa rodziny od strony Mamy to zawodowi kierowcy, do których i dziś się nie umywam techniką jazdy. Możesz to śmiało nazwać, że "w czepku urodzony", nie każdy ma taki luksus, że kurs na prawko zaczyna w wieku 5-6 lat.

Do tego uważam siebie za dobrego obserwatora. To też przyśpiesza naukę.

Wszystko to razem bardzo dużo daje w porównaniu do kogoś, kto pierwszy raz wyjeżdża na ulice podczas kursu na prawko i wie tylko tyle, co się nauczył podczas kursu na prawko, który w dodatku wykonał wariantem "minimum" i "może się uda".


I między innymi dlatego polecam rower dla każdego, kto jest jeszcze za młody na prawko, ale wie, że kiedyś chciałby je zrobić. Rower może przyszłego kierowcę bardzo wiele nauczyć! Jak się nauczysz jeździć rowerem po Warszawie, poruszać się nim po naszych przewymiarowanych ulicach i skrzyżowaniach, współżyć z naszymi kierowcami - potem w samochodzie będzie Ci o wiele łatwiej.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: ditu w 23 Sty 2013, 14:13:18
 :)Witam wtrącę swoje 3 gr.
Zastanawia mnie jak to jest, że w  potocznie mówiąc, (Łomży) jest tylko jedno durze skrzyżowanie o ruchu okrężnym i kilkanaście malutkich i kilka skrzyżowań z sygnalizacją świetlną.
Kiedy np. w Warszawie mamy, jw. + ??ronda skrzyżowania z sygnalizacją /z torowiskiem. wersje kolizyjne i bezkolizyjne i ogólnie tempo dużych aglomeracji miejskich.
Jak taka osoba, która zdała w Ł ?. ma się odnaleźć a takich miastach?
Dramat.
Jak dla mnie to jest to niestety, ale nieuczciwe podejście do egzaminu. I nierówna ocena umiejętności do prowadzenia pojazdów.
A co do egzaminu to chodzi o pieniądze.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 23 Sty 2013, 14:37:18
Zastanawia mnie jak to jest, że w  potocznie mówiąc, (Łomży) jest tylko jedno duże skrzyżowanie o ruchu okrężnym i kilkanaście malutkich i kilka skrzyżowań z sygnalizacją świetlną. Kiedy np. w Warszawie mamy, jw. + ??ronda skrzyżowania z sygnalizacją /z torowiskiem. wersje kolizyjne i bezkolizyjne i ogólnie tempo dużych aglomeracji miejskich. Jak taka osoba, która zdała w Ł ?. ma się odnaleźć a takich miastach?

No właśnie słabo z tym bywa. Wiele osób z małych miejscowości wręcz boi się jeździć po Warszawie. Jak ktoś nigdy w życiu nie widział 8-pasmowych arterii, tramwajów i innych nieszczęść - może się w tym z początku gubić. Na to wszystko jeszcze nakłada się styl jazdy po Warszawie - zamiejscowy jedzie wolniej, czyta znaki, myśli, a tu go miszczowie poganiają klaksonami, migają światłami i jeszcze dodatkowo stresują. W takiej sytuacji bardzo łatwo o błąd! A czasem wystarczy rzut oka na tablice i nieco zrozumienia.

Choć znowu bym nie generalizował - ja zdawałem na prawko w Suwałkach, bo tam mieszka moja rodzina. Tam spędzałem całe wakacje, podczas których robiłem sobie kurs na prawko i egzamin, bo uznałem, że to fajnie robić kurs w międzyczasie pluskając się w jeziorze i czytając przepisy na punkcie widokowym w Suwalskim Parku Krajobrazowym ;) Przy okazji wytrzaskałem rowerem jakieś 2,5 tys. km po DK8 (trasa na Budzisko) na same dojazdy na zajęcia, bo działka była 21-25km od Suwałk. Jazdy po Warszawie się nie boję.

Wiem też, że w drugą stronę nie ma problemów. Choć rondo w Łomży jest specyficzne i ma swój niewielki haczyk, nie mam z nim problemów jako kierowca z Warszawy ;)
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: ditu w 23 Sty 2013, 15:16:39
To super że jazdy  po stolcu się nie obawiasz   ;)  ale  takie miasta mają własne tępo i to dla tego reszta nie dostosują do jednostki.a inna rejestracja (na tak zwanego zagubionego) znam to codziennie widzę tych samych jegomości co udaje opss zabłądziłem.I tak co dzień przez 5 dni w tygodniu. :(

 A czasem wystarczy rzut oka na tablice i nieco zrozumienia.


A to się tyczy wszystkich   8)  i nie tylko tych z  W  na początku.
 
Zmieniając nieco wątek przez te korki w łaski wrócił rower  to z bielan  na karczunkową w 45 min i z powrotem podobnie a samochodem to zależy 35 min do 1.5h a średnia ta sama absurd co ?   :P
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: GFM w 23 Sty 2013, 21:58:02

Niemal od razu, ale bynajmniej nie dlatego, że jestem jakimś kierowcą o nadprzyrodzonych zdolnościach (co sugerujesz między wierszami). Po prostu wcześniej miałem już olbrzymie doświadczenie z jazdy rowerem po ulicach, w tym także po najbardziej ruchliwych ulicach w mieście (w tym tych, po których Ty nawet dziś nie jeździsz ze strachu) i trasach krajowych z ruchem ciężkim poza miastem. Nikt nie zaprzeczy też, że dobra znajomość topografii miasta przydaje się do jazdy autem - to wszystko dał mi rower :P

Sporo też mogłem podpatrywać i podpytywać innych, o wiele lepszych od siebie  - połowa rodziny od strony Mamy to zawodowi kierowcy, do których i dziś się nie umywam techniką jazdy. Możesz to śmiało nazwać, że "w czepku urodzony", nie każdy ma taki luksus, że kurs na prawko zaczyna w wieku 5-6 lat.

Zmień podkreślone "nawet dziś" na "dziś już" to będziesz zdecydowanie bliższy prawdy.

Natomiast wcześniej gdy byłem jeszcze młody i niestety głupi to jeździłem wszędzie.
Może jeszcze tego nie wiesz, ale i na Ciebie też przyjdzie pora.
Jak tylko spostrzeżesz, że robisz się pierdołowaty, a może odpowiedzialny za przyszłość
swoich dzieci to zaraz zostrożniejesz.
A ulice przelotowe typu "Waszyngtona" to (możesz mi wierzyć) nie jest dobre miejsce dla rowerzystów.

Jeśli zaś chodzi o pozostałe sprawy to miałem podobnie. Kurs zacząłem w wieku 9-10 lat.
Mając 5-6 to jeszcze taki genialny nie byłem. A mając 20 - kiedy przystępowałem do egzaminu
to miałem zaliczone chyba wszystko z wyjątkiem gąsiennicowych. Np. SM42 też jeśli wiesz o co chodzi.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: GFM w 23 Sty 2013, 22:38:08
:)Witam wtrącę swoje 3 gr.
Zastanawia mnie jak to jest, że w  potocznie mówiąc, (Łomży) jest tylko jedno duże skrzyżowanie o ruchu okrężnym i kilkanaście malutkich i kilka skrzyżowań z sygnalizacją świetlną.
Kiedy np. w Warszawie mamy, jw. + ??ronda skrzyżowania z sygnalizacją /z torowiskiem. wersje kolizyjne i bezkolizyjne i ogólnie tempo dużych aglomeracji miejskich.
Jak taka osoba, która zdała w Ł ?. ma się odnaleźć a takich miastach?
Dramat.
Jak dla mnie to jest to niestety, ale nieuczciwe podejście do egzaminu. I nierówna ocena umiejętności do prowadzenia pojazdów.
A co do egzaminu to chodzi o pieniądze.


Co do pieniędzy to niewątpliwie masz rację.
Natomiast co do umiejętności zdającego np. w Łomży - najczęściej to on właśnie po Łomży będzie jeździł,
a przynajmniej z początku. Więc może nieuczciwości tu nie szukaj. Potem jak już się zdecydowanie z ruchem oswoi to da sobie radę wszędzie.
Oswojenie z ruchem wynikające tylko z kursu na prawko (ile to godzin teraz?) to jakby to powiedzieć
taka "wiejska podstawówka". Cała reszta to samokształcenie we właściwą albo niewłaściwą stronę.
Inna sprawa to zdający na kursach wyjazdowych czy wczasowych. Miałem kolegę z technikum, który
mając problemy (czy tylko obawy - już nie pamiętam) w Warszawie postanowił w Suwałkach. (Raffi to nie do Ciebie piję - nie cytuj mi tego kawałka). Pojechał na wczasy za kółkiem i zdał. Powiem więcej nawet żonę
z tamtąd przywiózł i mieszkają na Tarchominie. Z początku panicznie bał się po Warszawie jeździć,
a mnie traktował jako pirata (w Trabancie). Ale po kilku latach to się Ticem do Hiszpanii wybrał
i nawet jakoś wrócił. Wszystko kwestia wprawy, którą poszczególni kierowcy w różnym tempie osiągają.
Najgorzej to jak taki świeżo upieczony uzna się za mistrza, kupi rakietę i zaczyna szaleć (np. Motylia).
W wielu państwach istnieją okresy próbne, prawa ograniczone (np. tylko pod opieką rodzica) itp. systemy.
I ja to popieram. Bo zawsze przyjdzie ten dzień, kiedy wreszcie w samochodzie będzie sam i nikt mu
na prędkościomierz patrzył nie będzie. Istnieje spora część populacji, która w takim momencie zaczyna
szaleć. I tu meritum: zawsze jest lepiej gdy taki szalejący ma za sobą kilkaset godzin jazdy z mamusią
niż 20 godzin na kursie. Bo to jest już "gimnazjum a może nawet liceum", a nie "wiejska podstawówka".
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 24 Sty 2013, 09:16:42
SM42 też jeśli wiesz o co chodzi.

Nie znam się na lokomotywach ;)


Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Maćkofff w 25 Sty 2013, 16:26:13
http://www.sadistic.pl/nowe-prawo-jazdy-vt170236.htm (http://www.sadistic.pl/nowe-prawo-jazdy-vt170236.htm) <- Podobno tak wygląda nowy egzamin. Dla mnie jest jeszcze bardziej banalny.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 25 Sty 2013, 16:34:54
BANAŁ
Chciałbym mieć taki test w grudniu... Wtedy zrobienie go byłoby po prostu frajdą.

Nie wiem jak to możliwe, że tyle osób go nie zdało. Chyba po prostu nie zdały go osoby, które nie umieją czytać, nie są spostrzegawcze, nie umieją zinterpretować tego co widzą...?*


* vide wątek w HP o IT ;)
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 26 Sty 2013, 12:30:03
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13300392,Kto_zda_egzamin__Nawet_dyrektor_WORD_u_oblal___.html#BoxWiadTxt (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13300392,Kto_zda_egzamin__Nawet_dyrektor_WORD_u_oblal___.html#BoxWiadTxt)

Cytuj
W Zielonej Górze tekst na prawo jazdy zdały tylko dwie osoby z 75 kursantów. Egzamin oblał dyrektor WORD-u i pięcioro dziennikarzy-kierowców, którzy podeszli do próbnego testu. Gdzie tkwi problem? W rygorystycznych zasadach oceniania

 - Jeśli jest pan kierowcą, zda pan nowy egzamin bez problemu. Bo jest życiowy, intuicyjny i łatwiejszy niż stary egzamin - przekonywał mnie dyrektor zielonogórskiego WORD-u kilka dni przed wprowadzeniem nowych zasad egzaminowania kandydatów na kierowców.

 Minął tydzień, a w WORD-ach w całej Polsce trwa rzeź kandydatów. W Zielonej Górze w ciągu pierwszych pięciu dni egzaminowania zdały tylko dwie osoby na 75 kursantów. - Tylko dwie osoby to debiutanci. Pozostali przygotowywali się do egzaminu na starych zasadach i mają problem z nowym, który jest zupełnie inny - przekonuje dyrektor Rafał Gajewski.


Jak rozumiem, ów dyrektor WORD-u już oddał swoje prawo jazdy i złozył wymówienie?

Co do innych osób, które nie zdały - to jest to o czym chyba piszę od kilku lat - jest spora liczba kierowców - może nawet większość? - która nie powinna mieć prawa jazdy. Im wystarczy rower. One po prostu nie mają w sobie na tyle odpowiedzialności, aby prowadzić taki pojazd.

Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 26 Sty 2013, 12:38:05
Podobno tak wygląda nowy egzamin. Dla mnie jest jeszcze bardziej banalny.

Jest. Ale prawda jest taka, że jak znasz przepisy, to jaka by nie była forma, to Ty i tak zdasz ;)
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 26 Sty 2013, 19:29:24
Jest. Ale prawda jest taka, że jak znasz przepisy, to jaka by nie była forma, to Ty i tak zdasz ;)

Chcesz powiedzieć, że ów dyrektor WORD-u nie znał przepisów? ;)

To bardzo interesujące stwierdzenie, które może zonaczać, że nie tylko system nauczania jest do luftu, ale i służby egzaminujące stoją na... opłakanym poziomie!
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Maćkofff w 26 Sty 2013, 20:37:06
Chcesz powiedzieć, że ów dyrektor WORD-u nie znał przepisów? ;)
Mój instruktor od części praktycznej kiedyś opowiadał mi jak pewnego razu udali się na szkolenie/egzamin/odnowienie uprawnień/niewiem co. Szkoleniowcem był człowiek z WORD'u, który nie dość że się spóźnił to mając miejsce na 1,5 Yarisa, nie mógł równolegle zaparkować swoim przez jakieś 10 minut ;)
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Libr w 27 Sty 2013, 01:13:33
Wszystko jest dla ludzi kwestia głowy na karku. Zdałem prawko za czwartym razem, jeżdżę rzadko od 3 lat i czuję się baaardzo słabym kierowcą. Nie chciałbym zaostrzenia egzaminów teorii czy też praktyki idącej razem z podwyżką kosztów tych rzeczy. A tu leży problem że interes się kręci by jak najwięcej zarobić, a nie na tym żeby prawidłowo nauczyć jak się poruszać na drodze.



Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 27 Sty 2013, 02:52:48
@Maćkoff - to chyba normalne. U mnie przed firmą widziałem ostatnio jak pewna osoba parkuje autko. Nie było to 10 minut, ale dobra minuta. To co mnie zajmuje góra kilkanaście sekund i to w czymś podobnej wielkości czym jeździ ta osoba - u niej zajeło kilka manewrów, aby... zaparkować tyłem. No ale - prawa jazdy jeszcze nie mam. ;>

@Libr - zgadzam się. Nie wiem czy zdam prawko za drugim razem czy za trzecim. Wiem, ze egzaminatorzy łapią i ochrzaniają za wszystko mająć w duszy głębokiej to, że my, egzaminowani nie mamy na co dzień samochodu, że musimy płacić, a nawet jak płacimy to nie siedzimy na spokojnie z autkiem i nie poznajemy go tak jakbyśmy chcieli sami - ale zawsze pod czyimś okiem, którego właściciel nam pewne rzeczy narzuca. W ten sposób wiele rzeczy nam umyka, nie wiemy na co zwrócić uwagę no i na egzaminie, kiedy spotykamy się z innym podejściem, różniącym się od tego wyniesionego od instruktora, który z nami jeździł na kursie - zawalamy egzamin.
Do tego dodać trzeba jeszcze taką rzecz, że te samochody jakie jeżdżą na egzaminach są tak wysłużone!, że to nawet widać po tych gratach. Podczas swojej pierwszej próby jechałem fabią, której zewnętrzne i wewnętrzne klami od strony kierowcy były w takim stanie, jakby te drzwi były otwierane sto razy na minutę. masakra! I to sprzęgło, które działało tak, jakby za chwilę miało nawet niewrócić do położenia neutralnego. Nic dziwnego, że w końcu mi to autko zgasło i w to w bardzo złym momencie...
Po tym egzaminie przez następne dni ostrrro sprawdzałem co zawaliłem i... Nic. Po prostu cokolwiek bym nie brał (a mam spory wybór autek, którymi mogę pojeździć ot tak sobie) - wszystko się słucha i nie zgasł mi ani jeden pojazd - o ile tego nie chciałem. :) Rozumiem, że nówki i 1-2 roczne samochody prowadzą się inaczej, ale z kolei WORD też powinien mieć na stanie samochody w przyzwoitym stanie technicznym, który nadają sie do jazdy bez stosowania nie wiadomo jakich sztuczek z samochodem, aby ten jechał! Taką sztuczką dla mnie w Skodzie Fabii - jest ruszanie z miejsca z używaniem gazu na półsprzęgle! Po co?! Na co?! Na łuku dodawać gazu?! Bo samochodzik jest już samozłomem i inaczej sprzęgło nie działa i gaśnie?! A przecież przy tym momencie obrotowym i 950 rpm, to Fabia powinna skoczyć do przodu! (i na kursie skakała nawet gdy sie puściło sprzęgło za szybko).
Obecnie mam do dyspozycji samochodziki, które mają te 600-700 rpm i mam takie wyczucie, że umiem wyjechać mimo małego rowka-krawężnika bez gazu praktycznie każdym modelem jakie mamy w ofercie! A tu ide na egzamin i co? D...sza bo samochody są zajechane. Zniszczone! A mają raptem 1-2 lata??? I są w stanie gorszym niż te flotowe, z którymi ja mam czasami do czynienia???

Jeśli egzamin ma się odbywać na takim złomie, który jest aż tak zdemolowany - to nic dziwnego, że ta cała nauka jazdy idzie na marne. Poza tym kto z nas będzie w przyszłości jeździł samochodem poegzaminacyjnym bez wymiany wadliwych elementów w samochodzie? Sądzę, że nikt by takiego samochodu nie kupił i nie próbował remontować na własny koszt. I śmiem uważac, ze zadaniem WORDu jest nie tylko podstawienie samochodu - ale przede wszystkim samochodu, który nadaje sie do jazdy i spełnia określone kryteria techniczne. Zbliżone do samochodu nowego.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Rano1 w 27 Sty 2013, 08:38:10
Z testem na prawo jazdy jest trochę tak, jak ze znajomością gramatyki. W praktyce i tak pozostaje to, co jest przydatne na codzień. Poza tym wiedza teoretyczna to podstawa, ale też nie można na drodze traktować jej "z klapkami na oczach", bo trzeba być ostrożnym i stosować zasadę ograniczonego zaufania do innych uczestników ruchu.
Test testem, ale najważniejsza jest umiejętności poruszania się pojazdem. A co do egzaminu praktycznego (połowa lat 90-tych) to powiem tyle, że i po 6 podejściach do egzaminu (4 razy oblewali na placyku z jazdy figurowej - to była metoda na oszczędzenie benzyny, 1 raz - do dziś tak uważam, że oszukali mnie na mieście) wcale nie byłem w 100 % przygotowany do jazdy w każdych warunkach, bo na kursach i tak wszystkiego nie uczą. Dlatego - kiedyś było to zasadą, teraz o dziwo nie - dla nowych adeptów kierownicy przyklejano na przedniej i tylnej szybie ZIELONY LISTEK. Z tym znaczkiem człowiek się poruszał przez jakiś czas. Znaczek ten też był niejako "ostrzeżeniem" dla innych kierowców.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: uasic w 27 Sty 2013, 09:07:29
Dlatego - kiedyś było to zasadą, teraz o dziwo nie - dla nowych adeptów kierownicy przyklejano na przedniej i tylnej szybie ZIELONY LISTEK. Z tym znaczkiem człowiek się poruszał przez jakiś czas. Znaczek ten też był niejako "ostrzeżeniem" dla innych kierowców.

Ma to sens, bo reszta nie będzie zaskoczona, że naprawdę ograniczasz prędkość do 50 km/h:]

Były jakieś sankcje za brak tego listka? Jak siedemnastolatek brał samochód rodziców, żeby dziewczynę/ chłopaka przewieźć, to naklejał, a w poniedziałek do pracy się zdejmowało, żeby wstydu nie robić?
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 27 Sty 2013, 10:19:38
Jest. Ale prawda jest taka, że jak znasz przepisy, to jaka by nie była forma, to Ty i tak zdasz ;)

Chcesz powiedzieć, że ów dyrektor WORD-u nie znał przepisów? ;)

Ten z ZIelonej Góry? Tak, nie znał przepisów, sam zresztą wprost o tym powiedział, że poległ na pytaniach z jazdy z przyczepą, a nigdy tego nie robił, więc i go te przepisy nigdy nie interesowały.


To bardzo interesujące stwierdzenie, które może zonaczać, że nie tylko system nauczania jest do luftu, ale i służby egzaminujące stoją na... opłakanym poziomie!

System jest do luftu i to wiadomo od zawsze. Teraz jest nieco mniej do lutfu. Pomyśl sobie jak było wcześniej - te 90% co teraz oblewa, wcześniej zdawało i dostawało prawo jazdy (o ile nie oblali na praktyce)...

Ale czy dyrektor WORDu musi znać PoRD na pamięć? Moim zdaniem nie musi, bo on ma zarządzać WORDem (to firma!), a nie uczyć czy egzaminować ludzi. Tak ja dyrektor twojej firmy nie musi znać się na komputerach, czy tym co oznacza błąd 104 w sterowniku silnika Toyoty Yaris. On ma od tego specjalistów (Ciebie i mechaników), do zarządzania wystarczy mu ogólne pojęcie.

JA BARDZIEJ JESTEM CIEKAW ILU POLICJANTÓW BY POLEGŁO NA TYM EGZAMINIE. Bo ci, to akurat PoRD powinni na pamięć znać ;)

@Maćkoff - to chyba normalne. U mnie przed firmą widziałem ostatnio jak pewna osoba parkuje autko. Nie było to 10 minut, ale dobra minuta. To co mnie zajmuje góra kilkanaście sekund i to w czymś podobnej wielkości czym jeździ ta osoba - u niej zajeło kilka manewrów, aby... zaparkować tyłem. No ale - prawa jazdy jeszcze nie mam. ;>

Ja ostatnio parkuję średnio z 5 minut. Głównie dlatego, że zawsze trochę to celebruję w zimę. Najpierw wjeżdżam celowo źle, o 30-50cm w lewo od miejsca gdzie faktycznie mam wjechać, potem wyjeżdżam i wjeżdżam 5-7cm w prawo. W ten sposób udeptuje sobie kołami dróźkę, by z auta nie wychodzić w kopny śnieg, tylko na ubite. Potem ze 2-3 razy wjeżdżam już tam, gdzie chcę stanąć, by sobie udeptać śnieg pod kołami i mieć później łatwiej wyjechać z miejsca parkingowego. To wszystko trwa :)


samochody jakie jeżdżą na egzaminach są tak wysłużone!, że to nawet widać po tych gratach. Podczas swojej pierwszej próby jechałem fabią, której zewnętrzne i wewnętrzne klami od strony kierowcy były w takim stanie, jakby te drzwi były otwierane sto razy na minutę. masakra! I to sprzęgło, które działało tak, jakby za chwilę miało nawet niewrócić do położenia neutralnego. Nic dziwnego, że w końcu mi to autko zgasło i w to w bardzo złym momencie...

Auta w WORDach wymieniane są zwykle co 3 lata, co jest dość dobrym wynikiem (np większość firm wymienia flotę co 4 lata). Ale przy tak intensywnym użytkowaniu to one niestety dostają w kość. Nie dość, że auto "robi" od świtu do nocy non stop, dzień w dzień, to jeszcze co 30 minut siada ktoś nowy, nierzadko bez wyczucia... najpierw trzaśnie drzwiami jak w Starze, potem popiłuje rozrusznik, pojedzie na półsprzęgle przy 5000 obrotów, a na końcu spróbuje zmienić bieg bez sprzęgła. No jak te auta mają nie być zajeżdżone jak przeżywają to 20 razy dziennie?


Taką sztuczką dla mnie w Skodzie Fabii - jest ruszanie z miejsca z używaniem gazu na półsprzęgle! Po co?! Na co?!

No tak, teraz to się nazywa "sztuczka". Kiedyś auta były gaźnikowe, nie miały komputera regulującego obroty biegu jałowego i pilnującego by Ci nie zgasł i ta "sztuczka" nosiła nazwę "codzienność". Ciekawe, czy gdyby Cię posadzić za kółko w Zaporożcu, czy Wartburgu, to byś dał radę choćby odpalić silnik zimą ;)

Tak, wiem, prawdopodobnie nigdy nie będziesz takim autem jeździł. Ale przyjdzie Ci jeździć innymi, każde auto ma swoje sztuczki. Np zimowe odpalanie Transita MK4 2,5D to cała procedura, a jeden błąd oznacza, że rozładujesz akumulator i nigdzie już nie pojedziesz. U mnie w Corsie za wcześnie przełączysz na gaz i silnik nie dość, że zgaśnie to odpalać go powinno się dopiero po kilku minutach, bo inaczej nie odpali a rozładujesz akumulator i nigdzie nie dojedziesz. W Fordzie Mondeo, którym jeździłem jakiś czas temu, zamykanie auta było ciekawym przeżyciem. W Octavii sporym stresem jest podjazd pod krawężnik i trzeba to robić sposobem. Mazda 3 kumpla ma swoje wymagania odnośnie turbiny i mam na myśli nie tylko odczekanie aż ta ostygnie... Każde jedno auto jakim jeździłem ma jakieś swoje "niuanse", które trzeba było rozgryźć, a których nie znajdziesz w instrukcji. Przyzwyczajaj się,taka dola kierowcy. A obecne auta i tak są "idiotoodporne" w porównaniu z tym, co było kiedyś ;-)



Obecnie mam do dyspozycji samochodziki, które mają te 600-700 rpm i mam takie wyczucie, że umiem wyjechać mimo małego rowka-krawężnika bez gazu praktycznie każdym modelem jakie mamy w ofercie!

To nie wyczucie, to sterownik silnika, kilka czujników i elektroniczna przepustnica pilnują obciążenia i obrotów i wzbogacają mieszankę, gdy wydaje im się, że silnik może zgasnąć (gdy dojeżdżasz do rowka i na półsprzęgle nie dodajesz gazu).

Wszystkie "nowe" auta to mają, przydatny wynalazek, choć czasami też wrzód na dupie, gdy komputer uważa, że to jest ten moment gdy obroty jałowe powinny wynosić 2000, albo gdy stwierdza, że dodanie gazu nie jest teraz dobrym pomysłem i muli silnik. Przy czym nie mówię o awariach, tylko o nietypowych sytuacjach, których najwyraźniej nie przewidziano w programie sterownika. Bo przy awariach to w ogóle są jazdy :)


A tu ide na egzamin i co? D...sza bo samochody są zajechane. Zniszczone! A mają raptem 1-2 lata???

Podziękuj kolegom-kursantom, to ich dzieło.

Swoją drogą pomyśl jak musieli być źle nauczeni ci kursanci, którzy tak zakatowali to auto. Jak to świadczy o naszym systemie? Przecież ci ludzie często na to prawko zdają ;)


Sądzę, że nikt by takiego samochodu nie kupił i nie próbował remontować na własny koszt.

Kupują handlarze, jak ciepłe bułeczki. Potem cofną licznik, podpisują i auto stacje się "rarytas, nie flotowy, po emerytce, 1000% autentyczny przebieg, niebity, garażowany, używany tylko w weekendy" za cenę o połowę wyższą ;)

Flotowe zresztą też idą nieźle, mają swoje zalety - po pierwsze przebieg auta nie jest lipny, po drugie serwisowano je w ASO, po trzecie zwykle jest komplet dokumentów potwierdzających stan techniczny, a po 4 wiele firm o auta dba lepiej niż właściciele prywatni.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Olexy w 27 Sty 2013, 13:41:47
(...)To co mnie zajmuje góra kilkanaście sekund i to w czymś podobnej wielkości czym jeździ ta osoba - u niej zajeło kilka manewrów, aby... zaparkować tyłem. No ale - prawa jazdy jeszcze nie mam. ;>
Wiesz, bez instruktora na fotelu obok, który w razie czego przypilnuje czy oby nie 'przytrzesz' samochodu obok trochę inaczej się parkuje. Szczególnie zimą.
Osobiście nie mam problemów z parkowaniem, ale rzadko parkuję bez korekty- musi być prosto, symetrycznie, ale też muszę mieć pewność, że mam wystarczająco dużo miejsca na manewr. Lepiej pokręcić kilka razy niż mijać na milimetry na zasadzie "a nuż się uda".

Cytuj
Wiem, ze egzaminatorzy łapią i ochrzaniają za wszystko mająć w duszy głębokiej to, że my, egzaminowani nie mamy na co dzień samochodu, że musimy płacić, a nawet jak płacimy to nie siedzimy na spokojnie z autkiem i nie poznajemy go tak jakbyśmy chcieli sami - ale zawsze pod czyimś okiem, którego właściciel nam pewne rzeczy narzuca. W ten sposób wiele rzeczy nam umyka, nie wiemy na co zwrócić uwagę no i na egzaminie, kiedy spotykamy się z innym podejściem, różniącym się od tego wyniesionego od instruktora, który z nami jeździł na kursie - zawalamy egzamin.
Jeśli kogoś tak stresuje obok mrukliwy egzaminator, że nie może zdać, to jak zachowa się w sytuacji na drodze, gdzie coś go zaskoczy, zestresuje? Z resztą bez przesady- naprawdę nie słyszałam o przypadku, w którym egzaminator wykazałby się wyjątkowym chamstwem. Poinformowanie o błędnie wykonanym zadaniu też raczej pod "ochrzan" nie podchodzi... (O nie, sorry, niektórzy uważali za chamskie zachowanie prośbę o zmianę pasa na skrajny lewy, ze skrajnego prawego na cztero-pasmowej jezdni. "No bo jak on tak mógł!")
Jeśli masz problem z samym faktem, że to ktoś inny będzie obok Ciebie siedział na egzaminie niż Twój instruktor, to weź sobie kilka jazd doszkalających z kimś innym- wtedy przywykniesz do obecności innej osoby oraz innego sposobu wydawania poleceń.
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Lucy86 w 27 Sty 2013, 21:28:59
Właśnie zrobiłam sobie w ramach testu nowy egzamin teoretyczny - dodam, że jestem półtora miesiąca po starym i za 2 tygodnie mam egzamin praktyczny. Jak dla mnie większość pytań jest logicznych, nie do końca było mi potrzebne wideo demonstracyjne przy części pytań, ale rozumiem jego funkcję. Plusem jest to, że nie ma już pytań wielokrotnego wyboru. Natomiast muszę przyznać, że przy dwóch pytaniach źle odpowiedziałam i nie wiem, dlaczego...jedno dotyczy znaku ze szpitalem, co do którego w moim podręczniku kursanta jest tylko napisane "znak informacyjny - szpital", a poprawna odpowiedź wskazywała na konieczność zachowania szczególnej ostrożności i ograniczenia hałasu...
Jednocześnie jestem w stanie zrozumieć osoby, które były przyzwyczajone do baaardzo długiego czasu na odpowiedź, a teraz nagle mają np. 15 sekund. Poza tym, mam wrażenie, że cały system edukacji jest nastawiony na naukę opartą na wkuwaniu, a teraz nagle oczekuje się myślenia...
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 28 Sty 2013, 07:59:10
@Olexy:
Jeśli przytrę samochód to równie dobrze mogę w ogóle nie wchodzić do firmy. To dodatkowy stresik, którego inni nie mają. A jednocześnie i jego brak - jeśli wiem, że po prostu... umiem. Trudno zresztą nie umieć, jeśli się jeździło już praktycznie wszystkimi modelami i to w najróżniejszych sytuacjach.
Na to pokręcenie kilka razy nie masz czasu. Na egzaminie podczas parkowania masz czas na to aby wjechać z ciągle obracającymi się kołami. Jeśli się zatrzymasz - poprawka i... I tyle. jak źle zrobisz poprawkę - koniec egzaminu. Nie wiem kto tak wymyślił, ale widocznie zależało mu na naszej, egzaminowanych osób kasie. A nie na nauczeniu czegokolwiek.
Co do osoby, która ewentualnie siedzi obok mnie - to jest nic. Znacznie gorzej jest, jeśli masz pełną odpowiedzialność za powierzony sprzęt. Że nie dość, że rozwalisz coś, to jeszcze odpowiesz za to materialnie i stracisz źródło dochodów. To jest o wiele gorsze, niż to że stracić możesz te 122 PLN za egzamin (albo i więcej), bo Fabia na pewno ma AC/OC i odpowiedzialność egzaminatora.

@Raffi.
Te samochody nie musza być wymieniane. Wystarczy tylko/AŻ, że będą faktycznie sprawne i bez oczekiwania na nic będą miały wymieniane sprzęgla i naprawiane inne części. Bo jesli w takiej Fabi cholernie ciężko wyczuć sprzęgło to znaczy, że jest kompletnie rozj...ana. Nie wiem czy jeździłeś już kiedyś tajotą? Pojeździj sobie przy okazji, sam zobaczysz, że nierozjechana Fabia sama jedzie. A tajota - nie. Ba. Przeciętna tajota da się wyczuć. Poza przedstawicielem klasy SUV, który w opcji w jakiej ją wyłapałem - nie ruszy pod górkę z jakimś egzaminatorem nawet bez kilku prób obok górki wpierw. ;>
Co do czujników i elektroniki i innych tam takich - być może. Nie miałem do czynienia jako siedzący przed kierownicą z takimi samochodami, które miałyby takie wymagania. Za to miałem do czynienia z silniczkami do łódek ;P I ręcznie obczaiłem parę spraw związanych z odpalaniem tego szmelcu z jakim się spotkałem... Gdzie nie pomagał guziczek "ssanie" :P A zdarzyło się też kiedyś, że kumpel szarpnął linką za rozrusznik, zgodnie z instrukcją i... Linka została mu w rączce. :D A Ty mi mówisz o kiepskim traktowaniu stacyjki kluczykiem - ech wygodni jesteście ;D
Co do parkowania - próbowałeś kiedyś parkować jachtem na Mazurach? Ja miałem do czynienia z DeZią, kiedy sam wracałem z Gizycka do warszawskiego Zegrza. Sam. Sztuk jeden. Wiesz jak wygląda wtedy sztrandowanie na brzegu Pisy kiedy goni Cie potrzeba? Wiesz jak wygląda samotne podejście do kei w Mikołajkach, albo podejście do plaży obok stacji benzynowej, aby napełnić baki? To jest zabawa na całego. A nie na lądzie, gdzie zaciągniesz hamulec i... stoisz. Na wodzie nie ma "hamuj!". Na wodzie możesz spróbować rzucić kotwicę. Ale jak zrobisz to źle to... Może nie być w ogóle czasu na powtórkę. za to mogą być straty.

Co do katowania przez kursantów - pamiętaj, ze to jest tylko 30 godzin! Praktycznie ten kursant będąc w niezłym stresie (każdy jest!) musi wykonać normalne czynności, których de facto do tej pory mało co robił. Taki kursant często nie miał żadnego dostępu do samochodu, nie jeździł nim i nagle postawiony przed takąm opcją prawie samodzielnego poruszania się, dodatkowo pod wpływem nerwów - może robić głupoty. I będzie je robił!
Dlatego taki kurs nie powinien trwać 30 godzin, ale znacznie więcej. Przynajmniej z 50 - aby pewne rzeczy "weszły w krew" i zostały automatyzowane. I moim zdaniem kurs nie powinien się odbywać na zasadzie jeżdżenia tylko na 1 modelu bo za moment taki świezo co upieczony wsiądzie do jakiegoś opla i co? Będzie próbował nim się zmieścić między tyczki stojąc metodę kręcenia kierownicą na łuku czy podczas parkowania, jak go uczył instruktor?! NONSENS!

@Lucy - dokładnie. Zażyj, Zakuj, Zdaj, Zapomnij. I potem taki lebiega wymusza pierwszeństwo na rowerzyście na przejeździe rowerowym, bo...... jego NIE nauczyli! Nie nauczyli myślenia a na teście nie trafił na 1 z..... 2 pytań? No i niestety. Nie pamięta. Za to doskonale może pokazać gdzie ma zbiorniczki jakiego płynu, ale tylko w Skodzie Fabii :>>> Co prawda w każdym innym samochodzie będzie miał ustawione inaczej, ale co to za problem aby uczyć na pamięć rozkładu guziczków akurat w Skodzie Fabii? ;>>>


Na koniec interesujące fajne linki:

http://moto.pl/Porady/1,115890,13042767,Co_daje_kurs_prawa_jazdy_.html (http://moto.pl/Porady/1,115890,13042767,Co_daje_kurs_prawa_jazdy_.html)
http://moto.pl/Porady/1,115890,13295740,Prawo_jazdy_po_nowemu__Balagan_i_niekompetencja.html#BoxMotoTxt (http://moto.pl/Porady/1,115890,13295740,Prawo_jazdy_po_nowemu__Balagan_i_niekompetencja.html#BoxMotoTxt)

Krótko mówiąc: burdel i bałagan. A skutki takie same jak poprzednio, czyli zmiany kosztem naszych, egzaminowanych pieniędzy, które nie wniosą zbyt wiele i tak jak do tej pory świezo co upiecozny posiadacz prawajazdy nie umiał prawie nic, tak teraz będzie umiał tylko minimalnie więcej.

Moim zdaniem - ten modem nauki jazdy powinien się zmienić i może nawet zamiast wymyślać coraz to nowe hybrydy - może warto ściągnąć np. cały model amerykański, gdzie przez rok przed zdaniem egzaminu kandydat jeździ z kimś jeszcze samochodem, pod czyimś okiem i się uczy co i jak?
Tytuł: Odp: Prawo jazdy po nowemu - pogrom na egzaminie w Krakowie
Wiadomość wysłana przez: Olexy w 28 Sty 2013, 11:12:35
@Olexy:
Jeśli przytrę samochód to równie dobrze mogę w ogóle nie wchodzić do firmy. To dodatkowy stresik, którego inni nie mają.
Ok, dlatego piszę, że nie uważam by parkowanie w zimie na kilka razy było czymś dziwnym/złym/do wyśmiania.

Cytuj
Na egzaminie podczas parkowania masz czas na to aby wjechać z ciągle obracającymi się kołami. Jeśli się zatrzymasz - poprawka i... I tyle. jak źle zrobisz poprawkę - koniec egzaminu.
Masz prawo do jednej korekty przy każdym podejściu do parkowania, zatrzymania nie liczą jako błędu bo parkowanie na egzaminie nie jest manewrem płynnym.
A do tego każde parkowanie jest osobnym 'punktem' egzaminu. Jeśli np. za pierwszym razem zawalisz prostopadłe, później dostaniesz równoległe, które też źle wykonasz, to masz jeszcze jedną próbę jednego i drugiego. (chyba, że coś się zmieniło po 19 stycznia)

Cytuj
Co do osoby, która ewentualnie siedzi obok mnie - to jest nic. Znacznie gorzej jest, jeśli masz pełną odpowiedzialność za powierzony sprzęt.
Sorry, ale to Ty pisałeś o hiper-mega złych i stresujących egzaminatorach, dlatego do tego się odniosłam.

Btw- Dla wszystkich ciekawych, tu jest przykładowy egzamin teoretyczny w obecnej formie: http://regiomoto.pl/portal/nowe-testy-egzaminacyjne-na-prawo-jazdy-2013 (http://regiomoto.pl/portal/nowe-testy-egzaminacyjne-na-prawo-jazdy-2013)