Na wstępie dwa słowa o mnie: rowerem jeżdżę od długiego czasu, codziennie do pracy, a dodatkowo i różne wycieczki się trafiają. Pracuje ze mną około pięćdziesięciu osób o profilu różnym: zdarzają się i rowerzyści "piknikowi", i rowerzyści "niedeszczowi" (jeżdżą regularnie, jeśli jest ładna pogoda) i typowi "samochodziarze". Dyskusje o rowerach zdarzają się, ostatnio było ich całkiem sporo w związku z nowymi przepisami. I te dyskusje podkusiły mnie do napisania tutaj.
Cały cykl wątpliwości rozbija się o cele masy krytycznej. Patrzę zatem na stronę i czytam, dlaczego masa się odbywa (opieram się również o kilka artykułów, które kiedyś czytałem).
1. Propagowanie roweru jako środka transportu.
Nie wiem akurat czy w Warszawie jest to potrzebne: w ładne dni rowerzystów jest zatrzęsienie - ciężko znaleźć skrzyżowanie na którym nie czeka jakiś rowerzysta. Zatem ludzie na pewno są świadomi, że jest coś takiego jak rower i że można na nim jeździć. Nawet do pracy.
2. Możliwość wpływu na decyzje związane m.in. z infrastrukturą rowerową
Zgodzę się, że dawno temu była potrzeba organizowania masy, by władze zauważyły, ze jest coś takiego jak rower. Ale czy nadal istnieje taka potrzeba przypominania się co miesiąc władzom? Wydaje mi się, że już wiedzą o tym i dobrze sobie zapamiętali.
3. Odbieranie rowerzystów jako pełnoprawnych uczestników ruchu
To budzi moją największą wątpliwość. Nie jestem do końca pewien, czy kierowca, który się gdzieś zaplątał i czeka, aż wszyscy przejadą, na pewno pomyśli sobie "Ach, faktycznie, rowerzysta też jest członkiem ruchu". Raczej pomyśli sobie coś innego.
Na stronie masy napisane jest: "kierowcy po krótkim postoju wynikającym z przejazdu Masy (bardzo krótkim, biorąc pod uwagę czas poświęcany przez przeciętnego kierowcę na codzienne stanie w korkach) wjeżdżają na puste ulice, gdzie mogą nadrobić opóźnienie.". Zdarzyło mi się raz w życiu trafić samochodem na masę (zwykle, jeśli już jadę samochodem, to raczem późnym wieczorem), a mam ludzi, którzy mieszkają w takich miejscach, że masę napotykają regularnie. Nie jestem przekonany, czy postój jest bardzo krótki (ja stałem coś ponad 15 minut) i również nie jestem pewien, czy wyjeżdżając na puste ulice, jest się w stanie nadrobić spóźnienie.
Dodatkowo: "Warszawa, jak każde większe miasto, ma także wystarczająco gęstą sieć ulic, aby każdy chętny mógł ominąć Masę inną, równoległą trasą.". Problem w tym, że nie wszyscy chętni są poinformowani o tym, że Masa będzie za chwilę jechała. A gdy już stoi łańcuszek samochodów, ciężko jest z niego się wyrwać i uciec w boczną uliczkę.
I wrócę do tego, co napisane jest w punkcie pierwszym: kierowcy widzą rowerzystów, widzą ich wszędzie. Czy dzięki temu odbierają ich jako pełnoprawnych uczestników ruchu? Część tak, część nie. Nie wiem, na ile masa to może zmienić.
Tyle argumentów "za" jestem w stanie wykombinować i do każdego z nich, jak widać, mam wątpliwości. Czy istnieją jeszcze inne "za"? Chętnie je poznam. Czy możecie obalić moją powyższą argumentację - pewnie tak, dlatego też piszę.
Pozdrawiam,
Darek
PS. Spodziewam się, że temat jest drażliwy, ale nie jest to żadna prowokacja. Chciałbym po prostu się czegoś dowiedzieć.