Z dziejów zabezpieczenia
Najpierw, tuż za Placem Zamkowym zatrzymywałem zmotoryzowany patrol SMu.
Pan jest z policji, pan tu jest organizatorem, macie na to pozwolenia, to powinna robić policja, gdzie ona jest.
Na placu Trzech Krzyży w locie krzykiem zatrzymałem wjeżdżający w peleton samochód.
Stać K . . . . , zastawiłem agresywnego kieroffce rowerem i poszedłem do następnej wnerwionej starszej pary.
W tym momencie pierwszy samochód ominął mój rower i spier . . . . .
A najgorsze miało nadejść, starsza para strasznie się awanturowała i pouczała jak się to organizuje. Generalnie to jak zaczęli grzać silnik to musiałem przejść do full kontaktu i położyć rękę na masce blachosmroda i zastawić go własnym ciałem.
Ale chyba każdy by zrozumiał i współczuł nawet w ministerstwie, że się spóźnili, bo masa jechała.
Potem było już z górki i kulturalnie, najmilej wspominam kierowanie ruchem rowerowo samochodowym przy wyjeździe z hotelu na Belwederskiej. Kierowałem chodnikowców na ścieżkę rowerową, w między czasie ''machając'' lizakiem do kierowców, których obsługa hotelu informowała jak mogą wyjechać.
A samochody, tak były odławiane. Ja kojarzę ten kolektywnie odłowiony czarny BMW na Wołoskiej.
Rozumiem, że dziewczynie, która zaliczyła glebę z powodu pieszego na tej ulicy nic poważnego się nie stało i nie będzie nas pozywać z powodu braku zabezpieczenia, którego na tej masie raczej brakowało
P.S.
Drex, co ci się stało, że zacząłeś jeździć w kasku i tak nagle spoważniałeś