Moim skromnym, puszczanie dwóch przecinających się kierunków ruchu na jednym zielonym to proszenie się o takie właśnie tragedie. Ja mam przynajmniej jedną taką stłuczkę miesięcznie. I wszystkie kiedy DdR była przy jezdni z sygnalizacją.
Tydzień temu trafiłem osła na Tamce (Ja na DDR, na zielonym, w poprzek Tamki, idiota skręcał w prawo Z NAPRZECIWKA z Topieli, też na zielonym). Pan był wielce zdziwiony że "w trosce o własne życie" nie puściłem go. "Bo przecież to moja wina, bo on miał zielone i to ja wjechałem w niego. A winnym jest ten, kto w kogoś wjechał". Po czym zażądał wezwania policji... I półtorej godziny stracone, ale się z policją przynajmniej pośmiałem.
Jeżeli nie da się rozwiązać tego sensownie (np. na Jagielońskiej przy kinie są światła ustawione tak, że piesi mają zielone na wszystkich kierunkach, jako trzecią, dodatkową fazę) to może da się umieścić np. żółty migający ostrzegawczy sygnalizator przed drogą dla rowerów za takim zakrętem?
Kolejnym sposobem mogłoby być poprowadzenie DdR dookoła skrzyżowania tak, żeby kierowca skręcający w prawo musiał wcześniej przejechać przez taką drogę - może wtedy byłby bardziej świadom istnienia takowej za zakrętem.
A co do tracenia czasu na czerwonym - dla tego jestem za tym, żeby DdR pozostawić niedzielnym rowerzystom, rolkarzom, hulajnogom, rodzinom z dziećmi i biegaczom. Powinno się po prostu znieść nakaz jazdy DdR i wprowadzić wolny wybór - DDR lub jezdnia. Wtedy mógłbyś od swojego czasu spokojnie odjąć połowę.