no i stało się... wczoraj o godzinie 7.15 rano na przejeździe rowerowym przez rondo daszyńskiego dostałem samochodem po twarzy... jechałem prostą ku kasprzaka, i już prawie zjeżdżałem z ronda - pan z kolei z prostej skręcał w towarową... nawet nie hamował - było jeb, krótki lot i po wszystkim. rower skasowany, twarz porozbijana (kilka szwów), skręcony kręgosłup (gorset na dwa tygodnie), uraz pachwiny...
miałem zielone, pan się policji wstępnie przyznał, że jego wina (mam nadzieje, że nie odwoła, bo nie wziąłem danych od świadków).
w ogóle to były jaja - zalałem się krwią i byłem nieco przymroczony, pan kierowca nie wezwał więc policji ani karetki, tylko zapakował mnie (i mój rower) do auta i zawiózł na sor do szpitala wolskiego, rower odwiózł do instytutu matki i dziecka (tam pracuję, ochroniarze przejęli wrak) i pojechał sobie (zostawił swój numer kom.). pani chirurg ze szpitala (swoją drogą wspaniała kobieta) kazała wezwać policję, narobiła dymu ogólnie. policja przyjechała zlokalizowali szybko pana, był w dęblinie, tłumaczył, że się spieszył bo miał ważne spotkanie i mnie nie zauważył. policja w dęblinie zbadała pana na okoliczność alko (był trzeźwy), a panowie policjanci warszawscy nawrzeszczeli na gościa przez telefon, że powinien wezwać karetkę i to co zrobił może zostać uznane za ucieczkę z miejsca wypadku. ale tak jak mówię, pan przyznał, że ja miałem zielone więc na protokole on występuje jako sprawca.
nie wiem za bardzo co teraz? obecnie jestem na zwolnieniu i nie bardzo wiem jakie ruchy podejmować? chciałbym kupić nowy rower, ale nie wiem czy nie poczekać na odszkodowanie. bo jak rozumiem należy mi się z OC sprawcy. jako, że byłem w drodze do pracy to też coś mi kapnie chyba. generalnie chciałbym, żeby starczyło na nowy rower i nowe okulary (stare się stłukły). nic ponadto. jakie ruchy podejmować? już dzwonić do ubezpieczyciela sprawcy czy czekać na protokół policji?