Jak pewnie część osób zauważyła, ani mnie, ani Czajnika nie było na ostatniej Masie na Autyzm. Oto powód - w tym czasie byliśmy na wyjeździe studyjnym sieci Miast dla Rowerów. Jeździliśmy po Niemczech i Holandii (autokarem i rowerami) i oglądaliśmy tamtejszą infrastrukturę rowerową, miasta, szlaki rowerowe itp itd.
-Zdjęć moich jeszcze nie ma. Będą, podrzucę tu linka.
-Zdjęcia ludzi z SRM są tu:
http://picasaweb.google.com/GaleriaSRM/PoznanBerlinHolandia?authkey=Gv1sRgCPmllvHV3OuTywE#-Relacja (podzielona na części) jest tu:
http://www.dzienniklodzki.pl/rowerbezgranic/Z ciekawostek i faktów, tak na szybkiego:
-Przeciętna gimnazjalistka (statystyka bodajże dla wieku 12-16 lat) w Holandii rowerem robi 3000km rocznie. Myślę, że taka gimnazjalistka zawstydziłaby połowę polaków ;-)
-Na lotnisku Berlin Tempelhoff, niegdyś znanym z lądowań porwanych w Polsce samolotów i brawurowych ucieczek z bloku wschodniego, niedawno przestały lądować samoloty. Teraz jest tam park, a na długim na 2050m pasie startowym można pojeździć na rolkach, czy rowerze.
-Strefy "tempo 30" Niemcom już nie wystarczają. Ustanawiają strefy "tempo 10", mają już 2.
-W Berlinie średnio jest 317 aut/1000 mieszkańców. Dla porównania w Wawie > 450.
-Strefa wspólnego biletu regionalnego w Berilinie niedługo zostanie poszerzona o... Szczecin w Polsce. Sorry, ale nasz warszawski ZTM wymięka :-P
-Berlin ma 3800km uspokojonych ulic (dozwolone 30km/h lub mniej). I 1500km nieuspokojonych (dozwolone 50km/h).
-W Zwolle 46% podróży z odbywa się rowerami. To 207 TYSIĘCY podróży rowerami dziennie!
-Amsterdam szczyci się 7 ofiarami śmiertelnymi rocznie wśród rowerzystów (nieźle jak na miasto o wielkości 750000 ludzi wykonującymi dziennie 350000 podróży). Ale to jeszcze nic. Houten szczyci się tym, ze w ciągu 30 lat na drogach mieli jedną ofiarę śmiertelną wypadku. Wyniki warszawy litościwie przemilczmy ;-)
-Pan z urzędu miejskiego w Zwolle zakasował mnie tekstem: "O, rower poziomy. Gdybym wiedział, że ktoś takim przyjedzie, też bym na spotkanie z Wami przyjechał poziomem. Mam w domu cztery poziomy (i tu nastąpiła wymiana marek)". Wymiękłem.
-Parkingi rowerowe na kilkaset lub kilka tysięcy rowerów przy stacjach kolejowych są już w każdym szanującym się mieście w Holandii. Oni tam generalnie mają problemy z parkowaniem rowerów. Dlatego np w Zwolle powstaną 3 strzeżone parkingi podziemne po 600 miejsc na rowery na każdym, wszystkie pod zabytkowym centrum miasta.
-W amsterdamie 75% ludzi ma rower, a samochód 37%. Zaiste biedne miasto ;-)
-Potwierdzam, że holenderska i niemiecka infra rowerowa nadaje się dla poziomów i kolarek. Kolarzy widuje się tam regularnie, głównie za miastem.
Trenują na ASFALTOWYCH szlakach rowerowych. Poziome rowery też się widuje. Na DDR w Amsterdamie minął mnie velocar (rower poziomy z pełną obudową aerodynamiczną). Na oko wyglądało, że się nie śpieszył - około 40km/h ;-)
-Holenderskie szalki i drogi rowerowe są dostosowane do normalnego użytkownika, jadącego szybciej niż 5km/h. Da się po nich spokojnie przejechać jadąc 30-35km/h (testowane m.in. na trasie Amsterdam-Utrecht). Wyjątkiem tu jest samo centrum Amsterdamu - tam jest po prostu za dużo rowerów i za mało miejsca - co chwila trzeba hamować, bo na rowerze miejskim mało kto jedzie szybciej niż 25km/h.
-Nowy 'hit" tamtejszej infrastruktury to "fiedstrase", czyli ulica rowerowa z dopuszczonym ruchem aut. Na mnie nie zrobiła wrażenia, bo widziałem ją już w Zutphen (
http://www.zm.org.pl/?a=nl_raffi_ulice&wg=wg_miejsca), ale teraz chwali się nim praktycznie każde miasto, w którym byliśmy.
-Nieprawdą jest, że wszystkie DDR są w Holandii z asfaltu. W każdym mieście znajdziemy jakieś drogi rowerowe sprzed 40-60 lat z kostki, zazwyczaj nierównej i pozapadanej. Rzadko jest to jednak znana z naszych DDR kostka "bauma" (dauna? ;-) ), częściej jakiś rodzaj klinkieru, czy kostki z granitu. Tak czy siak, nowych dróg rowerowych w takiej nawierzchni już się raczej nie widuje.
-Normą są liczniki wskazujące rowerzystom ile zostało do zielonego światła. Przydatne. Ale np w Amsterdamie i tak sporo rowerzystów dogina na czerwonych, bo nie chce im się czekać. Zwłaszcza wieczorem, gdy ruch na ulicach jest tak mały, że czekanie oznaczałoby przepuszczanie głównie powietrza.
-Szczęka nam opadła do ziemi, gdy opowiadano nam o czujniku deszczu na jednym ze skrzyżowań w Zwolle, który jest po to, by skracać rowerzystom czas oczekiwania na czerwonym, gdy pada deszcz. Szok był jeszcze większy, gdy nam to urządzenie pokazano w terenie :-)
-Oznakowanie szlaków rowerowych w Holandii może nie jest doskonałe, ale z pewnością bardzo dobre. Częściej gubiliśmy się w autokarze na autostradach jadąc według GPS, niż na rowerze na szlakach bez GPS i bez mapy.
-Połowa kierowców w Polsce dostałaby białej gorączki gdyby zobaczyła drogi ekspresowe i autostrady w Holandii. Skrzyżowanie autostrad z sygnalizacją świetlną, czy mosty zwodzone na autostradzie szokują i dziwią. Ale ograniczenia do 70, czy 50km/h na drogach szybkiego ruchu to już by zakasował kierowców do końca ;-)