Proponuję nie wczuwać się jakoś szczególnie w tą konkretną sytuację.
"Na ratunek budżetowi partycypacyjnemu - pasy rowerowe na Stryjeńskich."Pomysł z uspokajaniem ruchu i malowaniem pasów rowerowych na Stryjeńskich na lata 2016-2020 uważam za kretyński.
Osobiście się cieszę, że radni mają ten sam punkt widzenia.
Otóż:
Nadchodzi wiekopomna chwila i pod naszymi oknami GDDKiA buduje obwodnicę. Metodą odkrywkową. Z południa na północ Ursynowa, na przekroju Płaskowickiej mamy 3 ulice: Stryjeńskich, KEN i Rosoła. Na Płaskowickiej tworzą się korki przy wszystkich drożnych 6 pasach ruchu w każdą stronę - 2 ronda + światła na Rosoła.
W roku 2017 zostanie zamknięta (wg generalnego wykonawcy) Rosoła i zostaną dwie ulice w relacji północ - południe.
KEN i właśnie Stryjeńskich.
Gdzieś ten ruch musi się pomieścić chociażby, żeby stać. Już nie oczekuję, że będzie jechać, ale stać też gdzieś musi.
Co do samej idei uspokajania ruchu i malowania pasów rowerowych na Stryjeńskich się zgadzam, to uważam, że można z tym poczekać 4 lata. Przez ten czas ruch tam jest wystarczająco spokojny, a jak będzie zamknięte Rosoła to i tak wszystko będzie stać.
Dlatego proponuję nie drzeć szat i udawać zagrożenia dla demokracji tylko dlatego, że ktoś wreszcie pomyślał.
Jako Masa mamy forsować rozwiązania prorowerowe, ale nie bezkrytycznie. A tak przy okazji to w mojej opinii (nie badanej, a tylko obserwowanej jako okoliczny mieszkaniec) ruchu rowerowego to akurat tam raczej nie ma.
Wrzucanie tego na stronę jest moim zdaniem bezcelowe.
Ale to tylko indywidualna opinia.
EDIT: jedyne co warto wymóc na radnych to zapewnienie realizacji tego projektu po ostatecznym zakończeniu i oddaniu obwodnicy.
To
raczej warto.
Nie piszę na pewno warto, bo jako Witek mam wątpliwości, jako członek Masy mieć ich nie mogę