Zaczynając od początku to:
0) Dokumenty strategiczne, tzw. Półkowniki. Kiedyś nikt ich nie czytał, nikt nie zwracał na nie większej uwagi - dzięki temu udało się na bardzo wczesnym etapie przemycić do Strategii Transportowej/Polityki Transportowej kilka rzeczy. Udało się w Studium umieścić sieć tras rowerowych (nawet aż za bogatą - 900km - 15 lat temu Warszawa miała może 100km tras rowerowych, budowała rocznie po kilka km, więc 900km tras to był kosmos).
Dlaczego Studium jest ważne? Bo ze Studium zapisy migrują do MPZP. A MPZP to jest prawo miejscowe - więc to ustawiło nam zasady gry na kolejnych 20 lat, bo zapisów MPZP nie można nie realizować. Gdyby nie one, wielu ddr dziś by nie było. A są, bo kiedyś ktoś wpisał je do Studium
To samo ze Strategią. Nikt jej nie czytał, wszyscy na nią lali w latach 90-tych. Ale teraz to fajny oręż, który przydaje się na wielu spotkaniach, konsultacjach itp. To dokument, którym podpieramy się my, podpiera się nim Puchalski, którym podpierają się dziś wszyscy. A od pewnego czasu jest też jakby bardziej "doceniany", nawet BDiK wydał go drukiem, by urzędnicy mogli poznać co kryje ;-)
1) Darmowy przewóz rowerów w zbiorkomie. Śmieszne, ale w 2002 czy 2003 roku to był ewenement w skali Polski - wszędzie indziej albo w ogóle nie wolno było, albo decydował kierowca (w praktyce jak wyżej), albo obostrzenia były takie, że jak wyżej. To było coś, co dało nam wiatr w żagle - pokazało, że można coś wygrać, że Warszawa może być w czymś wzorem dla reszty kraju. I do dziś jest, wciąż na śląsku się podpierają nami mówiąc "a w Wawie wożą rowery w autobusach i nic złego się nie dzieje".
2) Zmuszenie miasta by konsultowało z nami projekty rowerowe. Początki tego były śmieszne i straszne, naszego zdania nie brano pod uwagę, ALE od tego się zaczęła rowerowa zmiana w Warszawie. Gdyby nie te poczatki, dziś dalej bydowaliby z kostki i prowadzili ruch rowerowy po schodach.
3) Pierwszy Pełnomocnik w 2007 roku. Śmiesznie wyszło, bo dostaliśmy go od PiS, bo zwolniła go Hanka (dziś przedstawiana jako prorowerowa), bo pracował tylko 3 miesiące, z czego przez 2 w zasadzie nie miał uprawnień, bo przeciągały się formalności. Ale to był gigantyczny przełom. Po pierwsze dlatego że na fali pierwszego Pełnomocnika powstały Standardy (o czym niżej), po drugie dlatego, że Pan Plewako potrafił wejść na spotkanie dyrektorów, walnąć pięścią w stół i powiedzieć "ja tu jestem pełnomocnikiem prezydenta, robimy tak" (co zresztą prawdopodobnie było przyczyną jego szybkiego odwołania). Po trzecie dlatego, że pozostałością po Pełnomocniku jest Utkin i Kosmowski w BDiK, którzy robią nam dobrą robotę. Pozostałością po Plewako jest też Veturilo - tak, to wtedy zaczęto już poważnie myśleć nad rowerem publicznym! To NIE JEST dzieło Puchalskiego!
4) Standardy rowerowe. Najpierw tylko zarządzenie, że asfalt, w dodatku powszechnie zlewane, a potem już pełne standardy. I to te Standardy proszę Państwa ustawiły nam boisko do gry na kolejne lata.
5) Zmiany rowerowe w przepisach ogólnopolskich w 2011 i dalej do dziś. To był sukces w czterech wymiarach.
Po pierwsze zlikwidowano buble prawne. Było >5000 ludzi, którzy siedzieli za jazdę na rowerze po piwku w więzieniu! A ile osób nie wsiadało na rower ze strachu lub dlatego, że dostali jakiś bzdurny mandat? Jedne z tych zmian poprawiły nam zasady jazdy, inne infrastrukturę, ale wszystkie sprawiły, że ludzie chętniej wsiedli na rowery. Zwłaszcza przepisy od infrastruktury (choć dalekie od ideału), robić nam będą robotę przez kolejne lata.
Po drugie to był sukces medialny - rowerzyści wywalczyli sobie przepisy. LGBC nie wywalczyło sobie przepisów, przeciwnicy/zwolennicy aborcji nie wywalczyli sobie przepisów, wolne konopie nie wywalczyły zmiany przepisów, ruchy miejskie zrobiły to dopiero długo po nas, a rowerzyści mieli swój PoRD w 2011, swoje rozporządzenia później, a w międzyczasie i po cichu kilka innych prorowerowych zmian. To pokazało, że jesteśmy siłą, ale nie nam, a szeroko rozumianej gawiedzi, w tym politykom. Z góry poszedł wyraźny sygnał - rowery TAK. To bardzo BARDZO ważne! To nam będzie robić robotę (modę na rower) przez kolejne kilka (-naście?) lat. Puchalski mógł się wydarzyć na fali tych właśnie zmian, bo HGW zauważyła, że na rowerach można wygrywac politycznie!
Po trzecie to był sukces, bo pierwszy raz na taką skale udało się zorganizować i skoordynować ruchy rowerowe, media, ale i samorządy, by wspólnie grały do jednej bramki. Był moment, że mieliśmy własnych ludzi i dział rowerowy w GDDKiA (Hyła, Olek), w ministerstwie był bardzo prorowerowy Pan Stępień, w mediach siedziałem ja (Polska na Rowery) i Cinek (Niezła Jazda w TVP)... Znowu - doświadczenia z tego będą nam robić robotę przez kolejne lata. A Puchalski z ekipą tu się dosiadł do sukcesu na przedostatniej stacji, 75% roboty wykonano wcześniej
Puchalski, cały rowerowy sukces znany młodszej i krótszej stażem części ekipy to by się nie wydarzył, gdyby nie wszystkie rzeczy powyżej.
Aha, najwazniejsze - czy to są wszystko sukcesy Masy? Tak i nie. Masa jest jednym z narzędzi do osiągania celów. Fragmentem większej układanki. Wiele z tych sukcesów były osiąganych zarówno z pomocą Masy, jak i innymi środkami. Tu nie ma ostrej granicy, że coś wywalczyła Masa, a coś ZM, MdR, CZT, SPN, czy osoby prywatne. Zwłaszcza, że często te same osoby walczyły o to samo na rózne sposoby.