Może trochę nie wypada tak w debiutanckim poście ale co ja na to poradzę...
To była moja pierwsza Masa i nerwy na dobre puściły mi przy Moście Świętokrzyskim.
Może to kwestia nastawienia się na coś innego - do tej pory obserwowałem tu i ówdzie Masę i kojarzyła mi się z płynnym, spokojnym przejazdem. Po przeczytaniu FAQ na stronie byłem przygotowany na 'spacerek' po mieście ale rzeczywistość okazała się inna. Być może błędem było ustawianie się na końcu ale cóż - mnie nic bardziej nie doprowadza do szału niż 'rwana' jazda. Stoimy, stoimy, stoimy, ruszamy... wolno, szybciej, całkiem szybko, stoimy...
Inna sprawa, że jako neofita mam dość nieustabilizowane podejście do jazdy ale będę nad tym pracował. I na następnej Masie też będę
Organizacja nie jest idealna. Głównie dlatego, że ciągle brakuje ludzi do pomocy. I sprzętu dla tych ludzi.
Ale i sami uczestnicy też nierzadko nie pomagają - jeżdżąc po chodnikach, czy pod prąd, odrywają zabezpieczenie od obstawy skrzyżowań. Blokując drogę zabezpieczeniu, spowalniają docieranie ludzi od obstawy skrzyżowań na czoło. De facto tym zmuszają cały peleton do zatrzymywania się i czekania aż z przodu pojawi się tyle zabezpieczenia, by można było jechać dalej.
Pocieszenie jest takie, że na Masach zimowych, gdy ludzi jest mniej i raczej nie pojawiają się osoby przypadkowe, nie znające zasad, idzie to wszystko o wiele bardziej gładko. Dlatego polecam Masy zimowe, o ile męczą Cię letnie ;-)