Powiem więcej - tych kulturalnie wyprzedzających z odległości przekraczającej 1 metr
systematycznie przybywa. I bardzo mnie to cieszy. Ale zawsze znajdują się tacy "pospieszni",
którzy wszystkie przepisy mają w 4D, byle tylko być lepszym/szybszym/pierwszym.
Są takie ulice w mieście, gdzie na bezpieczne (zgodne z przepisami) wyprzedzenie
jednośladu miejsca jest po prostu za mało. Na moim "podwórku" są to przede wszystkim
Szaserów i Al. Waszyngtona. Jak nie może wyprzedzić z dystansem, a z przeciwka/na
sąsiednim pasie też jadą to się wciska na gazetę. Bo kto się będzie wlókł za rowerem 20
na godzinę jeżeli tu się jeździ 80 albo 100. Żeby Cię zabić wystarczy jeden dureń na tysiąc albo na jeszcze więcej. A jak na razie tych durni jest znacznie więcej.
Ale owi durnie mogą cię potrącić tak samo na jezdni, jak i na przejeździe rowerowym (a ci jadący setką po mieście to i na DDRze, jak im się wyleci z jezdni, co już wielokrotnie robili). Rzecz w tym, że jeśli trafisz na przejeździe na takiego idiotę, to koniec z tobą - bezwarunkowo, bez jakichkolwiek szans. Po prostu nawet gdyby bardzo chciał, nie zauważy cię dopóki nie pocałujesz mu szyby. Natomiast widząc cię z oddali ma przynajmniej szansę próbować w ciebie nie wjechać. Jadąc 100km/h i widząc cię np. ze 100m ma nadal 4 sekundy na reakcję.
I jeszcze drobiazg: do dbałości o bezpieczeństwo (najpierw własne - innych później)
dochodzi się z wiekiem. Za jakiś czas (chyba już niedługo) i Ty do tego dorośniesz.
Bardzo cieszy mnie, że zostałem odmłodzony. Może i "dorosnę". Niestety niektórzy nigdy nie wyrosną z braku odróżniania faktycznego dbania o bezpieczeństwo od uciszania swojego strachu. Zagrożenia od obawy. Rozwiązania od teatrzyku. Oceny istniejących zbiorów danych od budowania obrazu na podstawie pojedynczych, wyróżniających się obserwacji.
Każdy kiedyś zaczyna się robić pierdołowaty i nieśmieszny. Jeden wcześniej, drugi
później. Jeżeli chcesz pożyć dłużej bacznie obserwuj tę postać w lustrze. Refleks,
sprawność, szybkość, spostrzegawczość to nie jest coś co trwa wiecznie.
Opcje są dwie: albo sobie z tego sprawę zdajesz, albo kończysz tragicznie - czego
oczywiście Tobie (ani nikomu innemu) nie życzę.
Zgadza się. Któregoś dnia mój refleks będzie niedostateczny i po prostu nie zdążę na DDRze wyhamować przed kolejną przeszkodą. Dlatego jadę tam, gdzie mój refleks jest rzadko testowany, a przepisy jasne, zrozumiałe i oczywiste.
A co do miejsca rowerów poza jezdnią - to przekonują mnie o tym kierowcy, z którymi
wdaję się w dyskusje na temat założeń, celów i sensu istnienia Masy Krytycznej.
Miewają naprawdę konkretne argumenty, z którymi czasami trudno się nie zgodzić.
A zastanawiałeś się kiedykolwiek, czy ci kierowcy wypowiadają swoje opinie, czy po prostu racjonalizują swój sposób myślenia?
Np. kwestia ubezpieczenia od szkód wyrządzonych w wypadkach.
Dyskusja na temat ubezpieczenia od OC już na forum była. Poszukaj, bo tam padło sporo argumentów pokazujących, dlaczego twierdzenie o obowiązkowym ubezpieczeniu od OC nie ma sensu. W skrócie sprawa: sprowadza się do zrozumienia, po co jest ubezpieczenie od OC. Bo, wbrew temu co próbuje wcisnąć wielu kierowców, nie ma to wiele wspólnego z faktem poruszania się po drodze. Przesłanki są zupełnie inne i dotyczą np. rolników, organizatorów imprez masowych czy architektów, ale w żaden sposób nie mogą dotyczyć rowerzysty.
Mimo wręcz chorobliwego już sknerstwa zacząłem się zastanawiać, czy nie wykupić
OC rowerzysty. O błąd coraz łatwiej, a następstwa mogą być kosztowne.
Gdybym jeździł jako kurier albo codziennie robił po 60km, to może zastanowiłbym się nad ubezpieczeniem, bo szansa spowodowania szkody byłaby znacząca. Jednak póki co prędzej zrobię znaczącą szkodę jako zwykła osoba (dwunożna, dwułapna, niekoniecznie piesza) niż jako rowerzysta.