Fakt że chyba już teraz teoretycznie powinniśmy ustępować pieszemu zanim nam wejdzie pod koła.. O co tu chodzi?
Mi się wydaje że to może być przegięcie w drugą stronę. Pieszy będzie mógł nam równie dobrze wskoczyć pod koła i będzie że ktoś mu nie ustąpił pierwszeństwa.. Przecież i tak już teraz trzeba mieć oczy dookoła głowy... A może przesadzam? Co myślicie?
Nie to nie przegięcie. Właśnie o to chodzi, żeby pieszy miał PRAWO do wskoczenia nam pod koła tam gdzie mu wolno. Również przechodząc po pasach przez DDR. Chodzi o to, żeby pieszy wchodził na pasy jako przedłuzenie chodnika tak po prostu, a nie czaił się i czekał ruski miesiąc aż ktoś się zlituje. Żebyśmy Ty i ja przejeżdżali przez przejazd rowerowy tak po prostu, bez kupy w gaciach że nas blacha zdejmie (jak mnie rok temu). Żebym ja puszczając 10 latka samego do szkoły nie patrzył w komórkę gryząc paznokcie, póki nie zadzwoni. Żeby w końcu zmieniła się mentalność użytkowników ruchu, że to pieszy ma najbardziej przej..ne i w związku z tym to kierowca mając w ręku tonę stali ma UWAŻAĆ na innych.
Kierowca jadąc po mieście ma się bać. Ma być non stop przygotowany do tego, że może komuś zrobić krzywdę. I ma jechać tak i z taką prędkością, żeby maksymalnie ograniczyć szansę spowodowania wypadku. A zbliżając się do przejścia ma zachować szczególną ostrożność. Czyli ma spiąć poślady, jeżeli trzeba zwolnić, wytężyć wzrok,słuch, węch i moc Jedi. Bo gdzieś tam jest pieszy który zbliżając się do przejścia i na nim będąc ma się czuć bezpiecznie. Dotyczy to też przejść przez DDR, a więc nas tu zgromadzonych.
Przypominają się 2 zdarzenia z życia wzięte, pokazujące jak wygląda mentalność kierowców w krajach, przykro mi, ale deczko bardziej cywilizowanymi niż nasz:
Austria, 2005, miateczko Gmunden na przedgórzu alpejskim: idziemy z żoną i 2-letnim mikrobem snując się bez celu. Przystaneliśmy w pobliżu (tak z 1,5 m) od przejścia dla pieszych zastanawiając się co dalej. Samochód jadący ulicą obok stanął i CZEKAŁ. Po jakiś 20 sekundach zorientowałem sie w czym rzecz i machnąłem mu reką żeby jechał. Uśmiechnął się, podziękował i ruszył. Jakbym się nie ogarnął to by stał i godzinę jakby było konieczne.
Norwegia, 2004, zadupie 50 km od Oslo przy autostradzie ze Szwecji. Wracamy lekko podcięci na camping, po drodze niestety autostrada, a do najbliższego przejścia akurat 1,5 km. Polacy, szlachta, heja na skróty przez autobahn. WSZYSTKIE samochody, na obydwu pasach zatrzymały się i grzecznie czekały aż banda matołów sie przeprawi. Od razu uprzedzam, nie popieram naszego czynu, zachowaliśmy sie jak debile, Chcę tylko pokazać jak traktowani sa w w/w krajach piesi.
To sa kraje w których każdy kierowca żyje ze świadomością, że jak przekroczy prędkość o głupie 3 km/h, że jak będzie jechał na autostradzie 5m za blisko poprzedniego pojazdu i że jak wyprzedzi rowerzystę o troche za blisko to ma praktycznie GWARANCJĘ paruset euro w plecy. I, do cholery, tak musi być u nas bo inaczej się nic nie zmieni.
Tylko nieuchronność bolesnej kary może coś zmienić. Tak Holandia w latach 60-70 boleśnie wyleczyła kierowców, tak brytole poradzili sobie z kibolami. Da się.
Dopóki mandat za usiłowanie zabójstwa, jakim jest przejeżdżanie na czerwonym i jazda po mieście stówą będzie wynosił 5 stówek to sorry.
Niech ktoś mi wyjaśni dlaczego wielu z tych idiotów wyprzedzajacych nas na gazetę i walących 150 po Moście Grota wjeżdżając do takiego powiedzmy Monachium zwalnia grzecznie do 50 i zamienia się w idealnych, iście europejskich kierowców. Jaaa ciee, czary?
Sory za długi post, ale chcieli mnie dzisiaj rozjechać z 5 razy w tym j..m deszczu i mam focha.