O ile z resztą się zgodzę, to jednak prowadzić przez 30-50km rower z flakiem to średnia przyjemność. A dętka, najtandetniejsze łyżki i nie mniej chińska pompka zajmują tyle, co nic i mieszczą się w torbie pod ramę albo podsiodłowej.
Oczywiście pompka nie mieści się w torbie. Ale można ją zamontować gdzie indziej, gdzie też nie przeszkadza .
Moja pompka się w torbie mieściła, nawet w piterek mały szło ją upchnąć, ale nie to jest najważniejsze.
Może to kwestia, że gumę łapię średnio co dwa-trzy lata, ale nie czuję potrzeby wożenia na wyprawy dwóch dętek (mam koła w różnych rozmiarach), ani tym bardziej jednej. Łyżek nie woziłem i nie używam nawet w domu, bo wieloma rzeczami można je łatwo zastąpić - choćby kluczami do mieszkania, sztućcami które i tak bierze się na wyprawy, czy dowolnym wkrętakiem. Kluczy żadnych do zdejmowania koła nie potrzebuję, więc oczywiście też ich nie wożę.
Poza tym kto Ci każe prowadzić rower 30 czy 50km? Z takiej patowej sytuacji na trasie jest 100 różnych wyjść:
1) jedziesz na flaku (porządne obręcze spokojnie wytrzymają delikatną jazdę po asfalcie - sprawdzone),
2) zalepiasz dętkę (np taśmą klejącą, nalepkami na źle zaparkowane samochody itp), pompujesz i jedziesz - powietrze uchodzi na tyle powoli, że da się gdzieś tam dojechać. Potem można dopompować i jechać dalej. I znowu, i znowu. Sprawdzone.
3) walisz w oponę siana, trawy lub czegokolwiek i jedziesz delikatnie
4) zostawiasz rower przypięty do dowolnego słupa (zabierasz tylko kosztowności), wsiadasz w PKS lub łapiesz okazje i po godzinie wracasz z miasta z dętką
5) Wyciągasz telefon i dzwonisz do kumpla po pomoc
6) Zachodzisz do pierwszego lepszego gospodarstwa w najbliższej wsi - prawdopodobnie mają swoje rowery, a że do miasta daleko, to zwykle i jakieś łatki/dętki mają na zapas. Jak nie pomaga, sprawdzasz kolejne domy (o ile gospodarz nie wskaże Ci kogoś konkretnego do pomocy, nie pojedzie z Tobą do miasta, albo nie obdzwoni sąsiadów w tej sprawie). Zdziwiłbyś się jak ludzie potrafią być pomocni w takich sytuacjach. Kiedyś kumplowi pękł widelec i od Otwocka kontynuował wycieczkę drugim rowerem. Dwa dni później odwieźliśmy go autem i odebraliśmy jego rower zostawiony "w zastaw".
7) Zatrzymujesz innego rowerzystę, prawdopodobnie wozi wszystko tak jak Ty
...
Jesteś strasznie mało kreatywny w temacie radzenia sobie z usterkami na trasie
Widać, że ani nie jeździłeś na rowerze powiedzmy 20 lat temu, gdy dostęp do części rowerowych był dużo gorszy, ani nie miałeś poziomki, w której potrafią się różne usterki zdarzyć na trasie i trzeba sobie z nimi umieć radzić samemu i bez całego warsztatu pod ręką.