Przy wjeździe na rondo i tak trzeba ustąpić, niezależnie od pasa rowerowego. Wątpię, by nie stanął tam A-7.
Jeśli pas rowerowy będzie dociągnięty do samego ronda, to dlaczego samochody jadące obok miałyby mieć pierwszeństwo na rondzie?
Gdyby pas urywał się przed rondem, to tak - wtedy rowerzysta wjeżdża na pas zajmowany przez samochód obok i ten samochód ma pierwszeństwo. Ale jeśli cyklopas kończy się bezpośrednio na wjeździe na rondo, to nie zachodzi opisana wyżej sytuacja. I rowerzysta, i jadący obok samochód ustępują pierwszeństwa - zgodnie z A-7 - pojazdom na rondzie, a następnie obydwaj - równorzędnie - wjeżdżają na to rondo. Wg mnie pierwszeństwo w tym przypadku nie jest ustalone.
I nie widzisz w tym żadnego problemu, że dwa pojazdy jadą obok siebie na zakręcie w prawo (wjazd na rondo), potem w lewo (po rondzie) i znowu w prawo (zjazd z ronda)? Nie widzisz problemu, że nie wiadomo, kto ma pierwszeństwo i wszystko idzie na żywioł? A co będzie jak np rowerzysta z prawej zechce jechać w lewo (zostać na rondzie), a kierowca zechce je opuścić i skręcić w prawo? W lusterkach w takiej sytuacji gówno widać, pierwszeństwo nieustalone... najlepszego
Dociąganie pasów na same rondo w praktyce kończy się tym, że rowerzysta pojawia się w martwej strefie większych pojazdów i w miejscu, gdzie np koła trzeciej osi autobusu przegubowego będą ścinały zakręt. W Wlk Brytanii mają full wypadków z dużymi pojazdami (tzw HGV), bo sobie bezmyślnie narobili takich pasów na różnych rondach i skrzyżowaniach.
Przed rondem kierowca zawsze patrzy się w LEWO. Trudno wymagać, by jednocześnie patrzył naraz w dwie strony - w lewo czy może wjechać na rondo i w prawo wypatrując cyklistów w martwej strefie. Możemy (i powinniśmy) wymagać od kierowców więcej uwagi dla niezmotoryzowanych. Ale nie powinniśmy wymagać czegoś, co jest fizycznie nie do zrobienia, bo wymaga zdolności nadperzyrodzonych
Przypomnę, że nieprzypadkowo w 2011 roku dopuszczono rowerzystom możliwość wyjazdu na środek pasa ruchu! Chodziło właśnie o wyeliminowanie sytuacji, w których na rondzie i bezpośrednio przed nim rowerzysta jest z prawej strony auta i jest Mu zajeżdżana droga.
Tymczasem Ty proponujesz by to puścić na żywioł... Nie mam wątpliwości, że Ty sobie dasz radę, ja pewnie też. Niestety nie każdy ma takie doświadczenie jak my
Chyba że pokusimy się o interpretację tej sytuacji jako zmiany pasa ruchu przez obydwa pojazdy, czyli typowy skręt z dwóch pasów w jeden. W tej sytuacji pierwszeństwo ma pojazd wjeżdżający na pas z prawej.
A możesz powiedzieć na jakiej podstawie prawnej? Tak z paragrafem wskazanym.
Pytam, bo moim zdaniem się mylisz.
Rowerzysta znaczy się. Ale nie chciałbym być w skórze prawnika, który miałby przed sądem wybronić takiego stanowiska.
:-)
Jeżeli koniecznie chcemy ustalać pierwszeństwo, to można skończyć pas przed rondem. Rowerzysta ma wtedy obowiązek ustąpić pierwszeństwa, ale przy braku zwężenia połączenie ruchu z obydwu pasów zachodzi płynnie.
IMO skończenie pasa przed rondem to najlepszy pomysł. Bo wtedy rower i auto owszem, pojawiają się obok siebie, ale NA PROSTYM ODCINKU DROGI, gdzie widoczność w prawym lusterkach jeszcze jakaś jest. I mają te 20-50m by się posortować ZANIM dojadą do łuku.
Badania holenderskie wskazują, że na rondach najlepiej w pasy rowerowe się nie bawić, bo one POGARSZAJĄ bezpieczeństwo rowerzystów. Holendrzy tego nie robią tylko zawsze separują wyspami lub separatorami by uniknąć ścinania, w Danii widziałem rondo z pasem w jednym miejscu w całym kraju (o niemal zerowym ruchu aut) przy czym miejscowi twierdzili, że to zaszłość historyczna i już tak nie robią.
Tak samo drogi rowerowe po obwiedni ronda (dookoła jego) - Holendrzy nabudowali tego kiedyś od cholery i teraz kombinują czym to zastąpić wymyślając różne patenty:
http://www.youtube.com/watch?v=fR5iX7OHSZUhttp://www.youtube.com/watch?v=fxN2atgF7tQNatomiast ich podręczniki już radzą by ruchu przez ronda albo nie prowadzić wcale (np robiąc takie skróty jak w Wawie), albo by prowadzić je na zasadach ogólnych.
Żeby musieć faktycznie zatrzymać się lub zwolnić w celu ustąpienia pierwszeństwa, rowerzysta musiałby mieć drogę na chama zajechaną przez samochód, którego kierowca w ten sposób złamałby nadrzędną zasadę powstrzymania się od działań, które blablabla. Na Dźwigowej jest zrobione takie połączenie i działa bez konfliktów.
Tylko na dźwigowej to jest na PROSTYM odcinku, a nie na wjeździe na rondo, gdzie kierowca ma ograniczoną możliwość obserwacji w lusterkach tego co z prawej i gdzie wypatruje pojazdów z LEWEJ, więc w prawo w ogóle się zwykle nie patrzy.
Szczerze mówiąc, gdybym jechał samochodem z przyczepą, ciężarówką, lub autobusem, to bym właśnie dopychał się do prawej krawędzi jezdni w takiej sytuacji. Nie ze złośliwości, czy by blokować Ci drogę, ale dlatego by nie wpuścić nikogo tam, gdzie nawet nie zobaczę jak po nim przejadę.