Nie no, są sposoby na uspokojenie ruchu inne niż progi.
Progi były przykładem. Chodzi mi generalnie o utrudnianie życia wszystkim kierowcom tylko po to, żeby utrudnić przekraczanie prędkości tym, którzy przekraczają.
Na pewno jak się buduje prostą drogę 2x3 szerokie pasy i stawia ograniczenie do 50, to to są jaja.
Drogę 2-3 pasy buduje się - przynajmniej w teorii - dlatego, że musi mieć odpowiednią przepustowość. Poszerzanie ich w nieskończoność, co pokazuje przykład USA, nie ma sensu i należy szukać innych rozwiązań, ale to jest jedno z narzędzi radzenia sobie z dużym ruchem. Oczywiście wielopasmówki zachęcają do przekraczania prędkości (bo dają złudzenie, że jest "bezpieczniej"), ale nie można winić drogi za to, że ludzie są głupi. A samochody gdzieś pomieścić trzeba.
Prawda ale tylko w połowie. To co piszesz opiera się bowiem na milczącym założeniu, że rowerzysta MUSI utrudnić jazdę autobusowi. Tymczasem większość buspasów, o których mówimy jest bardzo krótka. Taki pas na Jerozolach jest poszatkowany na odcinki liczące może 400 metrów, a nierzadko i 100.
I teraz niech ten autobus jedzie 50km/h (więcej mu nie wolno), to te 400m pokonuje w 29 sekund. Niech go teraz spowolni rowerzysta do 20km/h (ja jeżdżę szybciej, ale liczmy takiego cyklistę-zawalidrogę). Autobus, w najgorszym wypadku, gdy cyklisty nie da się wyprzedzić przez całe 400 metrów, straci... 43 sekundy
A w praktyce jeszcze mniej, bo autobus przecież nie jedzie cały czas 50km/h, tylko musi się do tej prędkości rozpędzić spod świateł, potem z niej wyhamować, potem się okaże że po drodze jest jeszcze jakiś przystanek (znowu hamowanie i rozpędzanie, że o staniu nie wspomnę)... średnia prędkość autobusu w Warszawie na tych najszybszych liniach nie przekracza 30km/h. A to już oznacza, że w najgorszym wypadku, gdy cyklisty nie da się wyprzedzić przez całe 400 metrów autobus straci...24 sekundy. No dramat po prostu i horror, który rozwali rozkłady jazdy w całym mieście.
Ale skoro robi się buspasy, to właśnie po to, żeby komunikacja miejska mogła po nich jechać bez spowolnień. Nie ma znaczenia, czy spowolniona ma być przez inny samochód czy przez rowerzystę - tego spowolnienia ma nie być. Jaki jest sens robienia buspasów, które nie bardzo działają?
Zgadzam się. To teraz trzeba tylko na cito przebudować Jerozolimskie, Marszałkowską, most Poniatowskiego i jeszcze kilka innych innych ulic (na szczęście nie mamy tych buspasów dużo, a wzdłuż niektórych są drogi rowerowe), by zlikwidować przyczynę. Będzie to kosztowało pewnie jakieś miliardy złotych (których nie ma w kasie miasta), ale jak robić to porządnie, a nie tam jakieś tabliczki dopuszczające rowery za 300zł wieszać.
Pytanie brzmi - co ma szansę stać się wcześniej: Tabliczki dopuszczające rowery (tymczasowa prowizorka przecząca idei buspasów) czy kompletna przebudowa tych ulic z wydzieleniem na niej miejsca dla rowerzystów? Za ile lat może się dokonać taka przebudowa - dożyjemy?
Jedna uwaga: ja nie przeczę temu, że taka prowizorka może mieć sens. Przeczę twierdzeniu o bzdurności przepisu.
Buspas na Marszałkowskiej ma 6 metrów szerokości, więc tam akurat nie ma żadnego problemu i spokojnie można wpuścić rowery. Co do reszty: kwestia tego, jakie będzie natężenie ruchu rowerowego. Owszem, z naszej perspektywy będzie ok, ale pasażerowie zbiorkomu, którzy muszą jechać za rowerzystą 20km/h nie będą już zadowoleni, więc zaraz będzie biadolenie. Może mam skrzywioną perspektywę, bo generalnie zwisa mi, którym pasem mam jechać, więc też nie mam jakiegoś szczególnego parcia w stronę zezwolenia na jazdę buspasami.
Mnie bardziej zastanawia, po co np. na Królewskiej są całodobowe buspasy
O właśnie, przy okazji buspasów:
Koledzy i koleżanki rowerzyści! Patrzcie na znaki. Większość buspasów w Warszawie obowiązuje tylko przez kilka godzin na dobę!Rzeczywiście nie chodzi o sam przepis, a o zastosowanie - wykluczanie ruchu rowerowego i postawienie niechronionych uczestników ruchu w niebezpiecznej i niekomfortowej sytuacji. Przy braku osobnej DDR miasto powinno umożliwić jazdę rowerem po buspasie, bo inaczej przyzwyczaja do łamania przepisów. Nie widzę sensu w fikcyjnej organizacji ruchu, gdzie 2% rowerzystów jeździ zgodnie z przepisami.
Ale w zamian proponujesz zastąpienie fikcyjnych przepisów fikcyjnymi buspasami
.
Poza tym jest jeszcze jedna rzecz: linia oddzielająca buspas od normalnego pasa, to nie jest mur - autobus może częściowo ją przekroczyć i wjechać na "normalny" pas by wyprzedzić wolnego rowerzystę.
Jeżeli jest ciągła, to nie może. To jedno. Drugie: jeśli jest korek, a własnie wtedy buspasy są potrzebne, to autobus też nie ma gdzie zjechać, bo lewe pasy są zablokowane przez stojące w korku samochody. Jeśli autobus może wyprzedzać, to nie ma korka, a skoro nie ma korka, to i buspas nie powinien obowiązywać.