Od kilku miesięcy ma pracę zmuszającą mnie do błyskawicznego przemieszczania się po Polsce i jazda z prędkoscią 15o km/h jest dla mnie czymś normalnym
Sorry, dla mnie to nigdy nie będzie normalne. Może na autostradzie lub ekspresówce, ale nie na normalnej drodze krajowej. Choć szczerze powiedziawszy to i po autostradach nie zdarza mi się jeździć 150km/h.
Czy jeżdże niebezpiecznie... Nie bo można jeżdzić szybko i bezpiecznie tzn szybko gdy na drodze nie ma innych uczestników ruchu drogowego
Nie ma innych uczestników, dobre. A kiedy na otwartej drodze publicznej masz taką gwarancję, że nie pojawi się żaden inny uczestnik ruchu lub zwierze? Bo moim zdaniem nigdy!
Przykładzik. W marcu jechałem grzecznie 90km/h krajówką, za miastem. Wczesny ranek, pusto, pogoda idealna, droga prosta i równa, widoczność po horyzont, a ja wypoczęty i w pełni sił - nic tylko grzać, "bo bezpiecznie". Założę się, że jechałbyś tam te swoje 150 km/h, bo droga naprawdę zachęcała by docisnąć gaz.
Jakieś 40-50m od maski na drogę wlazł mi facet (jak się potem okazało - pijany), który wcześniej szedł sobie z prawej, wzdłuż drogi, poboczem, w ogóle nikomu nie wadząc. Zbliżając się do Niego zdjąłem nogę z gazu, ale nic nie zdradzało, że może zacząć przechodzić przez drogę, albo że jest pijany i może coś odwalić. Na pewno byś na jego widok nie hamował z tych 150km/h do 90km/h.
Gdy wlazł, próbowałem ominąć go z lewej, jednocześnie hamując i trąbiąc by choć się zawahał, bo tyle wystarczyłoby bym go ominął. Niestety na dźwięk klaksonu i pisku kół gość wpadł w panikę i zaczął biegiem uciekać na LEWE pobocze, czyli wprost pod moje koła. Koszmar kierowcy, bo już nic nie mogłem zrobić. Zwolniony film z twarzą człowieka rozwalającą się o szybę dokładnie na wysokości oczu kierowcy, z ramieniem łamiącym się o przedni słupek, z nogami rozrywającymi przedni zderzak i gnącymi stalowe osłony pod nim, a potem z ciałem lecącym w powietrzu i bezwładnie obijającym się o barierę energochłonną po lewej stronie drogi.
Co z tego, że pijany! Co z tego, że prawdopodobnie sąd mnie uniewinni... jako kierowca ZAWIODŁEM, bo powinienem był to przewidzieć, a nie przewidziałem. Muszę żyć, z tym, że potrąciłem i wysłałem do szpitala człowieka. Nie sądzę, bym zapomniał tą twarz rozwalającą się o szybę do końca życia.
A teraz najważniejsze: Facet przeżył wyłącznie dlatego, że jechałem wolno i przepisowo. Ja walnąłem gościa może przy 30-40km/h bo większość prędkości udało się wytracić na tych 40 czy 50 metrach jakie mnie do niego dzieliło. Uciekanie w lewo dało mi może jeszcze ze 2-3 metry ekstra na hamowanie. Przy takiej prędkości pieszy ma jakieś 50% szans na przeżycie (przy 60km/h ma już tylko 10%). Z mediów wiem, że podobno złamał tylko bark i się potłukł, co wydaje mi się wręcz niesamowite, bo udzielając mu pierwszej pomocy musiałem przywracać oddech, a facet był nieprzytomny.
Jadąc 150km/h "bezpiecznie" walnąłbym go tak gdzieś z prędkością 130 km/h, bo na dystansie tych kilkudziesięciu metrów więcej z pewnością bym nie wyhamował. O ile w ogóle zdążyłbym zacząć hamować, bo przy 150km/h w sekundę auto przejeżdża 41,5 metra, a przecież nikt nie jedzie np 6 godzin non stop w pełni skoncentrowany, by cały czas mieć czas reakcji 0,5 sekundy. Zrobiłbym z gościa miazgę taką, że nawet w worek na zwłoki ciężko byłoby go pozbierać. Kto wie, czy po zderzeniu nie wyleciałbym autem w krajobraz i nie uszkodziłbym też osób we własnym samochodzie. I być może poszedłbym za to siedzieć jako współwinny lub winny śmierci człowieka.
Wszystkiego na drodze przewidzieć się nie da, bo tak przewidując wszystko to byś zwariował, popadł w paranoję i w ogóle nie wyjechał spod domu. Wsiadając do auta już z założenia ignoruje się potencjalne zagrożenie - zwłaszcza, że w 99,99% przypadków ono pozostaje wyłącznie teoretyczne, potencjalne i nic złego się nie dzieje. To usypia czujność i powoduje, że wcześniej czy później każdego coś na drodze zaskoczy.
Dlatego niestety znaczenie ma to, z jaką prędkością jedziesz, gdy już coś nieprzewidywanego się wydarzy. Możesz się zarzekać, że masz super refleks, auto, hamulce, opony, ale praw fizyki nie przeskoczysz. Długość drogi hamowania rośnie wraz z prędkością samochodu, a w zasadzie wraz z jego energią kinetyczną. Czyli droga hamowania zwiększa się nie liniowo, a w kwadracie prędkości! Manewrowość spada wraz z prędkością samochodu - znowu: w kwadracie prędkości. Przy 150km/h to co Ci wychodzi, wybiega lub wyjeżdża pod koła 50m przed Tobą możesz opisywać już w czasie przeszłym. O ile zdążysz w ogóle to dostrzec, bo im szybciej tym bardziej siada widzenie peryferyjne i tym trudniej jest zareagować na czas.
Dlatego NIE, nie da się jechać szybko i bezpiecznie. To możliwe na rajdzie, gdzie droga jest wyłączona z użytku i zabezpieczona, a Ty masz pilota, który dyktuje Ci z kartki każdy zakręt, górkę i wybój na trasie. A i tam auta wypadają z drogi i zabijają ludzi. Na normalnej drodze, w normalnym ruchu, gdzie jedziesz normalnym autem, zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidywanego i niezawinionego przez Ciebie, co Cię po prostu zabije (czego Ci oczywiście nie życzę). Na dłuższą metę nie ma czegoś takiego jak "szybko i bezpiecznie".