Wczoraj, ponieważ nie byłem wprowadzony w szczegóły dotyczące powodów odwołania masy, a sytuacja wydarzyła się po raz kolejny, skłonny byłem sądzić, że władze i policja testują nas pod kątem zlikwidowania przejazdów masy krytycznej. Nadal tak uważam, według mnie te dwie sytuacje to realizacja opracowanego planu rozbicia środowiska rowerowego.
Dlatego tak ważne jest, że rowerzyści wyjechali na miasto. Że Policja latała potem jak osy wokoło zniszczonego gniazda próbując żądlić kogo popadnie i nie wiedząc co się dzieje.
To pokazało, że to Oni potrzebują nas, a nie my ich. My możemy w ogóle nie robić Masy, nic nie legalizować i cykliści nadal będą świetnie się bawić na mieście w kilkaset lub ponad tysiąc osób. W jednym peletonie, albo w wielu rozsianych po całym centrum. TO JEST SIŁA. I pod tym względem to był sukces rowerzystów. Jak będzie trzeba - mam nadzieje, że rowerzyści będą w stanie go powtarzać.
Ale nie powinniśmy sami stwarzać pretekstu do powstawania takich sytuacji.
Pełna zgoda. Wtopa ze zbyt późnym zgłoszeniem była po naszej stronie i to się nie powinno powtarzać.
To żadne usprawiedliwienie, ale pewnie zdarzałoby się rzadziej, gdyby do pomocy w Masie, do organizowania (a nie tylko do zabezpieczania) było zwyczajnie więcej osób. Batory jest po prostu przeciążony (podobnie jak ja, Trupek i jeszcze inni którzy coś organizują), a póki co nie ma nikogo, gdy byłby w stanie nas odciążyć. Powtórzę - to żadne usprawiedliwienie. Ale warto mieć tego świadomość, że doba nie jest z gumy i bez nowych osób do organizacji to się będzie powtarzać.
W najbliższej przyszłości przekonamy się, czy decydenci pójdą za ciosem i zaczną eskalować trudności i ograniczenia dla Warszawskiej Masy Krytycznej. Obym się mylił...
Wróćmy do historii... Na początku, przy pierwszych legalnych Masach była prawdziwa wola współpracy ze strony Policji i Urzędu. Nawet jak ktoś czegoś niedopełnił (np spóźnił się z pismem, źle je zaadresował itp), przejazd jechał jak gdyby nigdy nic. Nie szukano haczyków, wszyscy mieli świadomość, że dopiero się uczymy jak zgłaszać takie imprezy. Wszyscy mieli świadomość, że bez zgody i tak ludzie pojadą i że to dla nich więcej roboty niż przy zalegalizowanym przejeździe. Teraz chyba pamięć tamtych dni gdzieś zanikła, bo tej woli już nie widać.
Dziś oczywiście wszyscy są dla wszystkich mili i uprzejmi, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Masa i w ogóle każda demonstracja, przejazd, przemarsz, czy impreza, to dla urzędników i Policji dodatkowa robota. Logicznym jest i wcale mnie nie dziwi, że czepiają się byle okazji, byleby z siebie część tej dodatkowej roboty zdjąć. Nie pamiętają dawnych dni i tego, że osoby legalizujące Masę nie są wcale najważniejsi, bo ludzie mogą pojechać na miasto także bez nas i bez Masy.
Sądzę, że należało by wprowadzić zwyczaj (np. dwa razy w miesiącu, poza regularną masą) spontanicznych przejażdżek po mieście (godzina dla roweru). Trzeba by określić datę, godzinę i miejsce spotkania i dopiero przed godziną rozpoczęcia akcji podać rejon, po którym będziemy jeździć. Absolutnie nie ujawniać trasy wcześniej. Jasne, że trzeba wybierać okolice bardzo uczęszczane, ronda, skrzyżowania po to, aby w sposób praktyczny doskonalić się w technice jazdy po mieście.
Jak już dobrze opanujemy technikę takich przejazdów, w kolejnych akcjach można by zmieniać miejsce koncentracji albo w ogóle nie zbierać się wcześniej, tylko od konkretnej godziny jeździć po ustalonych w poufny sposób rejonach miasta. Natomiast zebrać się na zakończenie, może pod kolumną, aby np. przeprowadzić szkolenie ze znajomości PORD, porozmawiać o sprawach rowerowych, wymienić się doświadczeniami.
Zgadzam się, że "Godzina dla roweru" powinna zostać z nami. Jak na pierwszy raz, wyszło nieźle, a potencjał jest jeszcze większy. To może być "nowa świecka tradycja", tak jak kiedyś Nocna Masa, która też przecież miała być jednorazowym wydarzeniem
Z jedną uwagą - ja bym się nie koncentrował na starcie. W momencie, gdy wszyscy są w jednym miejscu, w grupie, łatwo sprawić, by Godzina się nie odbyła. Co innego po jeździe - wtedy zebranie się na placu Zamkowym jest już spoko i raczej nie grozi tym, że "Godzina" się nie odbędzie
Osobiście zamierzam jeździć rowerem po Warszawie w
piątek 10 maja i potem drugi piątek każdego miesiąca, o godzinie 18:00 - 20:00. Będę sobie jeździł w tej samej okolicy co w ostatni piątek (szeroko rozumiane okolice Rotundy - od Konstytucji do Bankowego i od Zawiszy do Palmy). Każdy rowerzysta jadący zgodnie z prawem, którego w tym terminie i miejscu minę, wyprzedzę, spotkam, pozdrowię, przepuszczę na skrzyżowaniu itp będzie miodem na moje serce. Potem zjadę sobie na Zamkowy by chwilę odpocząć, a stamtąd pojadę do domu.Oprócz znajomości przepisów ruchu drogowego bardzo istotne będzie też szkolenie w kwestii zachowania się w przypadku interwencji policji lub służb porządkowych (czy straż miejska ma w ogóle w tym zakresie jakieś uprawnienia?), aby w maksymalny sposób pomóc tym służbom w pracy. Policja w swoich działaniach prewencyjnych i represyjnych MUSI opierać się na przepisach prawa i pusty śmiech mnie ogarnia, kiedy poznany wczoraj policyjny motocyklista straszy mnie 500-złotowym mandatem albo sądem za to, że nie jadę gęsiego albo w 15-osobowej grupie. Istnieje taryfikator mandatów, gradacja wysokości kary według wagi wykroczenia, procedury odwoławcze itd. Przydała by się zapewne pomoc doświadczonych prawników.
Nie jestem specem, ale z doświadczenia:
- Przede wszystkim musi być powód zatrzymania. Warto o niego zapytać, gdyby Policjant zapomniał go nam podać. Warto dopytać DOKŁADNIE, bo często odpowiedź jest lakoniczna. Gdy Policjant mówi, że zatrzymuje "prewencyjnie", dobrze by powiedział jakiemu przestępstwu lub wykroczeniu zapobiega.
- Policjant MUSI się wylegitymować na żądanie. Warto o to poprosić, dane dokładnie zanotować. Mają obowiązek nam to umożliwić.
- Wszelkie spotkania z Policją można rejestrować zarówno głos jak i wideo, można je też publikować w sieci. Policjanci na służbie to są osoby publiczne, ich wizerunek w trakcie pracy nie podlega ochronie.
- Zawsze warto mieć świadków na wszystko co się robi przed i w trakcie ewentualnego zatrzymania. Jeszcze lepiej mieć wszystko nagrane
Super jest, gdy mamy i świadków, i nagranie.
- Mandatu warto nie przyjmować, jeżeli uważamy, że nie zrobiliśmy nic złego. Przyjęcie mandatu oznacza PRZYZNANIE SIĘ DO WINY. Ewentualny sąd nie gryzie, a jak pokazują przykłady, często uniewinnia lub zmniejsza wymiar kary.
- Jak Policjant proponuje za byle przewinienie 500zł mandatu, to wiedzcie, że to jest stawka MAKSYMALNA i warto się nie zgodzić na przyjęcie takiego mandatu.
- W przypadku próby na alkoteście mamy prawo ŻĄDAĆ protokołu z badania, a policjant nie ma prawa go nie wydać.
- Warto też wiedzieć, że ilość Policjantów (zwłaszcza tych z Drogówki) jest bardzo, BARDZO ograniczona. Skoro już nas kontrolują, nie poganiajmy ich, nalegajmy by funkcjonariusz swoje zadania wykonał spokojnie i dokładnie. Dokładnie wypytajmy czego nie rozumiemy, poprośmy kulturalnie o wyjaśnienie wszystkich naszych praw i obowiązków.
- W razie gdyby Policjant był niemiły, opryskliwy, zachowywał się niezgodnie z prawem i procedurami, warto pisać do komendy pisma z żądaniem ukarania takiego hańbiącego mundur policjanta.
-Oczywiście, gdy nasza wina jest ewidentna, przyjmujemy mandat. Każdy popełnia błędy, a Policja jest po to, by prawo respektować. Żadnego żalu do Policjanta nie możemy mieć, On wykonuje swoją pracę.
-Warto znać Prawo o Ruchu Drogowym, by wiedzieć kiedy i jak powinniśmy jeździć.