Jest. Ale prawda jest taka, że jak znasz przepisy, to jaka by nie była forma, to Ty i tak zdasz
Chcesz powiedzieć, że ów dyrektor WORD-u nie znał przepisów?
Ten z ZIelonej Góry? Tak, nie znał przepisów, sam zresztą wprost o tym powiedział, że poległ na pytaniach z jazdy z przyczepą, a nigdy tego nie robił, więc i go te przepisy nigdy nie interesowały.
To bardzo interesujące stwierdzenie, które może zonaczać, że nie tylko system nauczania jest do luftu, ale i służby egzaminujące stoją na... opłakanym poziomie!
System jest do luftu i to wiadomo od zawsze. Teraz jest nieco mniej do lutfu. Pomyśl sobie jak było wcześniej - te 90% co teraz oblewa, wcześniej zdawało i dostawało prawo jazdy (o ile nie oblali na praktyce)...
Ale czy dyrektor WORDu musi znać PoRD na pamięć? Moim zdaniem nie musi, bo on ma zarządzać WORDem (to firma!), a nie uczyć czy egzaminować ludzi. Tak ja dyrektor twojej firmy nie musi znać się na komputerach, czy tym co oznacza błąd 104 w sterowniku silnika Toyoty Yaris. On ma od tego specjalistów (Ciebie i mechaników), do zarządzania wystarczy mu ogólne pojęcie.
JA BARDZIEJ JESTEM CIEKAW ILU POLICJANTÓW BY POLEGŁO NA TYM EGZAMINIE. Bo ci, to akurat PoRD powinni na pamięć znać
@Maćkoff - to chyba normalne. U mnie przed firmą widziałem ostatnio jak pewna osoba parkuje autko. Nie było to 10 minut, ale dobra minuta. To co mnie zajmuje góra kilkanaście sekund i to w czymś podobnej wielkości czym jeździ ta osoba - u niej zajeło kilka manewrów, aby... zaparkować tyłem. No ale - prawa jazdy jeszcze nie mam. ;>
Ja ostatnio parkuję średnio z 5 minut. Głównie dlatego, że zawsze trochę to celebruję w zimę. Najpierw wjeżdżam celowo źle, o 30-50cm w lewo od miejsca gdzie faktycznie mam wjechać, potem wyjeżdżam i wjeżdżam 5-7cm w prawo. W ten sposób udeptuje sobie kołami dróźkę, by z auta nie wychodzić w kopny śnieg, tylko na ubite. Potem ze 2-3 razy wjeżdżam już tam, gdzie chcę stanąć, by sobie udeptać śnieg pod kołami i mieć później łatwiej wyjechać z miejsca parkingowego. To wszystko trwa
samochody jakie jeżdżą na egzaminach są tak wysłużone!, że to nawet widać po tych gratach. Podczas swojej pierwszej próby jechałem fabią, której zewnętrzne i wewnętrzne klami od strony kierowcy były w takim stanie, jakby te drzwi były otwierane sto razy na minutę. masakra! I to sprzęgło, które działało tak, jakby za chwilę miało nawet niewrócić do położenia neutralnego. Nic dziwnego, że w końcu mi to autko zgasło i w to w bardzo złym momencie...
Auta w WORDach wymieniane są zwykle co 3 lata, co jest dość dobrym wynikiem (np większość firm wymienia flotę co 4 lata). Ale przy tak intensywnym użytkowaniu to one niestety dostają w kość. Nie dość, że auto "robi" od świtu do nocy non stop, dzień w dzień, to jeszcze co 30 minut siada ktoś nowy, nierzadko bez wyczucia... najpierw trzaśnie drzwiami jak w Starze, potem popiłuje rozrusznik, pojedzie na półsprzęgle przy 5000 obrotów, a na końcu spróbuje zmienić bieg bez sprzęgła. No jak te auta mają nie być zajeżdżone jak przeżywają to 20 razy dziennie?
Taką sztuczką dla mnie w Skodzie Fabii - jest ruszanie z miejsca z używaniem gazu na półsprzęgle! Po co?! Na co?!
No tak, teraz to się nazywa "sztuczka". Kiedyś auta były gaźnikowe, nie miały komputera regulującego obroty biegu jałowego i pilnującego by Ci nie zgasł i ta "sztuczka" nosiła nazwę "codzienność". Ciekawe, czy gdyby Cię posadzić za kółko w Zaporożcu, czy Wartburgu, to byś dał radę choćby odpalić silnik zimą
Tak, wiem, prawdopodobnie nigdy nie będziesz takim autem jeździł. Ale przyjdzie Ci jeździć innymi, każde auto ma swoje sztuczki. Np zimowe odpalanie Transita MK4 2,5D to cała procedura, a jeden błąd oznacza, że rozładujesz akumulator i nigdzie już nie pojedziesz. U mnie w Corsie za wcześnie przełączysz na gaz i silnik nie dość, że zgaśnie to odpalać go powinno się dopiero po kilku minutach, bo inaczej nie odpali a rozładujesz akumulator i nigdzie nie dojedziesz. W Fordzie Mondeo, którym jeździłem jakiś czas temu, zamykanie auta było ciekawym przeżyciem. W Octavii sporym stresem jest podjazd pod krawężnik i trzeba to robić sposobem. Mazda 3 kumpla ma swoje wymagania odnośnie turbiny i mam na myśli nie tylko odczekanie aż ta ostygnie... Każde jedno auto jakim jeździłem ma jakieś swoje "niuanse", które trzeba było rozgryźć, a których nie znajdziesz w instrukcji. Przyzwyczajaj się,taka dola kierowcy. A obecne auta i tak są "idiotoodporne" w porównaniu z tym, co było kiedyś ;-)
Obecnie mam do dyspozycji samochodziki, które mają te 600-700 rpm i mam takie wyczucie, że umiem wyjechać mimo małego rowka-krawężnika bez gazu praktycznie każdym modelem jakie mamy w ofercie!
To nie wyczucie, to sterownik silnika, kilka czujników i elektroniczna przepustnica pilnują obciążenia i obrotów i wzbogacają mieszankę, gdy wydaje im się, że silnik może zgasnąć (gdy dojeżdżasz do rowka i na półsprzęgle nie dodajesz gazu).
Wszystkie "nowe" auta to mają, przydatny wynalazek, choć czasami też wrzód na dupie, gdy komputer uważa, że to jest ten moment gdy obroty jałowe powinny wynosić 2000, albo gdy stwierdza, że dodanie gazu nie jest teraz dobrym pomysłem i muli silnik. Przy czym nie mówię o awariach, tylko o nietypowych sytuacjach, których najwyraźniej nie przewidziano w programie sterownika. Bo przy awariach to w ogóle są jazdy
A tu ide na egzamin i co? D...sza bo samochody są zajechane. Zniszczone! A mają raptem 1-2 lata???
Podziękuj kolegom-kursantom, to ich dzieło.
Swoją drogą pomyśl jak musieli być źle nauczeni ci kursanci, którzy tak zakatowali to auto. Jak to świadczy o naszym systemie? Przecież ci ludzie często na to prawko zdają
Sądzę, że nikt by takiego samochodu nie kupił i nie próbował remontować na własny koszt.
Kupują handlarze, jak ciepłe bułeczki. Potem cofną licznik, podpisują i auto stacje się "rarytas, nie flotowy, po emerytce, 1000% autentyczny przebieg, niebity, garażowany, używany tylko w weekendy" za cenę o połowę wyższą
Flotowe zresztą też idą nieźle, mają swoje zalety - po pierwsze przebieg auta nie jest lipny, po drugie serwisowano je w ASO, po trzecie zwykle jest komplet dokumentów potwierdzających stan techniczny, a po 4 wiele firm o auta dba lepiej niż właściciele prywatni.