Wiesz Raffi : to jest tak: Chyba ciut za dużo się tej Holandii naoglądałeś
Mnie tam chcesz wysłać - OK!
Nie tyle chcę wysłać i nie koniecznie do Holandii, co ogólnie polecam wybrać się na Zachód gdzieś. Jak pisałem - to zmienia optykę.
Ale wyślij jeszcze tych wszystkich, którzy nam ruch organizują. Byłoby pięknie.
A jak byś jeszcze wszystkich pieszych powysyłał. Sielanka totalna.
Tymczasem mamy tu siermiężną Polskę i równie siermiężne myślenie.
Więc najlepiej nic nie zmieniać, nie wprowadzać nowości, nie wietrzyć stęchlizny intelektualnej tylko siedzieć w tym syfie i mieć nadzieje, że zrobi się samo
(Pewnie powiesz, że jestem tego myślenia typowym przedstawicielem.)
Nas słowian cechuje beztroska. Dlatego do tego wszystkiego będziemy dochodzić pomału.
Jak ktoś spaceruje przed Tobą po ścieżce rowerowej niczym nieogrodzonej,
to na Twój dzwonek schodzi z niej (zakładam, że grzecznie schodzi) i zapomina.
Jeśli natomiast barierka mu to uniemożliwia to wpada w stres.
Uciec nie ma gdzie, a rowerzysta jedzie (nie hamuje), dzwoni i chce go przejechać.
Dlatego pisałem, że wielkość ruchu rowerowego jest ważna. Jak będzie odpowiednio duży, to od tej kakofonii dzwonków zejdzie na chodnik, by nie zwariować. A jak będzie mały ruch, to możesz go strąbić airzoundem, a najwyżej uzna Cię za chama, który "mimo tak szerokiej drogi nie mógł spokojnie przejechać obok", ale do przemyśleń odnośnie jego zachowań go nie sprowokujesz.
Jeżdżę różnymi pojazdami po ulicach do dawna i wiem jedno - konflikt, wojna i nauka za pomocą zderzaka NIE DZIAŁA. Gdyby działała, dawno już bym nie jeździł na rowerze, ani nawet nie wchodził na pasy, bo wielu kierowców próbowało mnie tego nauczyć.
I od razu pacjent zastanawia się: "co ja tu robię i dlaczego tu wlazłem?".
Albo i nie, o czym pisałem wyżej.
Następnym razem raczej taki fragment ścieżki raczej ominie.
Albo i nie, a za to napisze na 20 forach, że wszyscy rowerzyści to chamy rozpędzajace pieszych na chodniku. Zrozum, że nie każdy słup telegraficzny pojmie ideę telegrafu. Tak samo nie każdy pieszy przejdzie od "omal mnie nie rozjechał" do "to chyba nie jest chodnik, powinienem iść tamtędy, a nie tu".
To się nazywa odruch Pawłowa.
Nie zupełnie. Coś wiesz, że dzwoni, ale nie wiesz w którym kościele
I będę straszył wszystkich dreptaków* tak długo, dopóki łazić po ścieżkach nie przestaną.
Strasz, mnie to ryba. Tylko miej świadomość, że większość z nich przekazu niewerbalnego nie będzie umiała połączyć z tym, co chciałbyś im przekazać.
Ale spróbuj uspokoić ruch na przykład na Wisłostradzie albo na Modlińskiej.
Znowu - wiesz, że dzwoni, ale nie wiesz w którym kościele. Ulic typu Modlińska czy Wisłostrada się nie uspokaja (to trasy tranzytowe z ruchem ciężkim, tam się nie integruje ruchu tylko separuje), tylko buduje się na nich porządne, wydzielone drogi rowerowe, po obu stronach ulicy. A jak nie ma miejsca na porządną drogę rowerową, to się zabiera autom pas ruchu i buduje.
Plus zwęża się pasy ruchu do 3,0m (lewy na 2,75m), zmienia geometrie łuków i skrzyżowań, by kierowcy nie jeździli 120 km/h. Do tego likwiduje parkowanie przy ulicy i wjazdy z posesji, by funkcja drogi była spójna - i w ten sposób dostajesz klasyczną ulicę główną prowadzącą ruch przelotowy (tranzytowy).
Ruchu nie da się wyrzucić w kosmos. Ruch trzeba organizować z głową.
Tego u nas brakuje najbardziej.
Zgadzam się, ale akurat nie na Wisłostradzie i nie na Modlińskiej. Tam ruch jest zrobiony w miarę z głową. Pisze w miarę, bo miejscami brak obustronnych dróg rowerowych, a wjazdy z posesji są bezpośrednio na jezdnię główną. Ale poza tym jest nieźle, jak an WAW. Ulice to, co nieczęste w WAW, mają w miarę spójną funkcję. O wiele gorzej jest np w Jerozolach.
Jeśli nie ma drogi tranzytowej, to tranzyt porusza się po przelotowej lub zbiorczej.
Główny ruch lokalny przesuwa się na drogi dojazdowe i osiedlowe.
Są na to sposoby. Np przegrodzenie ulicy dojazdowej w połowie. Do wszystkich posesji nadal masz dojazd (ulica spełnia funkcję jaką chciał projektant), a ruch przelotowy ulicą nie pojedzie. A to tylko jedne z całego wachlarza możliwych rozwiązań, których nie znasz ani Ty ani drogowcy.
Czy potrafisz sobie wyobrazić jakie potoki są generowane choćby z powodu niedrożności
ulicy Wiatracznej pomiędzy Grochowem a Targówkiem?
Nie, jakie? Podaj w pojazdach na godzinę i dorzuć informację skąd masz te dane
Jeśli potrafisz to powiedz to głośno w Biurze Drogownictwa.
Mógłbym, ale dawno już temu przestałem bawić się w zbawcę świata. Niech się problemem zajmuje ktoś, kogo to dotyczy.
A może widziałeś scenki rodzajowe odbywające się w każdy dzień powszedni w zespole
skrzyżowań Chłopickiego/Chełmżyńska/tory kolejowe/Strażacka?
Widziałem. W sumie to dziwię się, że jeszcze nic z tym nie zrobiono. identyczny problem na Klasyków na Białołęce udało się rozwiązać śpiewająco. A miejsce było bardzo podobne.
Albo przy dowolnym przejeździe kolejowym od Wawra do Józefowa (najciekawiej w Międzylesiu)?
Widziałem. I gdyby ZMID do spółki z burmajstrem Wawra nie chciał zamiast tunelu zrobić ludziom dwujezdniowej autostrady pod oknami, to by miejscowi się nie wkurwili, nie oprotestowali inwestycji i już jeździłbyś gotowym tunelem pod torami, bezkolizyjnie. Nie zapomnij o tym przy wyborach samorządowych, jeżeli faktycznie ten problem jest dla Ciebie ważny
Z przejazdu zjechać nie można, bo się pierwszeństwa nie ma. A pośpiech wyje i ani myśli zwolnić.
Ja tam po prostu nie wjeżdżałem na tory, gdy nie miałem z nich jak zjechać. Wiem, wiem, sikając z wiatrem idzie się na łatwiznę.
A czy słyszałeś kiedykolwiek o ulicy Szklanych Domów?
Pewnie nie, bo to takie zadupie.
Słyszałem, choć nie wiem co by to miało zmienić i co chcesz udowodnić ta listą miejsc. Bo jeżeli chcesz mi powiedzieć, że mamy w Warszawie dużo różnorodnych ulic z różnorodnymi problemami, z którymi nie radzą sobie nasi drogowcy, to możesz sobie odpuścić - ja to wiem
Tymczasem połowa Ząbkowian ją zna, bo to doskonałe ominięcie korka na Szaserów (i kilku świateł) w drodze do Śródmieścia.
A wystarczyło przegrodzić ulicę na dwie części i ruch przelotowy z pewnością by z niej zniknął
Tak się właśnie w Holandii wywala auta z uliczek, które chce się by były wyłącznie dojazdem do posesji. Owszem, wtedy do sąsiada na drugim końcu te samej uliczki nie da się łatwo pojechać samochodem. Ale może lepiej się te 300m przejść