Odniosłem wrażenie, że tylko prezentacja była mocną stroną spotkania.
Może to kwestia, że będąc niejako insiderem, łapię pewne drobnostki i wtręty, których inni nie zauważają, ale według mnie debata była dość "mięsna". Kilka razy powstrzymywałem się od śmiechu i widziałem pot na czole po pytaniach.
Jeżeli miałbym oceniać, kto wyszedł najlepiej to byłaby to kolejność: Legierski (żałuję, że mówił tak mało), Domaradzki, Bielecki, a na końcu Reksnis.
Jeśli to ten Pan najbardziej po prawej... to ja mu się nie dziwię. Facet z wykształceniem, doświadczeniem, wiedzą praktyczną i merytorycznie przygotowany został zaproszony do dyskusji z Panem "najbardziej po lewej", który na każde konkretne pytanie udzielał wymijających odpowiedzi.
No z tą wiedzą praktyczną Pana Bieleckiego w temacie drogownictwa to bym się nieco kłócił. Popieram go w ogólnej idei by uprościć urząd, polikwidować komórki, skracać procedury i zmieniać ludzi, którzy twierdzą że się nie da.
Ale też zgadzam się z Domaradzkim, który mówił, że bez zespołu i pełnomocnika NIE DA SIĘ w praktyce budować szybko systemu tras rowerowych w żadnym mieście. Na to pokazują przykłady z całego świata, także z Polski (Gdańsk, Wrocław). Pan Bielecki twierdził, że Pełnomocnik jest zbędny.
Pan po lewej dawał cały czas do zrozumienia, że On nic nie może, że to sprawy innych jednostek a w ogóle to go nie dotyczy. Jak tylko Pan po prawej to zobaczył zwrócił się do zgromadzonych o pytania bardziej ogólne, nie o każdą ścieżkę i krawężnik... I to nie pomogło w "dyskusji". Stąd pewnie ten prześmiewczy ton i odrobina krytyki.
Smutna prawda jest taka, że on faktycznie niewiele może. Warszawa osiągnęła mistrzostwo w zamydlaniu kompetencji i rozmywaniu odpowiedzialności. Facet siedzi z grubsza w połowie wysokości szczebelków urzędu miejskiego i tym powyżej siebie fiknąć nie może. Co ciekawe, nie może tez fiknąć niektórym osobom poniżej siebie. Siedzi sobie więc między młotem a kowadłem, a - jak wiadomo - to nie jest najlepsza lokalizacja
Hanna Gronkiewicz, która była zaproszona, podobnie jak odpowiedzialny za transport Wojciechowicz, moim zdaniem celowo spuściła temat tak nisko. To jest ważny sygnał od władzy dla rowerzystów - wyższe szczeble urzędu, z Prezydentem na czele mają nas głęboko w dupie i w ogóle nie chcą o rowerach słuchać i mówić.
To jest KLUCZOWA informacja z tej debaty, którą radzę zapamiętać, wydrukować dużą czcionką, powiesić nad łóżkiem i przypomnieć sobie podczas wyborów. Bo wszystko wskazuje, że póki Gronkiewiczowa rządzi, to nic naprawdę rowerowego w Warszawie nie wywalczymy. Bez realnej woli politycznej się nie da, zawsze będziemy spuszczani na drzewo.
Pani Agata Kowalska starała się ratować sytuację, wzbogacić spotkanie o wypowiedzi Panów pośrodku... niestety byli tylko tłem...to nie pomogło.
Tak się potoczyła dyskusja. Pan Legierski, który moim zdaniem wypowiadał się bardzo rzeczowo, był zaproszony, gdyż równie dobrze dysputa mogła zejść na tematy partycypacji społecznej. Wtedy to On by gadał, bo w tym temacie ma akurat sporo mądrego do powiedzenia. Ten temat został ledwie liźnięty, a trochę szkoda.
Z kolei Pan Domaradzki byłby pewnie głównym mówcą, gdyby temat zszedł na Politykę Transportową Warszawy i Standardów infry rowerowej. Żałuję, że nie udało się liznąć tego tematu, bo do obu dokumentów mam kilka zastrzeżeń:
1) W Polityce Transportwej brakuje jakichkolwiek refleksji na temat poprzedniej identycznej polityki, która była olewana przez dekadę. W Polityce Domaradzki nie napisał co należy zrobić, by tak nie było z obecnym dokumentem. Nie ma też zadnych wskaźników do monitorowania, czy i jak szybko polityka jest wdrażana. Nowa Polityka kończy aktualnie tak jak stara - jest olewana. Drepczemy w miejscu.
2) Pan Domaradzki jest współautorem warszawskich Standardów dla infry rowerowej, do których też są spore zastrzeżenia. Można Go było z tego przemielić i zapytać np dlaczego nie ma tam współczynnika opóźnienia związanego z sygnalizacją świetlną.
Dyskusja potoczyła się tak, jak się potoczyła. A o duperelach typu 300m ścieżki w lesie to bym sam nie chciał gadać. Rozumiem, to wywalenie kasy w błoto. Ale też nie uważam, by to był największy problem w urowerowieniu Warszawy.
Wolałbym gadać o braku woli politycznej u Gronkiewiczowej (co niestety widać) i totalnej niezdolności do działania urzędu miasta (co też widać). I może jeszcze o pieniądzach, bo - jak słusznie zauważono - nie ma ich, a są konieczne by cokolwiek powstało. To są REALNE problemy systemowe - jak się uda je zwalczyć, to i te 300m ścieżki utonie w morzu dobrej infrastruktury.