To i ja napiszę kilka słów od siebie.

Podobało mi się takie "zakręcenie trasy" gdzieś przez Wawer i okolice, drogi gruntowe, trochę wertepów i kałuż, przez lasy i łąki, a wszystko skąpane w ciemnościach. Można było sprawdzić swoje umiejętności jazdy w terenie (co lubię) a nie tylko, kto jest szybszym sprinterem (za czym nie przepadam).
Widoki, choć za wiele ich nie było przez
mgłę. Właśnie mgła. To mi się najbardziej spodobało, odcinki gdzie jechalismy w totalnej mgle. Nie, nie jechałem w głównym peletonie lecz na końcu - specjalnie. W takich warunkach wolałem się trzymac na dystans za grupą, bo jak ktoś już wcześniej napisał, jazda w takich warunkach w tak zbitym peletonie była niebezpieczna. Dodatkowy atut - doskonale widziałem możliwości moich lampek, snop światła we mgle robi wrażenie.
Oraz jak rowerzyści są widziani z dalszej perspektywy. Od razu widać różnice w świeceniu tylnych lampkek, kamizelek, odblasków. Coś takiego powinien zobaczyć każdy rowerzysta - jak jest się widzianym przez kierowców. Bo cóż z tego, że ktoś się obwiesi odblaskami i lapkami jeśli np. odblask tylny jest poniżej górnej krawędzi opony, albo na widełkach pod złym kątem, albo lapki czerwone świecą w dół lub górę lub zakrywa je tył kurtki, itp itp

No i wszystko byłoby super... Dojechaliśmy do stacji paliw jeszcze przed rondem, gdzie zaczyna się poszeżony Wał Miedzeszyński. Fajnie, chwila odpoczynku, coś przegryźliśmy...
Ruszyliśmy i... co się tam Wam stało że tempo podskoczyło tak, że nie zdążyliśmy zawołać WOLNIEJ... Koleżanka napisała że Wasze tempo to było 30 km/h, naszej czwórki między 28/29 km/h a mimo to we mgle zgubiliście nas bardzo szybko, nikt się nie obracał czy kogoś nie brakuje. Z każdą chwilą odległość się zwiększała, a my już nie mogliśmy Was dogonić. Na domiar złego zatrzymały nas na chwilę światła. I już Was nie zobaczyliśmy - nikt nie poczekał...

Kiedy zdaliśmy sobie sprawę że już "po ptokach" własnym tempem dojechaliśmy wzdłuż Trasy Siekierkowskiej do węzła z Czerniakowską, a tam każdy już pojechał ze skwaszoną miną w swoją stronę.
I tak Mase uważam za udaną, mimo niesmacznego zakończenia. Na następnej nocnej masie i tak będę.
PS. Nowe osoby na nocnej masie krytycznej bardziej zniechęci i odstraszy złamanie zasady dostosowania tempa do najwolniejszego, niż że pojechaliśmy kawałem za granicę miasta.