Czyli mam rozumieć, że pierwsza trwa dwie godziny, a następna do rana?
Trochę długo i niepotrzebnie. Jak już, to nie lepiej byłoby rozbijać w ten sposób, że każda w inną sobotę?
W pamięci mam jedną nocną z tamtego roku i to jak się gdzieś w polu rozeszła na dwie grupy. Ja byłem w tej drugiej, a może pierwszej (bez znaczenia), ale w tej drugiej znaleźli się ludzie (sic), którzy sobie pojechali zostawiając na odludziu człowieka z "gumą" i jakby nie to, że grupa rozbiła się na dwie części, to kolarz sam zostałby na pastwę losu. Na szczęście udało się uratować koło i razem pojechać dalej. Opisując to zdarzenie chciałem tylko podkreślić, że nie podoba mi się takie rozdzielanie grup i wolałbym, żebyście się jakoś dogadali, bo to nie wróży nic dobrego.