Autor Wątek: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji  (Przeczytany 18641 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Krzysiek_S

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 38
  • Płeć: Mężczyzna
Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« dnia: 09 Sie 2011, 20:11:37 »
Bardzo ciekawy materiał, nie stracił na aktualności dziś. W większości zgadzam się z wypowiadanymi tezami. Niestety, jest poważne "ale". Wychodzi tu stosunek do roweru, który nieobcy był ówczesnym decydentom, nie mi oceniać czy wtedy słuszny. Widać, że podejście "grupy trzymającej drogi" przy realizowaniu nowych inwestycji jest przekopiowane jakby z tego filmiku. A czasy się zmieniły. Fajnie mówić do kamery o zachęcaniu do zrezygnowania z samochodów, do zdrowego trybu życia. Co z tego, kiedy ktoś i tak w głowie ma, że do pracy jedzie sie samochodem, a rowerem to co najwyżej (najdalej:P ) na weekend za miasto.

(to, o czym mówię, zaczyna się w 5:32)

Dojeżdżamy

edit - dodatkowo to coś sugeruje, że samochód osobowy jest "szybszy" od autobusu. Jak bardzo zmieniły się czasy, jak głęboko niektórzy kierowcy tkwią w przeszłości.
« Ostatnia zmiana: 09 Sie 2011, 20:14:19 wysłana przez Krzysiek_S »

Offline MYSH

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 298
  • Płeć: Mężczyzna
  • =^..^=
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #1 dnia: 09 Sie 2011, 22:26:14 »
Krzysiek_S wiesz, co do czasu jazdy do pracy to ja Ci mogę powiedzieć że w/g moich obliczeń (nie chodzi tu o centrum Warszawy, ale o jej obrzeża), choć i tak zakorkowane dojeżdżającymi do warszawy z terenów północno wschodnich, to mając wypracowaną drogę nie znaną części kierowców (cóż 5 letnia jazda samochodem + kilkunasto wycieczki rowerem w te rejony) pozwoliły mi stwierdzić np w moim wypadku:
trasa około 12-14 km
jazda samochodem poza godzinami szczytu: 10-15 min.
jazda samochodem w czasie szczytu: 25 min -1h średnio 25-30 min.
jazda komunikacją miejską (1 autobus): 25 min-1 h średnio 35min. + czas oczekiwania na którykolwiek z 3 autobusów w tym kierunku, średnio 0-20 min. średnio 7 min. czyli około 42 min.
jazda rowerem: 32-47 minut, w zależności od tempa jazdy średnio 37 min.


Co generalnie w moim wypadku oznacza że najszybciej dojadę samochodem potem rowerem potem autobusem, podkreślam jednak że to tylko w moim wypadku i dla każdego wynik może być inny. SKMke też mam ale ze względu na zbyt duże oddalenie od stacji + ceny biletów to odpada.



Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki...
Cuda zajmują mi trochę czasu...
:)

Offline Krzysiek_S

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 38
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #2 dnia: 09 Sie 2011, 23:58:55 »
Oczywiście, każdy przypadek powinien zostać rozpatrzony indywidualnie. Samochód czasem jest po prostu najlepszą opcją. Czasem z powodu kulejącego transportu zbiorowego, a czasem (choć osobiście myślę, że rzadziej) bez względu na wszystko będzie najlepszy.

Dzięki za taki głos. W takiej formie jest naprawdę wartościowy, kiedy z kilku sprawdzonych form świadomie decydujemy się na coś. Głowa puchnie, kiedy ktoś upiera się przy czymś, nie sprawdzając alternatywnych rozwiązań. Głównym celem, dla którego napisałem powyższe, nie było przeciwstawianie osobówki i autobusu :)
Chciałem zwrócić uwagę na zakorzenione w nas, jako społeczeństwie, uprzedzenia (do rowerów). Zdaję sobie sprawę, że ameryki nie odkryłem:P

Macie jakieś sprawdzone sposoby na przekonywanie ludzi do dwóch kółek ?
Kiedy mówię znajomym o tym, że jeżdżę rowerem, wciąż wielu z nich dziwi się. Kiedy proponuję, aby spróbowali w ciepłe dni pojechać rowerem, wielu boi się nieznanego, mają wyrobioną opinię, choć nigdy nie próbowali. Boją się ruchu ulicznego, choć mogliby jechać po już istniejących drogach rowerowych (potem okazuje się, że ścieżek też się boją). Spotykam się też z niedowierzaniem: "a ktokolwiek jeździ w warszawie rowerem do pracy?" (by człowiek z Ząbek)
Rower jest u nas mało trendy. Garść (spora, ale wobec wszystkich mieszkańców wciąż jest to garść) entuzjastów nie wystarczy, aby osiągnąć cele, jakie stawia sobie masa. Ludzie z mojego otoczenia nie jeżdżą rowerem nie dlatego, że nie ma ścieżek. Nie jeżdżą i już, bo nie są do tego przekonani (tylko jak ich przekonać do spróbowania? ). Nawet najlepsza infrastruktura nie skusi ich do zmiany przyzwyczajeń. Osobiście wspieram masę obecnością, dodatkowo siebie, jak i każdego rowerzystę traktuję jako :reklamę: wobec zmotoryzowanych, że jednak można inaczej - szybko i bezstresowo (szczególnie w korku na jerozolimskich :P ) - ale wciąż na ścieżkach pustawo, a na ulicach korki.

Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem, szczególnie tą "garścią". To wszystko moje osobiste odczucia, które chętnie przedyskutuję.

mplonski

  • Gość
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #3 dnia: 10 Sie 2011, 00:45:58 »
Kiedyś robiłem "testy" co będzie szybsze w mieście i samochód był szybszy ode mnie tylko w nocy kiedy ruchu nie było (w dodatku trasa z anina do śródmieścia). Jak był mniejszy ruch to zawsze doganiałem auto na światłach, jak były godziny szczytu to nie trzeba chyba mówić jak było ;-)

Offline MYSH

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 298
  • Płeć: Mężczyzna
  • =^..^=
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #4 dnia: 10 Sie 2011, 09:19:05 »
to znaczy że ja umiem jeździć po Warszawie samochodem :)  bo mimo wszystko dla mnie i tak najszybciej jest jednak samochodem (przetestowane wielokrotnie) nie wiem czasem objeżdżam korki czasem kluczę, czasem zachowam się trochę brawurowo... ale i tak świadomie wybieram jednak rower od samochodu, może trochę wolniej, może trochę bardziej męcząco ale wolę rower... a jak przekonać? jeżeli ktoś nie ma roweru (np. kiedyś miał ale już się go pozbył) to będziesz miał ciężko, nie wiem czy w Warszawie tak jak w Legionowie działa wypożyczalnia rowerów miejskich. Jeżeli jednak ma ale nie jest przekonany to do Tylko od Twego daru przekonywania zależy czy Ci się uda go przekonać by choć na niego wsiadł... Jak już wsiądzie to wybierz trasę tak by prowadziła obok jego pracy, ewentualnie przejedź ją wcześniej sam, i pokaż mu że można ją przejechać równie szybko jak autobusem... Co w cale nie jest takie trudne... oczywiście nie gnając też 45 na godzinę :)


Większość moich znajomych i rodziny też boi się jazdy po ulicach (oprócz tych których już przekonałem) cześć jeździ po ulicach tylko ze mną, ale nawet najgorszych malkontentów można przekonać do swoich racji solidnymi argumentami...


Co do ścieżek i pustek... to ja Ci i tak powiem że w porównaniu do tego co było jeszcze 7 lat temu, to teraz tych rowerów jest wręcz zatrzęsienie, kiedyś to ja jadąc po centrum widziałem rower na godzinę... teraz widać ich naprawdę sporo
« Ostatnia zmiana: 10 Sie 2011, 09:20:33 wysłana przez MYSH »
Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki...
Cuda zajmują mi trochę czasu...
:)

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #5 dnia: 10 Sie 2011, 14:21:15 »
No cóż. Z Kowalczyka na Rakowiecką do szkoły jeździłem różnie. I samochodem, i rowerem i metrem+autobusem. Czasowo wychodziło podobnie, tj około 40 minut, więc i wybierałem to na co danego dnia miałem humor. Przy czym to 40 min. to licząc od momentu gdy się przebierałem w ciuchy rowerowe do momentu wejścia na zajęcia (sama jazda to 32-35min), czyli włącznie z czasem znoszenia roweru lub dojścia do przystanku/auta i z czasem po dojechaniu na miejsce (szukanie miejsca parkingowego, dojście od przystanku lub parkowanie roweru i przebranie się). Tak było do czasu, aż zamknięto mi parking pod szkołą, bo wtedy samochód przestał być konkurencyjny ze względu na długie szukanie miejsca parkingowego. Wtedy jeździłem już tylko albo rowerem, albo zbiorkomem.

Później chodziłem na UW. Tam już bezsprzecznie wygrywał rower (20 min minimalnie, 25 średnio, 29 w czasie tzw "paraliżu zimowego"), bo podjeżdżał pod sam budynek wydziału, a jeszcze czasem jak się musiałem przemieścić z kampusu głównego na Banacha to już w ogóle był bez porównania z czymkolwiek. Jazda autobusem była długa (30-50 minut), bo na Międzyparkowej przed zawrotką prawie zawsze stoi korek, a od przystanku na wydział trzeba było kawał iść. Auto w ogóle wypadało najgorzej - tzn czasowo było porównywalne z autobusem. Choć czas samego przejazdu autem był niezły, to po doliczeniu czasu szukania miejsca parkingowego - porażka totalna. Auto było też najmniej praktyczne - Krakowskie Przedmieście zamknięte, parkowanie w okolicy jest płatne i kłopotliwe. Więc na UW jeździłem głównie rowerem, rzadziej autobusem (503), a autem tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach.

Teraz pracuję na Czerskiej na Czerniakowie. No i tu rowerem jadę około 33-37 minut (da się to skrócić do jakiś 28min, ale w tym roku nie mam formy). 40-45 min jeżeli liczyć z czasem na przebranie się. 50min jeżeli liczyć z czasem na prysznic (mam prysznic w robocie!). Samochód bywa szybszy, bo jak nie ma korka na Wisłostradzie da się dojechać w mniej niż 30 minut, ale jest niesamowity problem z parkowaniem, co czasem te 30min wydłuża do ponad 50, bo trzeba parkować pół Czerniakowa dalej. W zasadzie później niż na 9 do roboty autem w ogóle nie mam po co jechać. No i nigdy nie wiadomo, czy korek na Wisłostradzie będzie i jak duży... jak jest źle, autem jedzie się nawet ponad godzinę i dopiero do tego liczy się czas na parkowanie. Czyli może wyjść od 30 do 90 minut. Wniosek - nie opłaca się, bo nigdy nie masz pewności na którą godzinę będziesz w pracy i musisz tak czy siak wyjeżdżać 90min przed pracą. A ja lubię pospać :) Komunikacja... nie jest taka zła jak mi się z początku wydawało. 503 i później albo przesiadka i spacerek, albo dłuższy spacerek od Sobieskiego. Niby wychodzi najdłużej, bo zawsze około 60min, ale lubię czasem te spacerki, bo po drodze jest bar i wracając z roboty można zajść na obiad zamiast robić go w domu. Za to w tej robocie na nowo odkryłem... taksówki. Jadą tak szybko jak auto, a nie ma problemu z parkowaniem, więc jak nie ma korka jest najszybciej, o wiele szybciej niż autem i nieco szybciej niż rowerem. Czasem robię sobie dzień lenia i wtedy rower zostaje w domu, a ja jadę taksą. A na co dzień to jednak rower, bo najpewniejszy. Z rzadka autobus.
« Ostatnia zmiana: 10 Sie 2011, 14:28:02 wysłana przez Raffi »
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)

Offline Krzysiek_S

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 38
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #6 dnia: 10 Sie 2011, 21:41:14 »
Taaak, wspomniałeś o jeszcze jednej rzeczy, którą lubię w jeździe rowerem - mała wariancja czasu przejazdu. Przy moim zbieraniu się (jeszcze moment, przecież dużo czasu jest) bardzo pożądana.

mplonski

  • Gość
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #7 dnia: 11 Sie 2011, 03:55:43 »
Ja kiedyś jeździłem trochę autem po wa-wie (ach te chwile gdy kilkaset metrów jechało się 0,5h), kiedyś sporo zbiorkomem, teraz głównie rowerem (czasem zbiorkom, czasem auto, ale prawie zawsze rower). Nie wiem jak by się auto sprawdziło teraz gdy znam większość skrótów po śródmieściu i największe korki da radę ominąć, ale i tak mam opór przed staniem w korku, a potem szukaniem miejsca parkingowego (+ płakaniem nad portfelem i wydatkami na benzynę). Może i czasem autem byłoby szybciej (czasem jest gdy jadę nocą lub przy zerowym ruchu), ale jednak wolę rower i poczucie, że mało co może mnie zatrzymać -- niezależnie czy to zima, korek czy zamknięte ulice.

A ja zachęciłem kilka osób do roweru po prostu czasem przejazdu -- oni jechali autem/zbiorkomem, ja dojeżdżałem rowerem. Prawie zawsze to ja na nich czekałem.

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #8 dnia: 11 Sie 2011, 09:23:48 »
Taaak, wspomniałeś o jeszcze jednej rzeczy, którą lubię w jeździe rowerem - mała wariancja czasu przejazdu.

Tutaj rower jest niepokonany.

W największe zawieje i zamiecie w zimę 2009 (tą śnieżną), gdy ludzie dojeżdżali o 2h dłużej na uczelnie, a media ogłaszały koniec świata, ja rowerem miałem czas o 3-4min gorszy od normalnego.

W najgorszym korku na trasie AK/Prymasa mój kiero od Marymonckiej do Górczeskiej jechał 1,5h... ja miałem czas dojazdu był o 6 minut dłuższy niż dnia poprzedniego, gdyż... zatrzymałem się pofotografować korek i pięknego czołowego dzwona Poldka Trucka z Clio, czyli jego przyczynę.

Gdy spadł TU154 i cuda się działy pod Pałacem (co dzień inne objazdy i wyłączenia z ruchu) to mój czas dojazdu na uczelnię w kolejne dni oscylował w przedziale 6 sekund.

Utrudnień związanych z Obamą też w zasadzie nie zauważyłem. Jedyna różnica była taka, że Krakowskie Przedmieście było puste (cała jezdnia moja:D) i niektórzy mundurowi coś tam machali i krzyczeli, jak jechałem ;)
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)

Offline MYSH

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 298
  • Płeć: Mężczyzna
  • =^..^=
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #9 dnia: 11 Sie 2011, 09:37:55 »
niby wszystko super choć ja Ciebie podziwniam, ale mnie jakoś odrzuca perspektywa pedałowania w zimę kiedy na drodze śliska breja... nie dość że dojedziesz brudny jak nieboskie stworzenie to jeszcze możesz orła zaliczyć...
Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki...
Cuda zajmują mi trochę czasu...
:)

Offline Bear

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 373
  • Płeć: Mężczyzna
  • abrakadabra.
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #10 dnia: 11 Sie 2011, 11:04:48 »
niby wszystko super choć ja Ciebie podziwniam, ale mnie jakoś odrzuca perspektywa pedałowania w zimę kiedy na drodze śliska breja... nie dość że dojedziesz brudny jak nieboskie stworzenie to jeszcze możesz orła zaliczyć...

bo żeby jeździć to trzeba najpierw umić jeździć :0)

a jak trzymasz się zasady że to ty jesteś na górze a rower na dole, to rower jest uwalony a ty suchy.
A tak na prawdę zimą jeździ się przyjemniej niżnp. jesienią czy wczesną wiosną jak jest mokro.
A z tą śliskością to bym nie przesadzał. W tą zimą miałem tylko 1 orzełka ale kontrolowanego, bo przejeżdżałem skosem przez torowisko na bronka, a to nie łatwe.

co do czasów przejazdu w moim przypadku:

1. samochód - jako najszybszy i najbardziej ładowny (mam duży staż i dużą wprawę w poruszaniu się po mieście do roboty potrafię i w 15 min śmignąć) pod warunkiem że mam z góry zaplanowane miejsce parkingowe i nie jest to piątek w zimę ani nie pada deszcz.
2. rower - co bym nie robił do roboty jadę 30 minut. Czasem 32. Jak mam do przewiezienia coś co mieści się do plecaka to tylko rower, bo choć samochodem przejadę szybciej, to stracę czas na parkowanie, dojście do punktu docelowego, o nerwach nie wspomnę. No i w tą zimę 2x byłem samochodem w pracy i 2x infekcja + przewianie.
3. ZTM. Chyba pół roku temu jechałem. Dziwne uczucie. Najpierw 10 minut marszu do przystanku. Po tem 10 - 20 minut trzeba czekać aż cś przyjedzie. Po tem trzeba jeszcze widzieć czy to co przyjechało jest tym właściwym i ma odpowiedni numer. Po tem trzeba jszcze pilnować żeby odpowiednio wysiąść. Po wysiądnięciu czynność z czekaniem i wsiadaniem powtórzyć. I to chyba kilka razy. Żeby dojechać do roboty potrzebowałbym pewnie z godzinę, nie próbowaem. Aha, jeszcze bilety. Kupno biletów w mieście Warszawa to jakiś hardkor. Wiem że pojawiły się nawet automaty. Wszystko jest gites do puki działają.

storm

  • Gość
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #11 dnia: 11 Sie 2011, 11:22:26 »
To i ja się dorzucę...
1. Zbiorkom - jeździłem nim w zimę i tak: najpierw idę 15 minut na stacje kolejową, gdzie czekam kolejne 5-XYZ minuta, aż przyjdzie. O ile przyjedzie... Jak przyjdzie 2 wagonowy EN57 lub flirt to jeszcze da się wejść i usiąść. Ale jak przyjdzie 1 skąłd to zaczyna się WALKA o siedzenie i wejście do pociągu. Na miejscu w W-wie wysiadam na Ochocie, biegnę na górę na Pl.Zawiszy, gdzie wsiadam w tramwaj. W grudniu 2010 były z tym problemem, jak masowo ludzie przesiedli się z samochodów do tramwajów na kilka dni bo były "gwałtowne śnieżyce" i ZDM nie nadążał z usuwaniem śniegu z ulic (zima zawsze zaskakuje drogowców). W tramwaju miejsce siedzące zdarza się rzadko. A droga daleeeka. Kiedy wreszcie wysiadam na Okęciu, patrzę na zegarek i widzę, że wyszedłem z domu półtorej godziny wcześniej...
2. Samochód. Z Ożarowa jedzie się 1) Dźwigową i Łopuszańską i wówczas trwa to do 50 minut mimo MEGAKORKU na Kleszczowej. 2) Via Piastów i Szyszkową i wtedy trwa to około godziny, bo jeszcze muszę z Szyszkowej dojechać autobusem na pętlę i tramwajem z niej pod robotę. Miejsce siedzące - OOTB.
3. Skuterem. Zazwyczaj Dźwigowa i Kleszczowa, czas 30-35 minut, da się minąć korek, przejechać pomiędzy samochodami, ale niestety, kierowcy jednoślady silnikowe mają tam gdzie światło nie dochodzi, nie zwracają na nie uwagi, rzadko kiedy puszczają, no chyba że zaraz przy oknie klepnę GAZ i 2-suw zrobi swoje... Wtedy puści. Miejsce siedzące wbudowane :D
Ostatnio lecę przez Piastów i Warszawską, czas 35 minut mniej więcej. Rankiem jest całkiem szybko i przyjemnie.
4. Rower. Zwłaszcza VG3/SLR czyli poziomy - na jezdni traktowany jest przez kierowców zarówno jedno jak i dwuśladów jak Święta Krowa #1. W zasadzie wolno mi na nim zrobić wszystko, nawet jakbym wyjechal na środek skrzyżowania na czerwonym świetle, to też by ludzie sie grzecznie zatrzymali, spojrzeli CO TO? jedzie, puścili i nawet nie zatrąbili ;) Czas przejazdu - ?źwigowa i Kleszczowa - od 40 do 43 minut, tyle samo mimo dłuższej trasy przez Piastów i Warszawską. Miejsce siedzące - wbudowane. Co prawda pada na głowę bardziej niż na skuterze i często łapie się trochę białka na żęby czy do oczu, ale... Coś za coś.


I jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo, to najlepiej się czuje na poziomce. Wszyscy mnie widzą, wszyscy mijają wielkim  i szerokim łukiem, nikt nie podjeżdża do tylnego koła na kilka metrów przy >60 km/h. A że wolniej? I tak się stoi na światłach i tak.


Offline MYSH

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 298
  • Płeć: Mężczyzna
  • =^..^=
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #12 dnia: 11 Sie 2011, 11:58:16 »
sorki za offtop ale @Storm albo Ty się dorobiłeś prawa jazdy albo Cię rodzinka tym samochodem podwozi :P
No i nie machaj tak tymi poziomymi sloganami w stylu "VG3/SLR"  bo wszak nie każdy z pionowców może wiedzieć co to znaczy... dla niektórych poziomy to poziomy a pionowy to pionowy już nie wspomnę o tym że akurat pionowy / poziomy to tutaj gra małą rolę, bo jeżeli jedziemy w korku to i w jednym i w drugim wypadku zajmuje podobną ilość miejsca i podobny czas przejazdu:) fakt komfort jazdy jest większy na poziomce ale prędkość będzie podobna :P  co innego w trasie,, ale w korkach to mała różnica
Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki...
Cuda zajmują mi trochę czasu...
:)

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #13 dnia: 11 Sie 2011, 13:02:15 »
nie wspomnę o tym że akurat pionowy / poziomy to tutaj gra małą rolę, bo jeżeli jedziemy w korku to i w jednym i w drugim wypadku zajmuje podobną ilość miejsca i podobny czas przejazdu:) fakt komfort jazdy jest większy na poziomce ale prędkość będzie podobna :P

Oj, bardzo w błędzie jesteś.

W korku mój poziom z kierownicą na wysokości 30cm nad asfaltem idealnie mieści się tam, gdzie Ty z kierownicą na wysokości lusterek nie masz już szans wjechać.

Prędkość jazdy... ta faktycznie jest podobna. Bo niby na poziomie można pojechać szybciej niż na pionie, ale w mieście to i tak nie ma sensu. Światła co 500m wyrównają każdego kozaka do reszty. No chyba, że akurat ma się taką Jagiellońską po drodze, jak mam ja. Wtedy lepiej widzi się zalety szybkości pozioma ;-)
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)

storm

  • Gość
Odp: Bo przecież rower to taki śmieszny środek lokomocji
« Odpowiedź #14 dnia: 11 Sie 2011, 13:05:50 »
@Mysh - skoro wiadomo, że chodzi o rower poziomy to wrzucasz odpowiednie zapytanie w google i już masz. :D
Samochodu nie mam, ale jako pasażer nim jeżdżę ;)
Co do jazdy poziomką... Tak jak napisałem już wcześniej, to jest Święta Krowa #1 na jezdni i o ile pionowce są kompletnie lekceważone i wymijane na grubość blachy karoserii, tak poziomką jedziesz szybciej i bezpieczniej. Mało kto wyprzedzi mnie na gazetę, mało kto zajedzie drogę, a jak pokonujesz tą samą drogę Nty raz to nie patrząc nawet ponad dachami samochodów co jest dalej - możesz to przewidzieć. O komforcie lepiej nic nie pisz, bo start na poziomie zwłaszcza w korku jest kilkakrotnie szybszy, bo ja cały czas siedzę na poziomie, a Ty? Stoisz. Albo ćwiczysz tanecznie pod sygnalizacją stójki :PPPP