0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Dzięki Obamie Warszawa upodobniła się do BerlinaFelieton z cyklu "Miasto moje a w nim"W piątek zmotoryzowana Warszawa stanęła w korku. Wzdłuż Traktu Królewskiego jezdnie zamknięto, a późnym popołudniem w coraz to innej części śródmieścia dla samochodów zamykano ulice. Za to tylu rowerów co tego dnia w naszym mieście nie widziałem chyba nigdy.Dzięki wizycie Baracka Obamy Warszawa upodobniła się nieco do Berlina. W metrze "zaparkowałem" obok trzydziestolatka w garniturze. Stał obok roweru. Szprychy i obręcze kół nowiutkiego pojazdu lśniły nieużywaniem. - Gdyby nie te korki, to bym teraz jechał samochodem z Ursynowa na Kępę Potocką. Z rowerem w metrze będę chyba nawet szybciej - przyznał i tylko narzekał na tłok w wagonie. Pędząc wzdłuż Wisłostrady, natknąłem się na znajomego malarza. - Ty tak codziennie? Ja przesiadłem się przez Obamę - odpowiedział i popędził. Pod skarpą nowomiejską złapała mnie nawałnica. Było wesoło, bo pod wiatą przystanku zaraz pojawili się inni rowerzyści. Ale nie tylko. Przed deszczem schronił się turysta. Afroamerykanin. Pokazał nam swoje zdjęcia w aparacie. Wyznaczały szlak jego wycieczki. Ogród BUW-u, brzeg Wisły koło Kopernika, fontanna. - Zaskakujące miasto, czuć, że miasta europejskie są dla ludzi. Ta masa parków, ścieżek dla pieszych, i rowery! Zazdroszczę wam - mówił. A mnie pozbawione samochodów miasto wydało się jakieś przyjazne i piękniejsze.