Ładną okolicę sobie wybraliście na przejażdżkę. Józefów to "moje rewiry", spędziłam tam kawał życia, a i miejsce pod mostem kolejowym na Świdrze odegrało ważną rolę w moim życiu (jako dziecko topiłam się tam i gdyby nie szybka pomoc, pewnie teraz popijałabym sobie browarki siedząc na chmurce
). Mam tam takie ulubione miejsce przejażdżek rowerowych - tzw. Górę Lotników:
W Michalinie koło Józefowa, na wydmowych wzgórzach porośniętych lasem stoi niewielki pomnik lotników alianckich. W tym miejscu, w nocy z 14 na 15 sierpnia 1944 roku spadł południowoafrykański Liberator KG 939 "A-Able" z 31 Dywizjonu Bombowego Sił Powietrznych Południowej Afryki (31 SAAF) wykonując lot z zaopatrzeniem dla powstańców w ramach operacji "Warsaw Concerto". Załoga kpt Jacka van Eyssena wystartowała z Brindisi we Włoszech 14 sierpnia ok 19:30. Po szczęśliwym minięciu burzy nad Tatrami samolot dotarł nad Warszawę 15 sierpnia ok 1 w nocy. Pilot musiał zmniejszyć wysokość i znacznie zredukować prędkość aby w dymach płonącego miasta odszukać Plac Krasińskich, który był wyznaczoną strefa zrzutu zasobników. Ogień niemiecki był niezwykle silny. W tym momencie trzy silniki były juz uszkodzone i nie pracowały, paliło się poszycie kadłuba i obydwa skrzydła. Jedyny pracujący jeszcze silnik także się zapalił. Mimo bardzo silnego ostrzału i ogromnych uszkodzeń załoga pozostała na kursie i zdołała zrzucić zaopatrzenie. Następnie piloci starali się zawrócić na pd-wschód z zamiarem przedostania się za Wisłę. Gdy zaczęło odpadać palące się skrzydło i piloci nie byli w stanie utrzymać niesterownej maszyny w powietrzu załoga, na rozkaz van Eyssena, zaczęła skakać.
Sierżanci RAF-u Leslie Mayes i Herbert Hudson zginęli w czasie skoku, najprawdopodobniej zabici ogniem artylerii przeciwlotniczej lub broni małokalibrowej. Drugi pilot, porucznik Robert George Hamilton (SAAF) zginął uderzywszy w ziemię. Jego spadochron zbyt późno się otworzył. Reszta załogi ocalała. W czasie operacji zrzutów dla walczącej Warszawy współczynnik strat wśród załóg wyniosł 16,8%, najwięcej ze wszystkich operacji z udziałem lotnictwa bombowego aliantów. Życie straciło 261 lotników z Polski, Południowej Afryki, Anglii, Kanady i USA. Misje te wymagały największego kunsztu i niewiarygodnej odwagi. Spróbujcie wyobrazić sobie lot nad okupowaną Europą przez 3000 km a potem utrzymywanie 30-tonowego monstrum na 200 metrach w dymie palącego się miasta, w zerowej widoczności i przy artylerii strzelającej jak do tarczy. Alianci, którzy polegli w tych misjach, latali z pomocą dla towarzyszy broni, których nigdy nie znali; do kraju, którego nigdy nie widzieli.
Może zahaczycie po drodze?