Idąc takim tokiem rozumowania, to nawet mycie roweru to strata czasu
Widziałeś mój rower? Wiele rzeczy można mu narzucić, ale nie to że kiedykolwiek ktoś go umył. Jedynie deszcz, ale czy od tego był czystszy, czy brudniejszy, to można się spierać
Teraz dopiero, po >3 latach jazdy na nim, spotka go pierwszy historyczny "przystanek miłosierdzia", który też mniej będzie myciem, a bardziej wymianą - bo w 3 lata zakatowałem oba koła (lada chwila przetrę klockami obręcze na wylot), napęd (łańcuch już się zrywał 3 razy), manetki (poszły sprężyny powrotne i dźwignie trzeba "wracać" palcem), olinkowanie z pancerzami i kilka innych rzeczy.
Przy okazji, jakbyś był ciekaw jakie koła jeżdżą od nowości aż do momentu przetarcia obręczy na wylot klockami hamulcowymi bez dotykania, centry, ani jakiejkolwiek konserwacji czy serwisu, to takie:
https://www.youtube.com/watch?v=G9OhW76Ja4c&feature=youtu.beTo jest dokładnie moje nowe tylne koło. Zaplecione z dokładnością +-0,02mm