Warszawska Masa Krytyczna
Inne sprawy rowerowe => Ogłoszenia => Wątek zaczęty przez: LubovD w 30 Wrz 2013, 20:28:25
-
Witam serdecznie. Dzisiaj około godziny 17.30-18-30 wyjechałam z Tesco z czarną sakwą, jechałam ścieżką wzdłuż Górczewskiej, skręciłam w Góralską, wyjechałam na Jana Olbrachta a następnie na skróty na Batalionu Zośki. Sakwa odpięła się tak nie fortunnie, że zgubiłam ją po drodze a wraz z nią cały portfel, klucze od mieszkania i Ulocka, lampkę przednią no i zakupy. Może ktoś ja znalazł bardzo proszę o pomoc.
-
Tak na przyszłość: torebka typu nerka (taka saszetka zapinana w pasie), a w niej portfel, klucze i inne wartościowe przedmioty - najlepsze rozwiązanie na rower. Odradzam trzymanie portfela gdziekolwiek indziej niż "przy orderach".
-
Współczuję straty.
Nurtuje mnie natomiast kilka pytań, których nie mógłbym nie zadaś w takiej sytuacji:
1) Jak sakwa może się "wypiąć" podczas jazdy? Co to była za sakwa (marka i model)?
2) Jak sakwa z gratami w środku (i to tak brzęczącymi jak np klucze) może tak walnąć o asfalt by tego nie usłyszeć? Jesteś pewna, że np nie zatrzymałaś się na światłach i ktoś jej nie pomógł?
Koniecznie zastrzeż dokumenty, zwłaszcza dowód osobisty (na policji i w banku) i karty, by ktoś Ci problemów finansowych nie zrobił. Czeka Cię też wymiana zamków w domu (klucze + dokumenty z adresem = zaproszenie dla złodzieja).
-
Współczuję straty.
Nurtuje mnie natomiast kilka pytań, których nie mógłbym nie zadaś w takiej sytuacji:
1) Jak sakwa może się "wypiąć" podczas jazdy? Co to była za sakwa (marka i model)?
Ano może.
Sam pamiętam jak spadła mi sakwa i mało brakowało, wylądował bym w rowie.
Przodem ominąłem spory kamień, ale tył po nim przejechał - rower podskoczył - sakwa spadła - rowerem bujnęło a było ponad 30km/h.
Od tamtej pory sakwy wieszam niżej i łapie dodatkowo opaskami z rzepami.
Czasem też się zdarza i to wcale nie rzadko, że zwracam ludziom uwagę, że sakwa wisi im na jednym haku i zaraz spadnie.
2) Jak sakwa z gratami w środku (i to tak brzęczącymi jak np klucze) może tak walnąć o asfalt by tego nie usłyszeć? Jesteś pewna, że np nie zatrzymałaś się na światłach i ktoś jej nie pomógł?
Jakiś czas temu na preclu też ktoś pisał, że zgubił, więc jednak zdarza się częściej.
Koniecznie zastrzeż dokumenty, zwłaszcza dowód osobisty (na policji i w banku) i karty, by ktoś Ci problemów finansowych nie zrobił. Czeka Cię też wymiana zamków w domu (klucze + dokumenty z adresem = zaproszenie dla złodzieja).
Zastrzeżenie dokumentów jak najbardziej w banku i w Urzędzie Dzielnicy. Na policji już się nie zgłasza.
Zamki bym wymienił, nawet jak by się zguba odnalazła.
-
1) Jak sakwa może się "wypiąć" podczas jazdy? Co to była za sakwa (marka i model)?
Ano może.
Sam pamiętam jak spadła mi sakwa i mało brakowało, wylądował bym w rowie.
Przodem ominąłem spory kamień, ale tył po nim przejechał - rower podskoczył - sakwa spadła - rowerem bujnęło a było ponad 30km/h.
Ok, mnie też się zdarzyło. Na rowerze poziomym z pełnym zawieszeniem, gdzie sakwy nie było jak normalnie zapiąć, gdzie musiałem przerabiać bagażnik i sakwę - jak się okazało w niezbyt przemyślany sposób.
Ale na klasycznym rowerze pionowym, z normalnym bagażnikiem to "nieco" trudniejsze. Zdarzało mi się na ATB jeździć z sakwami po schodach, korzeniach, skakać po hopkach i nigdy nie spadła mi sakwa - nawet wtedy, gdy zmasakrowałem łożyska w piaście STX RC, zgiąłem obręcz i urwałem ze dwie szprychy ;-)
Od tamtej pory sakwy wieszam niżej i łapie dodatkowo opaskami z rzepami.
Czasem też się zdarza i to wcale nie rzadko, że zwracam ludziom uwagę, że sakwa wisi im na jednym haku i zaraz spadnie.
Znaczy źle założona była. Tzn guma na dole nie naciągała sakwy mocno, przez co haki mogły na wyboju zeskoczyć z bagażnika :P Mnie chodzi o to jak można zgubić poprawnie zamontowaną sakwę, bo że można ją źle zamontować, albo nawet wcale jej nie przypiąć (a tylko no przełożyć przez bagażnik) to wiem.
2) Jak sakwa z gratami w środku (i to tak brzęczącymi jak np klucze) może tak walnąć o asfalt by tego nie usłyszeć? Jesteś pewna, że np nie zatrzymałaś się na światłach i ktoś jej nie pomógł?
Jakiś czas temu na preclu też ktoś pisał, że zgubił, więc jednak zdarza się częściej.
Wyobrażam sobie coś takiego w lesie, gdzie Ci sakwa miękko ląduje na trawie lub gdzie korzeni (lub bruku) masz tyle, że wszystko dzwoni cały czas, więc upadku sakwy nie usłyszysz. Ale w mieście, na ulicy, gdzie sakwa spada na względnie równy asfalt? Nie dość, że lądując hałasuje, to jeszcze się klakson rozlegnie z aut jadących za Tobą. A nawet jak nie to ja jednak czułbym, że się nagle dziwnie lżej zaczęło jechać, gdybym zgubił zakupy ;-)
Parę razy mi różne rzeczy wypadały z roweru (np z kieszeni), zwykle mniejsze i mniej hałaśliwe niż sakwa, zwykle jeżdżę z mp3 na uszach... nigdy nie udało mi się nic zgubić.
Nie zrozumcie mnie źle... nie chcę udowadniać, że ktoś popełnił błąd, czy że sakwa była do kitu. Tylko próbuję sobie wyobrazić tą sytuację i zwyczajnie nie mogę zrozumieć jak to się mogło stać. A przecież nie jeżdżę pierwszy dzień na rowerze i już trochę dziwnych rzeczy widziałem ;-)
-
Od tamtej pory sakwy wieszam niżej i łapie dodatkowo opaskami z rzepami.
Czasem też się zdarza i to wcale nie rzadko, że zwracam ludziom uwagę, że sakwa wisi im na jednym haku i zaraz spadnie.
Znaczy źle założona była. Tzn guma na dole nie naciągała sakwy mocno, przez co haki mogły na wyboju zeskoczyć z bagażnika :P Mnie chodzi o to jak można zgubić poprawnie zamontowaną sakwę, bo że można ją źle zamontować, albo nawet wcale jej nie przypiąć (a tylko no przełożyć przez bagażnik) to wiem.
(https://lh3.googleusercontent.com/-boWHFJI7HoE/TOo6w40NqTI/AAAAAAAAB9Y/GRFflnk2ZyQ/s640/517-img_9441.jpg)
W przypadku który ja miałem (sakwy wisiały jak powyżej), nie było, a przynajmniej tak sądzę, mojego błędu. Raczej wada materiału. Dolny hak urwał się na połączeniu z gumą. Możliwe, że gdyby urwała się ta po przeciwległej stronie, kosztowało by mnie to zdrowie lub nawet życie, bo wjechał bym pod samochód, a tak, najadłem się tylko strachu i zaliczyłem jedynie pobocze.
Teraz jeżdżą niżej, jak niżej ;)
(http://bzaborow.org/galer/photo/filename/82309/norm/DSC_8795.JPG20110912-18433-cvvoi3-0.jpg)
Lepiej mi się balansuje gdy tak wiszą, choć wadą jest to, że są bardziej zachlapane gdy pada.
Ale niezależnie od tego, masz rację, że najczęściej to, że sakwa spada, wynika z naszego niechlujstwa przy jej zakładaniu. Inna sprawa, że to niechlujstwo z kolei, też może wynikać z różnych rzeczy. Jesteśmy zaganiani, spóźnieni, roztargnieni, próbujemy załatwić kilka spraw jednocześnie jedną ręką zdejmując dziecko z gazu, drogą jedząc kanapkę, a trzecią trzymając telefon przy uchu itd...
Nie raz wyszedłem z domu z rozpiętym plecakiem, gubiąc na schodach jego zawartość (na szczęście zawszę się orientowałem) więc trochę rozumiem fakt, że ktoś może źle założyć sakwę przez roztargnienie, lub nawet przez brak świadomości, że źle ją zakłada i może mu spaść podczas jazdy.
2) Jak sakwa z gratami w środku (i to tak brzęczącymi jak np klucze) może tak walnąć o asfalt by tego nie usłyszeć? Jesteś pewna, że np nie zatrzymałaś się na światłach i ktoś jej nie pomógł?
Jakiś czas temu na preclu też ktoś pisał, że zgubił, więc jednak zdarza się częściej.
Wyobrażam sobie coś takiego w lesie, gdzie Ci sakwa miękko ląduje na trawie lub gdzie korzeni (lub bruku) masz tyle, że wszystko dzwoni cały czas, więc upadku sakwy nie usłyszysz. Ale w mieście, na ulicy, gdzie sakwa spada na względnie równy asfalt? Nie dość, że lądując hałasuje, to jeszcze się klakson rozlegnie z aut jadących za Tobą. A nawet jak nie to ja jednak czułbym, że się nagle dziwnie lżej zaczęło jechać, gdybym zgubił zakupy ;)
Parę razy mi różne rzeczy wypadały z roweru (np z kieszeni), zwykle mniejsze i mniej hałaśliwe niż sakwa, zwykle jeżdżę z mp3 na uszach... nigdy nie udało mi się nic zgubić.
Jeśli chodzi o rzeczy wypadające, to trochę ich pogubiłem z kieszeni, ale wtedy nie jeździłem jeszcze poziomką. Teraz w kieszeniach nic nie trzymam, bo jeśli niema suwaków, wiem że wypadnie na pewno :)
Nie zrozumcie mnie źle... nie chcę udowadniać, że ktoś popełnił błąd, czy że sakwa była do kitu. Tylko próbuję sobie wyobrazić tą sytuację i zwyczajnie nie mogę zrozumieć jak to się mogło stać. A przecież nie jeżdżę pierwszy dzień na rowerze i już trochę dziwnych rzeczy widziałem ;-)
No to podobnie jak ja, możesz dodać to zjawisko do kolejnych dziwnych rzeczy w swoim zestawie. Ja nawet myślę, że tych osób, które zgubiły jednak dość duży przedmiot, bo sakwy no drobiazgów jednak nie należą, znalazło by się więcej, jednak mało kto chcę się do tego przyznać.
(fot1 storm)
(fot2 raffi)
-
Sakwa znalazła się:) Teraz odpowiedz na nurtujące pytania.
Sakwa była do kitu, zeszłoroczny prezent z Lidla bez żadnych ściągających gumek na rzepach.
Nie planowałam zakupów. Do zwykłej Eko torby napakowałam cięższe rzeczy i nałożyłam jak plecak a do sakwy lżejsze plus...jajka. Rozmarzona postanowiłam posłuchać radia, no i w drogę. Ta sakwa już wcześniej się odpinała ale zazwyczaj był to jeden rzep. Wczoraj widocznie była przeciążona bo odpięła się całkowicie. Z relacji znalazcy wiem, że to było na ścieżce więc lądowanie było łagodne- nawet jajka się nie pobiły. Nie poczułam bo miałam o wiele cięższą torbę na plecach. I tyle. Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło. Człowiek uczy się na błędach.
-
Dobrze, że są jeszcze na tym świecie uczciwi ludzie. Znalazł, przeszukał, zobaczył dokumenty, oddał. Tak to powinno właśnie być!
Ale zamki w domu i tak bym zmienił, a przynajmniej jeden :P
-
Dokładnie, zamki (wkładki znaczy się) do wymiany. Oddawanie fantów po podrobieniu kluczy i spisaniu adresu jest niestety dość popularne...
-
Miałem kiedyś podobne znalezisko - dokumenty, komórka, karta do bankomatu i klucze do domu oraz auta.
Wysłużyłem się policją powiedziałem że znalazłem coś bardzo podejrzanego i proszę o pilną interwencję.
Przyjechali na sygnale po 10 minutach. Przekazałem całość, spisali mnie i tyle z mojej strony.
O znaleźne nie występowałem bo kasy było chyba ze 40 zł.
Mam nadzieje że klientka nie musiała wymieniać niczego - ale generalnie to polecam wymienić :P
Wygodny jestem :) ;)
P.S.
Ale to nie było najdziwniejsze znalezisko, kilka lat temu późnym wieczorem wyprowadzałem psa rodziców i na szerokiej Racławickiej i na prawym pasie jezdni zobaczyłem dużą czarną walizkę. WTF, to podchodzę i mam pomysł zdjąć to z jezdni. Niestety czarny Opel mnie uprzedził i wbił się z piskiem hamulców w tą walizę. Ze środka posypały się woreczki z czymś przypominającym proszek do prania. Oddaliłem się, pewnie jakiś domokrążca zostawił :P
Z mniej dziwnych znalezisk, kilka lat temu jadąc (SHIT) chodnikiem zobaczyłem jak na obecnym rondzie Unii Europejskiej z za niezapiętej plandeki dostawczaka wylatuje drabina składana (taka zwykła aluminiowa). Zsiadłem z roweru, przeszedłem przez słupki z łańcuchami na jezdnię, ostrzegłem ręką kierowcę limuzyny i przerzuciłem to z jezdni na trawnik. Potem coś machałem kierowcy dostawczaka - ale chyba się chłop tym nie przejął ;)
-
Ja znalazłem dwa samochody. Jeden na drodze rowerowej, otwarty, z kluczykami w stacyjce. Drugi na płocie okolicznej budowy, z wybitymi szybami, porysowanym czymś ostrym lakierem i pociętymi siedzeniami - ktoś bardzo nie lubił właściciela. Oba znaleziska przekazane mundurowym.
Znalezisk mniejszych nie będę liczył, bo tyle tego już było. A nawet jak ja nie znalazłem, to po Masie bywało, że ktoś przynosił portfel, lampkę, klucze, czy inne zguby.
-
qwerJA: dziwisz mu się? Za drabinę zapłaci pracodawca, a mandat za jej niezabezpieczenie to 200zł w plecy dla kierowcy i zagrożenie innymi problemami za to, że zleciała na jezdnię ;).
-
...... kilka lat temu jadąc (SHIT) chodnikiem zobaczyłem jak na obecnym rondzie Unii Europejskiej z za niezapiętej plandeki dostawczaka wylatuje drabina składana (taka zwykła aluminiowa)....
Qrde, czemu mnie takie fanty pod koła nie wpadają?
Dziś już potaniały. Czesi weszli na rynek.
Ale i tak to spory wydatek.
Myślę, że cokolwiek większy niż te 200 zł mandatu.
-
Zależy jaka. Najtańsze małe są po 200zł. Ale jakie by nie były, to z dużym prawdopodobieństwem nie zapłaci za nie kierowca, tylko pracodawca. Żeby tylko takie rzeczy "znikały" z placów budowy lub nie były "zaginione w akcji".
-
Ten człowiek nie wie gdzie mieszkam hmmm...
-
Ten człowiek nie wie gdzie mieszkam hmmm...
To straszne.
U mnie nawet wszyscy sąsiedzi wiedzą gdzie mieszkam, a po ostatniej kolizji (zawinionej przez kierowcę) to cały Automobilklub wie ;) :)
P.S.
Sztab Masy też wie gdzie mieszkam - życie bywa parszywe ;) :D
-
Ten człowiek nie wie gdzie mieszkam hmmm...
Przecież w dokumentach miał napisane :).
-
Ja bym się przeprowadził nawet symbolicznie do sąsiedniej klatki, zmienił kolor włosów i rower :)
-
Ten człowiek nie wie gdzie mieszkam hmmm...
Przecież w dokumentach miał napisane :).
No ale może LubovD ma w dokumentach adres zameldowania, a mieszka pod innym, do którego zgubiła klucze.
Jeśli klucze były do mieszkania, do którego adres można znaleźć w dokumentach, to wymieniłabym choć jeden zamek jak najszybciej. Jeśli jednak w dokumentach był zupełnie inny adres to raczej nie zawracałabym sobie głowy, bo szansa na to, że ktoś akurat znajdzie Twoje mieszkanie spośród wszystkich znajdujących się w Warszawie jest raczej minimalna.
-
Nie mieszkam pod adresem podanym w dokumentach więc mam Święty spokój w głowie i na głowie. Nie muszę zmieniać koloru włosów chociaż rower bym chętnie zamieniła;) W dokumentach miał adres zameldowania i tak dzięki globalnej sieci wynalazł numer telefonu do mojej Ciotki. Ot taka to historia była...