Inne sprawy rowerowe > Porady
[prasa]Ciekawy art z wybiórczej...
(1/1)
Raffi:
Tytuł prowokacyjny i IMO nietrafiony, ale art całkiem ciekawy i imo sensowny. Podaję za: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7875853,Kierowca_twoj_wrog__Rowerzysci_tez_bywaja_bezmyslni.html
Kierowca twój wróg - tak brzmi większość komentarzy warszawskich rowerzystów. A ja przyglądam się innym rowerzystom i z rowerowego siodełka, i zza kierownicy - i widzę, jacy potrafią być irytujący, bezmyślni
Ścieżek unikam - są nierówne, urywają się niespodziewanie, zajmują je parkujące samochody, jeżdżę wyłącznie w ruchu ulicznym. Wsiadam na rower w dzień powszedni, świątek i piątek, latem i zimą. I nigdy nie przydarzyła mi się niebezpieczna sytuacja, nigdy też nie doświadczyłem agresji czy nieuprzejmości ze strony kierowców. Przeciwnie - na ciasnych mostach samochody omijają mnie szerokim łukiem, kiedy przeciskam się w korku, co drugie auto usuwa się do krawędzi jezdni, kierowcy autobusów ustępują mi miejsca, a w ciasnych uliczkach cierpliwie turlają się za rowerem. Innymi słowy, bezpieczniej czuję się na jezdni niż na ścieżce czy na chodniku, gdzie nigdy nie wiadomo, kto i co nagle wypadnie pod koła.
Pewnie mój punkt widzenia jest spaczony, bo zachowuję się jak pełnoprawny uczestnik ruchu - jeżdżę lekką szosówką i zawsze depcę, ile fabryka dała, więc poruszam się niewiele wolniej niż samochody. Sygnalizuję wszystkie manewry, staram się ruszać spod świateł dynamicznie, żeby nie tamować ruchu. Dlatego, jak sądzę, kierowcy traktują mnie jak równego.
Innym rowerzystom przyglądam się i z rowerowego siodełka, i zza kierownicy - i widzę, jacy potrafią być irytujący, bezmyślni. Dziewczyna ze słuchawkami na uszach, która sunie modnym holendrem, kompletnie ignorując wszystko wokół. Wojownik bezdroży na góralu przekonany, że skoro radzi sobie z kamienistymi ścieżkami, to poradzi sobie też z miejską dżunglą, więc uprawia slalom albo nagle zeskakuje z chodnika pod koła. Nastolatek, który kierowany modą złożył sobie ostre koło i chwieje się niepewnie na środkowym pasie Al. Jerozolimskich.
Zauważyłem też, że rowerzyści przejęci swoją krzywdą wychodzą z założenia, że "nam się należy" i zapominają o prostym "dziękuję" oraz "przepraszam". Pewnie, należy się, ale odrobina uprzejmości łagodzi obyczaje. Dlatego nie wygrażam gapowatym kierowcom, ustępuję miejsca włączającym się do ruchu, przepuszczam samochody usiłujące wydostać się z ulic podporządkowanych. I zawsze dziękuję, kiedy ktoś rewanżuje mi się podobną uprzejmością.
Kochani rowerzyści, spróbujcie zobaczyć w kierowcy człowieka, który też się spieszy do pracy albo do domu. Bądźcie uważni, czasem ustąpcie, spróbujcie na agresję reagować uprzejmością. A wtedy przekonacie się, że nie każdy kierowca to arogancki cham albo pirat.
Bear:
Mozna by też napisać ten artykuł odwrotnie. Że nie wszyscy rowerzyści to pijane batmany szwendające się bez sensu po chodnikach czy jezdniach, ale są takze ci którzy jeżdżą poprostu dobrze i nie wadzą nikomu. To chyba nawet większość jest, ale właśnie ta nie widoczna, bo bezkolizyjna.
Raffi:
--- Cytat: Bear w 13 Maj 2010, 09:51:07 ---Mozna by też napisać ten artykuł odwrotnie. Że nie wszyscy rowerzyści to pijane batmany szwendające się bez sensu po chodnikach czy jezdniach, ale są takze ci którzy jeżdżą poprostu dobrze i nie wadzą nikomu.
--- Koniec cytatu ---
Jasne, że można by i tak i pewnie byłby nawet lepszy. Ale to i tak plus, że autor w ogóle o tym wspomina, a nie podchodzi do tematu "wygonić rowerzystów na chodniki, ubrać w kaski i kaftany".
--- Cytat: Bear w 13 Maj 2010, 09:51:07 ---To chyba nawet większość jest, ale właśnie ta nie widoczna, bo bezkolizyjna.
--- Koniec cytatu ---
Czy jest to większość, to tak naprawdę ani Oni nie wiedzą, ani my. Więc szkoda się przerzucać procencikami, które z resztą niewiele znaczą w tym wypadku.
Grunt to fakt, że jednak zarówno kultura rowerzystów jak i kierowców ogólnie się poprawia. Ci, u których kultura się nie poprawia stoją przeciwko zasadzie ewolucji i wcześniej czy później znajdą jakiś filar im. Zientarskiego juniora, albo kogoś u kogo kultura stoi na równie niskim poziomie i tym samym ich jazda zakończy się ;-)
Bear:
tak, danych statystycznych nie ma, ale na mijanych w dni powszednie ok 10 rowerzystów spotykam właśnie takich 10 kulturalnych. Rzecz się ma inaczej kiedy jest weekend. w tedy na ok 10 za przynajmniej 2 można było by się wstydzić. Ale cóż. Tak samo jest z kierowcami samochodów. 10 normalnych i jeden baran. Albo Baranka.
I to właśnie tych się pamięta.
Artykuł w treści rzeczywiście jest czymś nowym, ale komentarze jak zwykle te same :0)
pozwoliłem sobie rzucić okiem, ale karmić trolla nie ma sensu :0)
Raffi:
--- Cytat: Bear w 13 Maj 2010, 12:31:03 ---tak, danych statystycznych nie ma, ale na mijanych w dni powszednie ok 10 rowerzystów spotykam właśnie takich 10 kulturalnych. Rzecz się ma inaczej kiedy jest weekend. w tedy na ok 10 za przynajmniej 2 można było by się wstydzić.
--- Koniec cytatu ---
Np. Na każde 10 rowerów jakie widzę, średnio 8 należy do osób robiących właśnie wykształcenie wyższe, a dwa do już takowe posiadających. I teraz pytanie: Czy rowerzyści to takie wykształciuchy i elita, czy po prostu badanie robiłem na terenie UW, sprawdzając właścicieli rowerów parkowanych przy swoim wydziale? ;-)
Z kompleksowych badań ruchu na Białołęce (ponad 30 punktów w całej dzielnicy) wiadomo, że w dni robocze ruch jest inny niż w weekendy. W dni robocze od rana do popołudnia jeżdżą rowerzyści komunikacyjni, codzienni - Oni rzadko są chamscy, bo codziennie jeżdżą ta samą trasą, między tymi samymi kierowcami. Nie opłaca się im to.
Popołudniami jeżdżą także rowerzyści rekreacyjni, na krótkie wycieczki. Tu już bywa gorzej.
A w weekendy na drogach znajdziemy wszystkich - rowerzystów codziennych, rekreacyjnych i weekend warrior'sów, którzy wsiadają na rower raz na tydzień albo sobie powalczyć z czymś, albo poturlać się do np Powsina chwiejąc się na boki ;-)
Wszystko zależy właśnie od miejsca i czasu badania.
Nawigacja
Idź do wersji pełnej