Po co jeździć na urzędasowe wycieczki?
Z kilku powodów:
1) To wycieczka jak każda inna. A każda wycieczka rowerowa jest fajna
2) Gadżety - zwykle marne, ale darmowe. Czasem warto je brać.
3) By gadać z urzędnikami - można się dowiedzieć o planowanych inwestycjach, o tym co się dzieje i będzie działo. Dla kogoś, kto nie zagląda regularnie na BIP, to ciekawe i wartościowe źródło informacji.
4) By gadać z urzędnikami - można zwrócić ich uwagę na wiele problemów. Skutecznie.
5) By gadać z urzędnikami - lobbing, przekonywanie do swoich idei, do działania w temacie rowerów. Długa wycieczka sprzyja takiej integracji.
6) Zwykle na takich wycieczkach pojawiają się także media - a to, znowu, okazja, by zwrócić uwagę opinii publicznej na pewne problemy, lobbować, przekonywać do pewnych idei.
7) Zwykle na takich wycieczkach są inni rowerzyści - to świetny sposób by poznać nowych rowerzystów z sąsiedztwa, zawiązać dzielnicową grupę, znaleźć ludzi do działań rowerowych, czy propagować idee urowerowiania miast. W dodatku grupa docelowa jest łatwa do przekonania, bo to rowerzyści.
Humor oglądania urzędników na rowerach - spora część z nich nie jeździ nimi na co dzień, wesoło się chwieją, tracą równowagę, a nawet wywracają się. Gdy kiedyś Urbański mało się nie wykolarzył na Krakowskim Przedmieściu i z przerażeniem w oczach skręcał w lewo w Karową, ja miałem problem by utrzymać pion ze śmiechu. Wyglądał nawet zabawniej niż gdy opowiadał w TV o tym że nic nie pił i nie spał po pijaku na honorowej zmianie warty pod pomnikiem Nieznanego Żołnierza
Pewnie znalazłbym jeszcze z tuzin powodów.