Rozmowa to jedno. Informowane o działaniach to co innego - tam żadna interakcja nie jest potrzebna. Wystarczy, żebyś otrzymał informację, że sprawa dotycząca tego a tego jest poruszana. Jeśli będziesz chciał się w to zaangażować, to wtedy pójdziesz i porozmawiasz w cztery oczy. A tak... na co ci te urzędnicze oczy? Na powiedzenie tego, co mógłbyś otrzymać bezpośrednio na pulpit swojego komputera już kilka minut po pojawieniu się tematu?
Wspomniana strona z propozycjami tematu to jest własna inicjatywa urzędu. To zupełnie inna sprawa. Mogą tam sobie robić, co chcą. Mogą ignorować, mogą nawet drukować i wywieszać w urzędowym WC jako papier toaletowy. Mogą nawet ograniczać dostęp, jak czyni to ZOM. Natomiast BIP - którego Urząd Dzielnicy Ochota nawet nie prowadzi - jest ujednoliconym, zdefiniowanym rozporządzeniem stosownego ministra narzędziem do publikacji (czyli czynności jednokierunkowej) informacji publicznej. Narzędziem nadal kulawym i nie przystającym do jakichkolwiek współczesnych norm. Biorąc jednak pod uwagę wiecznie sypiący się, niedopracowany i [prawdopodobnie] skopany już od podstaw ePUAP albo e-deklaracje podatkowe, to jest to jedno z największych osiągnięć w zakresie komunikacji elektronicznej na linii państwo-obywatel i warto byłoby, żeby urzędnicy zaczęli korzystać z tego systemu.
Niemniej moja odpowiedź była raczej do wypowiedzi Raffiego o tym, że radny nie musi znać wszystkich spraw i o nich informować. Zgadzam się - nie musi, bo urząd powinien takie rzeczy publikować w BIPie.