Jak wiemy przejazdy rowerowe i wszystkie przecięcia drogi/ścieżki rowerowej z drogą dla samochodów są jednym z najniebezpieczniejszych miejsc w których statystycznie najczęściej dochodzi do kolizji rower-samochód.
Moja ulubiona sytuacja to samochód na prawo skręcie (najczęściej zielona strzałka), w której miałem _zawsze_ zielone światło na przejeździe rowerowym - przez co zaliczyłem już:
- niezliczoną liczbę wymuszeń pierwszeństwa ze strony kierujących samochodami,
- zdarzenia w rodzaju zmuszenia mnie do hamowania na samym środku przejazdu bo zajechano mi drogę na którymś pasie (np. zatrzymanie przed pasami dla pieszych, tak że pojazd zatrzymał się na przejeździe rowerowym),
- przejechanie przede mną szybko nawet bez zwolnienia "bo mam szybkie auto i zdążę" włączając w to głupkowate oglądanie się do tyłu czemu to ja ręką coś pokazuję...,
- zderzenie boczne, ale na szczęście bardzo delikatne w postaci kontaktu pedał-rejestracja (no ale miałem szczęście.. ale ile tak razy jeszcze?),
- no i moje ulubione kiedy dochodzi do wymiany zdań i słyszę "Rower to się przeprowadza!" (oczywiście ma to miejsce po np. zajechaniu drogi na przejeździe rowerowym przy zielonym świetle dla rowerów
Zasadniczo jest to dość załamujące, kiedy nawet na zielonym świetle zgodnie z przepisami nie mogę przejechać. Zwalniam lub hamuję, mimo że mam zielone i pierwszeństwo, ograniczone zaufanie mam (i to duże), jeżdżę bardzo ostrożnie i zgodnie z przepisami* i jestem tym [głupkiem], który rower przeprowadza po pasach. Mimo tego ponad zdroworozsądkowego zachowania dochodzi do takich zdarzeń.
Cieszymy się z rzeczy takich, że zostaną zmienione przepisy o ruchu drogowym na naszą korzyść, że nie będzie trzeba się na konwencję Wiedeńską powoływać kto ma pierwszeństwo itd. ale co z tego jak i tak potem na przejeździe usłyszy się "Rower to się przeprowadza!". Jeśli nie pójdzie za zmianą przepisów jakaś akcja informacyjna, uświadamiająca kierowców to co to da?
Będę jeździł w myśl przepisów ze świadomością że tu, a tu to ja mam pierwszeństwo i samochód to powinien się zatrzymać, a właściwie to musi się zatrzymać i mnie przepuścić... a rzeczywistość szybko to weryfikuje. Nawet przy obecnych przepisach te zdarzenia które wymieniłem nie powinny mieć miejsca, a mogę ich od kilku do kilkunastu naliczyć w ciągu godziny jazdy rowerem po ścieżkach/drogach rowerowych, pomijając zupełnie zdarzenia z udziałem pieszych (bo to, to już inna historia).
Bo naprawdę co z tego że mam pierwszeństwo w myśl prawa, znaków i sygnalizacji, jak i tak nie mogę bezpiecznie przejechać - muszę zwolnić lub się zatrzymać, czekać na następny cykl z zielonym światłem, albo przemykać na migającym zielonym (zgodnie z przepisami można), bo na ciągłym zielonym nie dało rady.
Poza tym, ciągle są akcje skierowane do rowerzystów - odblaski, kaski, kamizelki... i inne takie. Co mi po tym, skoro w biały dzień i tak nie mogę jeździć normalnie? A gdzie akcje dla kierowców?