Hmmm... nie chcę nikogo obrazić, moje doświadczenie jest prawie zerowe.
Nie mam nic do zabezpieczenia - poza podziwem dla Waszej cierpliwości, wytrwałości i wyrozumiałości. Nie mam nawet 10% poziomu tych cech co Wy.
Jednak chwilami jadąc w Masie, (zwłaszcza takiej "niedzielnej") łapię większego stresa niż mam jadąc w codziennym ruchu ulicznym (nie zostawiam miejsca na wyprzedzanie na żyletkę, już nie
). Wielu ludzi jakby nie potrafi jechać prosto, równolegle z osią jezdni, nie potrafi jechać spokojnie.
I nie mam na myśli wyprzedzania generalnie - gdy zostaje miejsce to jeśli można - czemu nie. Lepiej zapchać dziurę gdy ci z przodu się nie kwapią do silniejszego depnięcia, prawda? Jednak na PMK widziałem w jednym momencie chmarę wyprzedzających, którzy pchali się do przodu lewą, chociaż z przodu peleton już w zasadzie stał. Po co? Jazda prosto z niedużą prędkością - nagle dla wielu okazuje się to trudne, zwłaszcza gdy po prawej i lewej ktoś jest. Tak jakby nie było punktu odniesienia, a przecież są pasy, jest krawężnik.
Pomijam szczeniaków i ich cyrkowe wygłupy. Takich to chyba tylko ostry kop w zad może czegoś nauczyć. Bezstresowo wychowani, szlag by to trafił...
Dobre i zabawne było to, że sporo osób po PMK odważyło się wyjechać na ulicę. Ludzie w średnim wieku a cieszyli się jak dzieci
To chyba jest odpowiedź na moje wątpliwości co do techniki jazdy ulicą, nawet w Masie.
Sugestia:
zakaz wyprzedzania, jazda w równej kolumnie po 6 rowerów w rzędzie, żadnych rozmów, żadnych hałasów. Kto się wychyli zostaje do końca przejazdu napiętnowany gorącą lutownicą zamontowaną zamiast siodełka
Sugestia realna: będąc zwykłym uczestnikiem Masy (chyba jest tu jeszcze parę takich osób na forum?
) można trzymać się lewej zostawiając (blokując) odpowiednią przestrzeń dla przejazdu zabezpieczenia. Wrzasnąć "lewa wolna" chwilę zanim zabezpieczenie gna naprzód też można. I chyba nawet to działa