Zgadzam się z Grzegorzem.
Rower za 1000zł, a kamerki monitoringu za 5000zł (bo tanie rejestratorki mogą nie wyrobić jakością, by móc potem z nich wyczytać np. numer rejestracyjny). Paranoja
I potem to ładuj, włączaj, wyłączaj, zdejmuj, czyść obiektywy, mocuj z powrotem, uważaj by nie zaczepić tym o coś - pamiętaj o tym wszystkim, bo jak nie to te kamerki na guzik się zdadzą, bo prawo Murphyego mówi, że złe zdarzy się akurat wtedy, gdy kamerka będzie wyłączona...
Próbowałem z jedną kamerką. Jak dla mnie to już było za dużo roboty.
Wolę wierzyć, że większość kierowców nie chce mnie zabić. I sprawdzać tą tezę, rozglądać się.