Od zawsze to robię. Nawet nie z uwagi na dżygitów, ale kiedyś ruszałem na Dmowskiego, a przede mnie na zablokowanych kołach wpadł autobus, jeden z tych trupów jeżdżących do Karczewa. Wpadł nie bezpośrednio- tylko przez 2 osobówki, które grzecznie stały na światłach. Kierowca autobusu odniósł wtedy drobne obrażenia, bo osobówka miała przyczepe kempingową, która po uderzeniu rozpadła się, a elementy drewniane i poszycie aluminiowe przebiło się przez szybę autobusu. Powiem szczerze, że jak wpadłem do autobusu przez tylne drzwi, to widząc przednią szybę myślałem, że kierowca będzie ciężko ranny. Miał jednak fart i tylko prawą rękę mu pokaleczyło.
Od tej pory dokładnie się rozglądam wjeżdżając nawet na zielonym ;-)