Ta sprawa to aż dziwne, że w ogóle doszła aż do sądu. To była bezinteresowna złośliwość policji, bo rowerzysta zgłosił pacjenta (pewnie znajomego królika), co wyprzedzał go autem na ciągłej, skrzyżowaniu, jadąc pod prąd i łamiąc conajmniej kilka różnych przepisów. Tymczasem policja zajęła się cyklistą, który nie stwarzał żadnego zagrozenia i (czego dowiódł sąd) w ogóle nie złamał prawa
Przy takim materiale dowodowym, policja nie miała szans wygrać tej sprawy
Nagranie bez zeznania autora nie jest w zasadzie dowodem, a trudno by cyklista zeznawał przeciwko samemu sobie. Na nagraniu nie widać kto prowadził rower, a bez zeznania lub świadków nie sposób tego ustalić
. A poza tym przepis nie mówi, że rowerem należy jechać "przy krawędzi" lecz, że należy jechać "możliwie najbliżej krawędzi", co czasem może oznaczać nawet jazdę przy lewej krawędzi pasa. W dodatku od tego przepisu jest kilka wyjatków (np. jazda środkiem pasa jest dozwolona przed skrzyżowaniami, gdy z jednego pasa można jechać w kilku kierunkach) - a tak było w tym wypadku. Rowerzysta może, a nawet musi "odlepić" się od prawej, gdy planuje skręcić w lewo - a na filmie nie sposób ocenić, czy cyklista nie miał takiego zamiaru.
Słowem - słuszna
kompromitacja policji i jedyna możliwa decyzja sądu.