Zdecydowanie w tym celu wystarczyłaby bandana. Byłaby na pewno tańsza i wygodniejsza w transporcie i ...łatwa do uprania. Nie trzeba było w tym celu kupować kasku.
Kask jest o tyle tańszy, że już go mam
A mam go już... kurcze, 8 lat? Chyba tak, choć czort jeden wie. W każdym razie nie mogę powiedzieć, że kupowałem kask tylko w tym celu
Ba! Nie mogę nawet powiedzieć, że to ja go kupowałem. Miałem wtedy na tyle mało wąsów, że posiadanie własnego zdania kończyło mi się na wyborze koloru owego kasku
Transport nie stanowi problemu, bo w miarę wygodnie transportuje mi się go na własnym czerepie
, a na uczelni trzymanie go w szatni jakoś mi nie doskwiera.
Gąbka jest mocowana na rzep, więc z praniem nie ma problemów.
Ponadto, do wyciśnięcia tej gąbki z potu nie muszę zdejmować kasku, a jedynie przycisnąć go do czoła. Bandana chyba byłaby pod tym względem ciut bardziej upierdliwa, nieprawdaż?
Ale o co kaman?
O kropelki potu przedastający się do oka - to nie kwas solny - oka wam nie wypali... Tylko na chwile poszczypie oko i już i się rozpuści...
Jasne, że nie wypali. Ale jeżeli do tego "szczypania przez chwilę" doda się powtarzanie tej drobnej niewygody co chwilę, i jeszcze przez dwie godziny dwa razy dziennie, to problem robi się ciut większy, prawda?
No i nie, to nie są wycieczki krajoznawcze, tylko nasz kochany, w 99% samochodowy ruch uliczny (czyli m.in. wyprzedzanie "na gazetę"), w którym trzeba jakoś przetrwać. Miałbym sobie jeszcze z premedytacją psuć humor takim duperelem?
Jeżeli ten ukwiał jest zasilany bateryjnie, bo chyba widziałem że świeci, to faktycznie symbiozę przyjmie tylko ze skorupą
*Świecił. Marketowa lampka z 4 czerwonymi led-ami mocowanymi na taśmę dwustronną, która jakiś czas temu postanowiła się odkleić
Niby żadna wielka awaria, ale światła daje ona na tyle mało, że na razie leży. I tak pewnie do jesieni.
Hmm... "symbioza", powiadasz? Czyżbym wyczuwał nawiązanie do kosmitów dobierających się ludziom do mózgów?