Dawno temu, w odległym kraju, na połączeniu dwóch dużych górskich rzek i fefnastu małych górskich potoków, było sobie miasteczko circa 2000tyś ludzi + drugie tyle przedmieść, z autostradową obwodnicą. Wzdłuż obu rzek, na wałach wybudowano duże DDR'y, a gdy autostrada z drogą serwisową, biegnąca wzdłuż jednej z rzek przekraczała jakiś potok, to tym samym mostem /przepustem puszczano przejazd DDR'ki na drugą stronę autostrady. Z reguły nawierzchnia betonowa DDR była na wysokości lustra wody, albo czasem niżej, oddzielona od strumyka dużym murem. Jak była za wysoka woda to najwyżej przejazdu nie było, albo trzeba było mieć amfibijny rower. Nikomu to nie przeszkadzało, wszyscy takie coś traktowali jako coś zupełnie naturalnego i nikt się temu nie dziwił. Ba były miejsca, gdzie DDR idąca wzdłuż dużej rzeki też mogła być zalana i nieprzejezdna. I tego się też nie czepiał.
Ale to był inny kraj, inni urzędnicy, inni ludzie.
Chciałbym pokazać zdjęcia, ale nigdzie w swoich archiwach ich nie mam - pewnie wtedy nie robiłem jeszcze zdjęć infrastruktury rowerowej. Nie mogę ich też znaleźć w googlu.