OC samochodu (obowiązkowe) też mają kwotę graniczną.
Oczywiście, że mają. Jest to tak zwana suma gwarancyjna i w tym roku to 1000000 i 5000000 euro. Raczej nie musisz się martwić, że szkoda przekroczy tą kwotę.
Oj, bywało bywało. Raczej nie na osobowych autach (ktoś musiałby się nielicho postarać), ale jak ciężarówka kiedyś spowodowała wykolejenie się szynobusa, co z kolei spowodowało straty w torowisku i krajobrazie to OC nie stykło na straty. Takie wypadki się zdarzają, choć faktycznie stanowią margines.
I jeszcze drobiazg: polisa OC samochodu (posiadam taką) mieści
się na jednej stronie papieru A4 i jest tam cała masa danych
moich i mojego samochodu, kwota składki i okres obowiązywania
polisy. Więc na doprecyzowanie OWU raczej miejsca zabraknie.
Coś Wam się chyba myli. OWU to są przy ubezpieczeniach nieobowiązkowych. W przypadku OC sporo rzeczy reguluje prawo, ubezpieczyciel ma dość niewielkie pole do manewru parametrami ubezpieczenia
Tutaj macie przykład z OWU ubezpieczeń komunikacyjnych z PZU - zwróćcie uwagę, że OC (poza definicjami) w zasadzie się tam nie pojawia.
Polisa najczęściej składa się z samej polisy i wniosku (czasem na jednym blankiecie). We wniosku są właśnie doprecyzowane różne rzeczy, czy masz dzieci, czy łapiesz się pod jakąś promocje, czy nie jesteś osobą o podwyższonym ryzyku itd... Mówiąc o doprecyzowaniu, nie miałem na myśli tego, że cała treść będzie na polisie. Tam znajdują się jedynie odniesienia do innych dokumentów ubezpieczyciela, takich jak tabele cennikowe, czy regulaminy promocji.
I te tabele cennikowe, regulaminy i warunki ubezpieczenia powinieneś także dostać, zwykle w formie niewielkiej książeczki.
Przede wszystkim dlatego, że te ubezpieczenia nie ograniczają się jedynie do wydarzeń związanych z używaniem roweru, ale wszystkich w ogóle. I to jest bardzo fajne. Do OC można dołożyć wszystkich domowników i do NNW często też - za dopłatą niewielkiej lub czasem żadnej składki. I dlatego to jest lepsze moim zdaniem.
W jednych i drugich ubezpieczeniach trzeba uważać na to samo - wyłączenia odpowiedzialności ubezpieczyciela. Zwłaszcza doprecyzowanie co jest już "sportem ekstremalnym", czy "sportem zawodowym", a co nie, bo potem różnie jest to interpretowane przez rózne firmy i czasem pod te definicje łapie się całkiem normalne, amatorskie i nieekstremalne wykorzystywanie roweru.
Warto też sprawdzić, czy ubezpieczenie działa, gdy rower wykorzystujesz zarobkowo, bo jak jest to wyłączone, to jechanie rowerem w godzinach pracy (nawet jak nie pracujesz jako kurier) może nie podchodzić pod ubezpieczenie. Jak definicja jest nieprecyzyjna, pod zarobkowe wykorzystywanie roweru łapie się dość sporo rzeczy
.
Cenę zaś porównuje się na końcu, po porównaniu warunków ubezpieczenia. Bo po co komu ubezpieczenie, które nie obejmuje rzeczy potrzebnych, nawet jeżeli będzie tańsze
To, że ten produkt jest najlepiej dostosowany do twoich potrzeb, wcale nie oznacza, że będzie równie dobrze spełniał oczekiwania kogoś innego.
100% racji. Czytanie ze zrozumieniem i myślenie generalnie ma kolosalną przyszłość.
Ale kontrole trzeźwości rowerzystów jednak stały się problemem. Ta, że w jakiejś materii Policja działa opieszale, nie znaczy że nie można tego zmienić przykazem z góry prawda?
Po pierwsze, to był problem TYLKO gdy jechałeś po pijaku. Trzeźwemu nic nigdy nie groziło
Po drugie, mnie nie kontrolowano nigdy, a rowerem jeżdżę od małego. Mógłbym jeździć bez OC, bez uprawnień jako nieletni, nawalony jak stodoła, na haju, bez oświetlenia, kradzionym rowerem i generalnie niezgodnie ze wszystkimi przepisami jakie sobie wymyślisz. Oczywiście nie jeździłem i tego nie polecam, ale chce pokazać jedną ważną sprawę - nie ma sensu tworzyć prawa, którego potem nie jest się w stanie respektować w odpowiednim stopniu. A takim prawem byłoby obowiązkowe OC dla rowerzystów.
I żaden odgórny prikaz by policja kontrolowała cyklistów nie jest w stanie tego zmienić. W miastach zbyt łatwo zwiać, rowery nie mają rejestracji, a wiele terenów (np. parki, ddr nad Wisłą, lasek Kabacki, osiedlowa uliczka, chodnik przy bloku...) po których jeździmy rowerami NIE jest drogami publicznymi, więc w wielu przypadkach rowerzysta i tak nie musiałby mieć OC. Trudno też policji rozróżnić, gdzie kończy się droga publiczna, a zaczyna inny teren.
Na wsiach jest jeszcze trudniej. Tam w ogóle zobaczenie radiowozu jest wydarzeniem tygodnia, bo komenda często ma dwa, z których jeden stoi wiecznie zepsuty, a drugi ma tak małą ilością paliwa, że ruszają go tylko gdy absolutnie muszą. Tak jest u mnie na wsi. Tak jest na większości wsi w Polsce, nawet tych tuż za rogatkami Warszawy. I teraz jedź na taką wieś i powiedz babci jeżdżącej rowerkiem do GSu gruntówką (owszem, droga publiczna), że ma kupić OC. Miejscowi zabiją Cię śmiechem
Jedź na komisariat i powiedz że mają ruszyć jedyny radiowóz i patrolować w poszukiwaniu rowerzystów bez OC, w większości ich sąsiadów i ziomali - w najlepszym przypadku pokiwają głowami i Cię zignorują.
Szacuje się, że po Polsce jeździ 300 tysięcy samochodów bez OC. Policja z tym sobie nie radzi, to jak sobie miałaby poradzić z rowerzystami, których złapanie i sprawdzenie jest znacznie trudniejsze
To tez banał. Opcje widzę dwie. Albo opłata wnoszona przez właściciela rowerów ( i tu było by to OC przypisane do roweru) albo opłata wnoszona przez użytkownika w chwili wypożyczenia (tak jak płaci się za klimatyczne gdy meldujemy się w hotelu) - w tej chwili oczywiście nie ma takich rozwiązań, ale pomysłów może być naprawdę wiele.
Twoje pomysły to prosty sposób do zabicia tych interesów. To przecież całkiem logiczne, że jakikolwiek wzrost ceny usługi zmniejsza na nią popyt. To absolutna podstawa ekonomii. Sukces systemów rowerów miejskich nie będzie możliwy, gdy podniesiesz na nie ceny. Ten biznes jest na to bardzo wrażliwy.
Nie widzę w tym zakresie problemów natury logistycznej
Nie widzisz problemów logistycznych? Nie uwierzę. Chyba, że nie chcesz ich widzieć
Prosty przykład. Biorę Veturilo ze stacji, załóżmy że jest to rozwiązane tak, że wypożyczenie to automatyczne zawarcie umowy ubezpieczenia. Mam dzwona. Jak udowodnię, że byłem ubezpieczony skoro nie mam potwierdzenia tego faktu? Skąd będę miał numer polisy by go podać władzy i poszkodowanemu? Policjant nie musi przecież znać numeru polisy Nextbike'a czy innych wypożyczalni rowerów w okolicy.
Albo inaczej. Wziąłem rower z wypożyczalni, ale potem rower dałem kumplowi by się przejechał, albo mi go ukradziono. I osoba na nim jadąca miała dzwona. Czy osoba na nim jadąca jest ubezpieczona, czy nie? Przy czym odpowiedź na to pytanie rodzi dalsze pytania np. kto straci zniżkę za bezszkodowość i czy to uczciwe by właśnie ta osoba.
Albo inaczej: Jako posiadacz karty Nextbike'a wypożyczyłem dwa rowery - sobie i swojej dziewczynie. Dziewczyna jest ubezpieczona, czy nie? Bo przecież to ja wynająłem oba rowery (o takie rzeczy łatwo wyłożyć ubezpieczenie przypisane do osoby wypożyczającej).
Wziąłem rower ze stacji bez rejestracji, bo był źle przypięty. Jestem ubezpieczony czy nie? W razie stłuczki kto traci zniżkę za bezszkodowość? (o takie rzeczy łatwo wywalić ubepzieczenie przypisane do roweru)
I teraz pytanie najważniejsze: Jak walczyć z ewentualnymi nadużyciami i próbami oszustw w tym zakresie? Jak uszczelnić i zautomatyzować system by kazda wypłata odszkodowania nie musiała iść przez sądy i być dogłębnie analizowana przez sztab prawników?
Powtórzę: To wszystko wydaje się bardzo proste, dopóki nie wejdziesz w szczegóły. Szczegóły rozwalają pomysł na łopatki, zwłaszcza jak spróbujesz siąść i zapisać te szczegóły i szczególiki językiem prawniczym w konkretne paragrafy. Zwłaszcza tak, by to było zrozumiałe i nie liczyło 200 stron
OC na rower to frazes, modny w niektórych miejscach (np. fora motoryzacyjne),
To argument tej samej mocy co obowiązkowe karty rowerowe
Tak naprawdę, to co przemawia za brakiem obowiązku OC na rowery, to bardzo mała ilość szkód a raczej ich mała wartość.
To co naprawdę przemawia za brakiem obowiązku to pytanie: Jakie zalety da obowiązkowe OC na rower?
Poza tym, że ubezpieczyciele się dorobią ja widze same wady. Koszmarnie trudne do zapisania prawo, koszmarnie trudne i kosztowne by wyegzekwować, kłopotliwe w sytuacjach spornych, których będzie sporo, potencjalnie może zapchać sądy. Nie zmniejszy liczby wypadków, nie poprawi bezpieczeństwa na drogach. Doda mnóstwo pracy policji i innym służbom. Kierowcom prawie nic nie pomoże, bo jak zauważyłeś - szkód jest mało i są niewielkie. Ci rowerzyści, którzy zwieją z miejsca wypadku, dalej będą zwiewać.
Podstawowe pytanie brzmi: PO CO OC? Co na tym zyska kraj i obywatele jako ogół? I na tym pytaniu idea się wykłada
Gdyby było inaczej, był by to świetny rynek i lobby ubezpieczeniowe stawało by na głowie, aby taki obowiązek wprowadzić. Tymczasem tego nie robi w Polsce ani w Europie, a głosy o tym obowiązku słychać jedynie w miejscach przez ciebie wskazanych. Podstawa tego argumenty jest ciągle taka sama - ja muszę, to oni też.
Lobby ubezpieczeniowe nie bierze się za to pełną mocą, że po prostu widzą iż sprawa jest nie do wygrania. Oni nie działają na oślep, zanim zaczną za czymś lobbować robią sobie dokładna analize co jest do wygrania, jaka jest szansa, jakie przeszkody do pokonania, ile potrzeba na to kasy i czasu. I widocznie wyszło albo, że to niewykonalne, albo nieopłacalne.
I bardzo dobrze