Hej, rower to moja druga pasja. Poruszam się autem, motocyklem, rowerem po Warszawie. Biorę udział w masach. Moja wypowiedz podzielę na dwie części:
a. Straszliwie wkurza mnie "wojna" między użytkownikami:
chodników, rowerów, samochodów, autobusów, motocykli, tirów....
Każdy z nas jest użytkownikiem drogi, wszyscy się zmieścimy wszyscy dojedziemy do celu ...... litości. Ktoś przejedzie za blisko, ktoś stanie okoniem na chodniku? Zlitować się, uśmiechnąć i jechać dalej i nie zwracać uwagi na zakompleksionych, sfrustrowanych debili.
b. Zawsze jak jadę z masą, zastanawiam się, ilu użytkowników jedzie dla idei a ilu tylko po to aby :
wkurzyć tych co stoja w korku
posprzeczać się z pieszymi którym się akurat spieszy
pojeździć sobie legalnie i bez strachu środkiem drogi
polansować się - czymkolwiek
Nie chcę być złośliwy ale jak 50 osób z tego tłumu jedzie dla idei to i tak jest sukces (a do której grupy TY się zaliczasz to odpowiedz sobie sam)
Odnośnie terminu masy to mam mieszane uczucia, też wydaje mi się, że można zmienić termin na OSTATNIĄ SOBOTĘ np. Wtedy nie byłoby wkurzonych "puszkarzy" natomiast może więcej ludzi ma wolny czas i masa stałaby się WIELKĄ MASĄ i odniosłaby taki sam skutek albo i lepszy ? . . .