Kendy - jeździłem na nich kilka lat, ostatnio dałem się namówić w sklepie na Continentale Ultra Sport. Różnica w jeździe spora, opona jest szybka i sprężysta, ale jeśli chodzi o trwałość, wiele się od Kend (mówię o seriii Kontender) nie różni.
Slicki to generalnie nie są jakieś żywotne bardzo. I to niezależnie od marki. M.in. dlatego nie używam pełnych slicków, a nieco szersze opony turystyczne - znacznie cięższe, o ciut wyższych oporach toczenia, ale i znacznie bardziej żywotne.
Aczkolwiek przyznaję, część modeli Kendy i CST wygląda tak, jakby było robione w stodole.
Nawet nie o to chodzi jak wyglądają, bo opony nie służą do patrzenia na nie, a w poziomie to się nawet nie da na nie patrzyć podczas jazdy
Bardziej chodzi mi o to ile czasu płyną do nas z Korei/Chin i w jakich warunkach oraz z czego są wykonane.
Kendę miałem fabrycznie na jednym z poprzednich rowerów - guma była sparciała, zamiast się ścierać, ulegała grainingowi, czyli rwała się i odpadała w takich małych kuleczkach gumy (tak jakby była źle zwulkanizowana). Cholernie niebezpieczne to było, bo zmniejszało przyczepność akurat wtedy, gdy się jej potrzebuje. Wywaliłem te opony po 700km, choć były prawie nowe.
CST miałem przez 5 tysięcy km, trzymała rewelacyjnie w zakrętach, na mokrym i w ogóle och i ach. Po czym nagle, z dnia na dzień zacząłem łapać po 2-3 gumy dziennie (i nie, nie zostawiłem gwoździa w oponie, ani nie miałem uszkodzonej opaski na obręcz). Poczytałem, że "te opony tak mają", że nagle się kończą. Po wymianie opon problem gum ustał. Przy czym oczywiście kupiłem coś innego niż CST, bo żywotność opony na poziomie 5kkm spokojnej jazdy jest dla mnie nieakceptowalna.