Wiele osób jeździ z dziećmi daleko przed 10 rokiem życia - i to po prawej stronie jezdni.
Oni odpowiadają za swoje pociechy, więc ich prawem jest podjąć taką decyzję. Jeżeli ufają dziecku na tyle, żeby pozwolić mu jechać jezdnią, to ich wybór. Matka tego chłopca z Ryżowej też zaufała, że dziecko nie wykona głupiego manewru i skończyło się to małą kolekcją lampionów i wieńcem.
Rodzice wypuszczający małe dzieci na jezdnię ryzykują także bezpieczeństwo i dobro innych użytkowników tej drogi. Popatrz, jak jeżdżą z nimi na DDRach. Dziecko leci lewą stroną? I co z tego? Wymusza pierwszeństwo? Niech inni uważają, przecież to dziecko! Przejeżdża na czerwonym? Oj, nic się przecież nie stało. Tylko że na drodze są inni rowerzyści, motocykle i samochody (w tym cięzarówki, które w miejscu się nie zatrzymają). Są pojazdy myjące ulice, których kierowcy nie będą się zatrzymywali i wyłączali sprzętu tylko dlatego, że drugą stroną ulicy jedzie dziecko. Są samochody wyjeżdżające z zatoczek parkingowych, które wystawią kuper i trzeba na to szybko i samodzielnie zareagować.
Być może są dzieci rozwinięte na tyle, by w wieku < 10 lat odpowiedzialnie jechać po drodze (nawet bez dorosłych). Nie przeczę - rozkład Gaussa przewiduje ich istnienie. Ale, patrząc na wyczyny młodych na DDRach lub nawet chodnikach, mam jednak wrażenie, że to wyjątek, a nie zasada.
Można wprowadzać zezwolenie do jazdy po chodniku - nawet od 2 do 102 lat (nawet jestem skłonna się zgodzić), ale jak ma sie to do perspektywy wzrostu ruchu rowerowego w miastach? Moim zdaniem będzie to budziło wiele konfliktów z pieszymi, tak jak się dzieje w Niemczech z powodu DDRów wydzielanych z chodników. http://www.spiegel.de/international/zeitgeist/bike-boom-popularity-of-cycling-leads-to-overcrowding-a-915598.html
Sądzisz, że w perspektywie na najbliższe lata mamy szansę wzrostu ruchu rowerowego w Polsce do tego stopnia, że na chodnikach spotkamy się ze scenami z tego filmiku? Wątpię. Jeśli nawet w wiekszych miastach ruch ten wzrośnie istotnie, to będzie to dodatkowy powód dla władz do rozwoju sensownej infrastruktury rowerowej, co niejako automatycznie przeniesie ruch z chodników na pasy rowerowe i DDRy.
Przypominam też, że póki co np. w Warszawie większość ruchu rowerowego i tak odbywa się po chodniku (ew. chodniku oznaczonym C-13/16), więc wielkiej różnicy nie będzie. Ot, zalegalizowanie stanu faktycznego z dodaniem regulacji, których w tej chwili nie ma. Sądzę, że o wiele lepszym będzie wpuszczenie rowerzystów na chodniki i wymaganie od nich odpowiednio ostrożnej jazdy, niż utrzymywania martwego przepisu, z którego raz na milion przypadków robią użytek strażnicy miejscy, żeby wyrobić normę.
Tutaj nie wprost pojawia się jeszcze problem odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez dzieci. Jak dziecko wyjedzie na ulicę i uszkodzi jakiś pojazd, to odpowiada rodzic. Tą odpowiedzialność wymusza na rodzicu prawo. Alternatywą jest zakazać dziecku jeździć samemu na rowerze do ukończenia 18 roku życia.
Sprawę załatwia art. 427 KC.