- Miałem dzisiaj przyjechać rowerem, ale zapowiadali popołudniu grad
Mówi kolega z sąsiedniego biurka.
- Przecież mogłeś przyjechać rowerem, a wrócić autobusem.
Wymowna cisza...
Nie dziwie się, że kolega ma nadciśnienie.
Dziś wróciłby autobusem, jutro pojechałby autobusem. Efekt - dwie jazdy autobusem.
...
Różnica jest taka, że rowerem przyjeżdża tylko raz w tygodniu (raczej w miesiącu) jeśli w ogóle uda mu się zebrać i nie znaleźć powodu, by tego nie zrobić.
A na co dzień i tak przemieszcza się komunikacją miejską, na której oczywiście również wiesza psy.
Chciał by się nauczyć sprawnej jazdy ulicami, ale nie napisał do Raffiego, gdy były zajęcia w ramach Święta Cyklicznego.
Za to o tym, jak bardzo by chciał się ruszać, dbać o siebie, pier(pirzekleństwo) niemal przy każdej okazji. Tylko, że kompletnie nic nie robi w tym kierunku.
Za to wymyślanie ?powodów? wychodzi mu doskonale.
To, że nie ma ochoty zmienić swojego stylu życia, to oczywiście jego sprawa.
Ja nikogo nie nakłaniam do jazdy rowerem, biegania lub jakiejkolwiek innej formy aktywności.
Nie potępiam ludzi, którzy przyjeżdżają do mojej firmy samochodem, nawet jeśli nie maja takiej potrzeby i jest to tylko ich lenistwo. To jest ich sprawa i ich wybór.
Wykurza mnie tylko marnowanie mojego czasu. Ktoś pyta jak zacząć, jak bezpiecznie dojechać, jaki rower kupić, jakie sakwy, jakie zapięcie... Opowiada że chce, a potem wymyśla, że nie może bo...
zamiast zamknąć dziób i nie zawracać więcej ludziom głowy.