Pewien właściciel bardzo charakterystycznej niebieskiej Skody Octavii Combi o numerze rejestracyjnym WOT [...] wstał rano. Polazł do klopa. Mijając po drodze lustro w korytarzu stwierdził ponuro, że ma małego ptaszka. Stękając głośno zrobił w kiblu to, co tam zazwyczaj się robi (czas: 20 minut, zużyte 12 metrów bieżących papieru toaletowego), po czym wrócił do łóżka. Swój poranek dosypiała tam jego partnerka. Choć przypominała Jabbę z Gwiezdnych Wojen, stwierdził, że ma ochotę. Niestety, zasygnalizowana potrzeba nie znalazła zrozumienia u partnerki, która przewaliła się na drugi bok.
Właściciel Skody wciągnął gacie, włożył resztę stroju, zjadł śniadanie i pojechał do pracy. Cały dzień myślał o swoim sflaczałym życiorysie. Frustracja rosła i rosła. Nic dziwnego, że mijając mnie na ulicy musiał zaadresować do mnie kilka wulgarnych słów, podbudowując swój autorytet długim trąbieniem.
Przypuszczam, że prawidłowo zgaduję przyczyny jego burackiego zachowania. Ale jak ktoś ma inną wersję, to chętnie posłucham.