@Kaczor, nie wiem czy widziałeś i wiesz, że:
- napisałem EOT
Widziałem. Zresztą widzę, że zawszę to piszesz jeśli nie możesz znaleźć sensownych argumentów. Więc twoje EOT uważam za zwrot-wytrych, który stosujesz aby przypadkiem nie przyznać komuś racji. Ale skoro to jest ponad twoje siły trudno - rozumiem i mogę z tym żyć.
- to nie ja miałem upadek na trasie W-Z w tunelu...
I zwłaszcza po tym ostatnim Ty sam powinieneś mając na uwadze swoje nowe doświadczenie popierać to co napisałem powyżej.
Teraz to już w ogóle nie kumam i nie mogę pojąć twojej logiki.
Jaki związek ma mój upadek, z wyprzedzaniem z prawej strony?
Ja rozumiem, że nie możesz znaleźć argumentów, ale ten jest na poziomie abstrakcji, którego niestety nie ogarniam.
Dla niewtajemniczonych.
W tunelu trasy W-Z wyprzedził mnie skuter z
lewej strony, przekraczał dozwoloną prędkość i jechał po bus-pasie, przekroczył linie ciągłą, zajechał mi drogę gwałtownie hamując. Ja odbiłem w lewo, ale na nierównym krawężniku oddzielającym oba pasy, podcięło mi koło i wyglebiłem się przy prędkości 40km/h.
Połamałem lampki, klamkę hamulcową, podarłem torbę i spodnie, oraz doznałem niezmiernie poważnych obrażeń -obtarłem sobie kciuk
https://plus.google.com/photos/104513859111760383716/albums/5775482605550547201?banner=pwa&gpsrc=pwrd1#photos/104513859111760383716/albums/5775482605550547201Prowadzący skuter złamał szereg przepisów, ale nikt nikogo nie wyprzedał
z prawej strony, więc nie widzę żadnego związku z omawianym przepisem.
Więc nie. Mając nowe doświadczenia, nie będę twierdził , że w Prawie o Ruchu Drogowym istnieją zapisy, których tam wg. mnie niema, a podkreślę jeszcze raz, że odnoszę się tylko do tej części twojej wypowiedzi, a nie całej historii, którą opisałeś.
Powołujesz się na testy, więc zamieść tu ten test. Bo albo jest w nim błąd, albo Ty go interpretujesz w niewłaściwy sposób, a jeśli szykujesz się do zdania egzaminu, warto było by wiedzieć, co źle interpretujesz. Może być też tak, że ja nie mam racji. A jeśli jej nie mam, to chętnie się dowiem gdzie się mylę i przyznam się do błędu - zresztą nie po raz pierwszy...