Ha, próbowałem tą trasą dziś pojechać, ale coś popieprzyłem i chyba zgubiłem szlak. Najpierw dobrze utwardzony szuter na koronie wału, potem tamże trochę piachu, zjazd na asfalt i dłuższy odcinek wzdłuż torów kolejowych do EC Siekierki (nawet przejechał długi skład z węglem), raczej marny, bo co chwila garby spowalniające. Potem płyty betonowe, z których uciekłem na pierwszy asfalt, jaki się pojawił i finalnie wylądowałem w Powsinie. Dalej pojechałem klasycznie dla siebie, czyli Konstancin (niech ich szlag za te zakazy jazdy dla rowerzystów) i Góra Kalwaria (jeden z moich ulubionych odcinków).