ilość osób powoli robi się przeogromna, co niewątpliwie cieszy, choć dla obsługi to pewnie nie lada wyzwanie, tak więc dziękuję za zaangażowanie i wytrwałość.
jak przejeżdżając widzę agresję i słyszę bluzgi niektórych pieszych i kierowców, to naprawdę podziwiam zimną krew, ja bym nie dała rady, więc chylę czoła...
Ludzie czasem bywają potworni, ale jednak większość jest spokojna, a część wręcz bardzo fajna, rozumiejąca ideę Masy i świetnie się z nami bawiąca. Sytuacji konfliktowych nie ma zbyt wiele, o ile tylko sami uczestnicy nie utrudniają (a czasem zdarza się, że jakiś zakompleksiony cyklista z peletonu rzuci hasło "bedziecie stac 2 godziny", albo w inny sposób sprowokuje).
Generalnie zabezpieczenie też jest doświadczone i nie bierze do siebie jakiegoś marudzenia. Zwykliśmy żartować, że ulice pełne są ludzi niezastąpionych i śpieszących się, a na Masie każdy postronny ma niewyłączone żelazko, dziecko na gazie, czajnik do odebrania ze szkoły, samolot w szpitalu, żonę na lotnisku. Czy jakoś tak
dla mnie ta masa jakoś strasznie wolno się ciągnęła, nazbyt często 'jechałam' popychając się jedną nogą, ale może ustawiłam się za blisko rikszy, no ale jak tu nie jechać za rikszą jak taka fajna muza gra?
Niestety tempo czoła musi być ślimacze, jak jest 2000 ludzi. Czoło przyśpieszy tylko odrobinkę, a z tyłu, nierzadko 2-3 kilometry dalej, zaczynają dziać się cuda. Bo warto powiedzieć, że przy tak wielu osobach, gdy czoło było przy Intraco, tył dopiero zjeżdżał z Zamkowego. Taki peleton bardzo łatwo "porwać", gdy się nie jedzie wolno.