tu nie chodzi o jazdę wolniej, tylko o to, żeby się zatrzymali
Wiem, że wracamy do tego już kolejny raz, a to co powiem to banał, ale z 50 km/h łatwiej wyhamować niż z 60. A z 60 łatwiej niż z 70. I tak dalej. Czysta fizyka.
Nie dysponuję od ręki wynikami badań potwierdzającymi, że wolniej jadący kierowcy chętniej się zatrzymują by ustąpić miejsca pieszym, ale szczerze wierzę, że taka korelacja występuje. Nie tylko na podstawie własnych obserwacji - subiektywnych, wyrywkowych i pewnie dość łatwych do obalenia. Także dlatego, że to ma sens od strony fizycznej - łatwiej wyhamować z mniejszej prędkości, krócej się hamuje (można zobaczyć pieszego później i wciąż zdążyć wyhamować na czas), mniej się "traci" na ponowne rozpędzanie auta. Nie wierzę, by to wszystko nie miało żadnego wpływu.
Plus jest jeszcze kwestia pola widzenia, które jak wiemy zawęża się ze wzrostem prędkości, a tym samym utrudnia kierowcy wypatrywanie pieszych i ogólnie wszystkiego. I to już jest temat dość dobrze przebadany od strony medycznej.
Moim zdaniem skoro kierowcy się nie zatrzymują, to albo nie są w stanie pieszego wypatrzyć na czas, albo nie są w stanie potem wyhamować na czas. W obu przypadkach ograniczenie prędkości jest rozwiązaniem, które da potrzebny czas kierowcy.
Ale jeżeli napiszesz, że geometria jezdni na Puławskiej nie przystaje do takich ograniczeń, też się zgodzę. Geometria Puławskiej powinna ulec zmianie, by zniechęcić do zachowań niepożądanych i niebezpiecznych dla ludzi, którzy tam żyją. Tylko, że geometrii nie zmienimy od razu - to są koszty, przy dzisiejszym budżecie wiara, że ktoś te koszty poniesie w ciągu najbliższych 5 lat jest utopią.
A wymusić wolniejszą jazdę możemy, z dnia na dzień. Tak, jestem świadomy, że to półśrodek. Po prostu nie mam pomysłu na nic lepszego w realnej perspektywie czasowej. A tego, że ludzie będą tam rozjeżdżani przez kolejne 10-20 lat zanim znajdzie się kasa na kompleksową przebudowę ulicy - nie akceptuję.
Mnie z położenia kierowcy strasznie wkur... jak rowerzysta wyskakuje na przejazd dla rowerów z dużą prędkością,i ma nagle pretensję że kierowca go nie widzi.
To tak jakby mieć pretensję do kierowcy, że jedzie sobie ulicą, na której ma pierwszeństwo i śmie nie lubić zajeżdżania drogi. Albo jakby wkurzać się, że pociąg jedzie przez przejazd kolejowy i trzeba na niego uważać.
Wkurzanie się na to za kierownicą samochodu nie ma sensu o tyle, że nerwy sobie zszarpiesz, a to i tak się nie zmieni. Trzeba się po prostu dostosować. Traktuj rowerzystów jak pociąg na przejeździe kolejowym. Twój problem zniknie
Ale całokształt problemu jest niestety bardziej złożony ,każda ze stron która jest uczestnikiem ruchu ponosi odpowiedzialność za to co się dzieje ,na jezdniach poboczach i chodnikach.
Przy czym ta odpowiedzialność musi być proporcjonalna do masy i szybkości pojazdu, czyli do energii kinetycznej - bo to ona przekłada się na zniszczenia i śmierć jaką można nieść danym pojazdem.
Natomiast teraz na drogach mamy dżunglę - prawo większego i silniejszego, który uważa, że to pieszy musi uważać, gdy wchodzi na przejście, choć ma na nim pierwszeństwo. To jest CHORE, to WYMAGA ZMIANY.
Nie staram się kogokolwiek usprawiedliwiać , ale jeśli ludzie nie zmienia się sami to jakakolwiek forma prewencji naprawdę nie wniesie dużo zmian.
Przykład Słowacji, gdzie po podniesieniu mandatów o kilkaset procent i literalnym ZASTRASZENIU kierowców, statystyki wypadków poprawiły się znacznie, świadczy o tym, że się mylisz.
W kraju też mamy tego przykłady. Np DK8 - postawiono 300 puszek na fotoradary, a liczba wypadków i trupów zmalała zależnie od odcinka od 30 do 50%. Najwięcej - co ciekawe - na Mazowszu!