Nie zapominajmy też iż Pola to "tylko" kilkadziesiąt hektarów "zwykłej" miejskiej zieleni, podczas gdy Łazienki stanowią uporządkowany, prestiżowy kompleks parkowy z masą zabytków. Co by nie mówić, miejsce bardziej reprezentatywne.
Argument o "tu nie wieś by jeździć rowerem" zupełnie do mnie nie trafia. Zwłaszcza, że rowery po parku jeżdżą (a przynajmniej jeździli w tzw sezonie) codziennie. I jeżdżą nimi służby parku. Znaczy ich rowery są bardziej prestiżowe? Możesz wyjaśnić ten fenomen, że rowery ochrony są prestiżowe, a mój już nie? Co trzeba zdemontować/zmienić/zamontować w rowerze by stał się wystarczająco prestiżowy?
Z "plebejskim" rowerem jak mój, po parku można też po Łazienkach chodzić, do upadłego. Czy rower staje się nieprestiżowy dopiero, gdy wsiada się na siodełko? A może jest inne wytłumaczenie?
Otóż co innego służby jeżdżące po tym parku, co innego Ty, ja lub inny użytkownik jednośladu.
Nie, z punktu widzenia bezpieczeństwa, hałasu, czy zagrożenia dla pieszych, to jest dokłądnie to samo. Albo rower stwarza zagrożenie, albo nie stwarza. Jeżeli stwarza faktycznie, to trzeba dziadkom zakazać rowerów, bo pozabijają ludzi. Jeżeli nie stwarza, to nie bądźmy hipokrytami.
I nie chodzi tutaj wcale "plebejskość" lub jej brak w Twoim "poziomie", a o funkcję jaką ci panowie pełnią
Panowie jeżdżą rowerami. Nie jestem przekonany czy pełnią jakąś funkcję. Generalnie w konieczność ochrony obiektów typu park nie wierzę. A już na pewno, gdy jest wykonywana przez osoby, którym zarówno dałbym radę w walce, jak i bym uciekł, gdybym tylko miał niecne zamiary. A nie jestem ani szczególnie szybki, ani obeznany w sportach walki.
oraz to iż nie jest ich tam kilku, a nie kilkudziesięciu (tylu, jeśli nie więcej, zapewne byłoby rowerzystów w Łazienkach po "otwarciu" parku).
No właśnie, to jest ta spekulacja, bo nie masz dowodów że tych cyklistów będzie dużo. Mało tego, dowody są ale przeciwko Tobie.
Pomiary na ulicy Agricoli na górze wskazują, że w dzień powszedni jest tych cyklistów jest niewielu. 31/33 rowerzystów na godzinę (czyli jeden na dwie minuty) w godzinach szczytu. A i to przy założeniu że każdy kto wjeżdża Agrykolą na górę pojechałby przez park (a przecież niektórzy Agrykolą jadą w relacji wschód-zachód, a nie północ-południe).
Inna sprawa to iż omawiani panowie poruszają się po terenie parku bardzo umiarkowana prędkością (no chyba, że właśnie gonią kuriera ), a jakoś ciężko mi wyobrazić sobie zwykłych rowerzystów którzy wykazaliby się na tyle silną wolą i ograniczyliby się tam (powiedzmy) do tych 15 km/h.
Przejdź się na Pola Mokotowskie i zobacz z jaką szybkością ludzie tam jeżdżą. Jakoś nie widywałem tam latających po 40km/h po parkowych alejkach.
Inny przykład to patrole konne w Ogrodzie Saskim. Rozumiem iż Ty jako "obrońca światowej równości" powinieneś forsować pomysł "otwarcia" miejskich parków dla miłośników jeździectwa.
Bogu a prawdą, to się nad tym nie zastanawiałem. Nie zauważam takiego problemu w warszawskich parkach, więc i nie zamierzam szukać rozwiązania.
Ale potrafię wymienić 20 różnic pomiędzy koniem, a rowerzystą świadczących na korzyść roweru. Np takich, że rower trudniej spłoszyć, spłoszony rower nie wpada w galop, nie waży kilkaset kilo i nie zostawia gówna w alejkach
Skąd założenie znacznej prędkości? Robiłeś jakieś badania i pomiary z jaką prędkością ludzie jeżdżą rowerami po parkach? Chętnie posłucham jakie ten argument ma poparcie w rzeczywistości. Chyba, że to argument z cyklu "mogliby". Na taki argument odpowiadam niżej.
Nie dysponuję żadnymi "badaniami", a jedynie zwykłą życiową obserwacją. Dla tego pozwól iż odwrócę pytanie - robiłeś kiedyś (lub masz dostęp do takowych) badania o prędkości z jaką poruszają się rowerzyści na terenach parków miejskich? Nie?
No w odróżnieniu od Ciebie kilka badań ruchu rowerowego w życiu już prowadziłem, zarówno w Warszawie jak i w innych miastach i rejonach kraju. Obserwowane (nie mierzone, nie mam sprzętu do wiarygodnych pomiarów prędkości) wartości prędkości raczej wskazują, że znakomita większość rowerzystów jeździ po parkach spokojnie. Ty pewnie masz w głowie cyklistę na kolarce, ulicznego wojownika dmuchającego przez miasto 40km/h i kopiącego w lusterka... jednak to naprawdę jest jakiś totalny margines jeżeli chodzi o cyklistów, jeżeli nawet nie urban legend.
Wyznaczone przejazdy i strefy mogą być nagminnie łamane przez obie strony.
Per analogia: Mógłbyś być gwałcicielem, zapewne jesteś odpowiednio wyposażony. Czy należy Cię prewencyjnie zamknąć? Bo na takim poziomie jest ten argument.
Niektórzy jednak z tego narzędzia robią użytek.
Oj to pozamykajmy wszystkich mężczyzn, jak ten park. Albo wykastrujmy. Uratujemy te kilka kobiet. Co z tego, że kosztem ogółu. Taka właśnie jest Twoja logika ;-)
A gdyby było społeczne przyzwolenie na "używanie"("wolna miłość" na mieście czy łonie przyrody) tego "narzędzia" w miejscach publicznych założę się iż owych gwałtów byłoby więcej.
Gdyby Babcia miała wąsy... i właśnie na takim poziomie jest dyskusja o Łazienkach. Gdybyśmy... to na pewno rozjadą, będą pędzić 80km/h i to tysiącami. A jeżeli rzeczywistość nie pasuje do teorii, to tym gorzej dla rzeczywistości.
Mam założyć iż jesteś potencjalnym mordercą, tak jak ja (i zapewne Ty) potencjalnym gwałcicielem? Nie, bo widzisz tak samo jak nie ma przyzwolenia na seks w przestrzeni publicznej, tak samo nie ma zezwolenia na noszenie ostrych narzędzi.
Idąc Twoją logiką, powinieneś. Powinieneś uznać wszystkich za potencjalnych morderców, gwałcicieli i generalnie dokładnie zamknąć się w domu by się przen nami chronić, bo na pewno gdyby... to bylibyśmy niebezpieczni.
A nóż ze sobą noszę/wożę dość regularnie, pierwsze słyszę by było to zakazane. Ostre narzędzia wnosiłem ostatnio (tj. w przeciągu 2 ostatnich tygodni) do Sejmu i Komendy Głównej Policji. Nikt się nie zainteresował. Najlepszego :-)))))
Wiesz, są w Warszawie (i zapewne nie tylko tutaj, chociaż nie wiem czy to tylko nasza "krajowa" specjalność) ścieżki rowerowe prowadzone tuż przy chodniku, jednak zagłębione nieco względem jego lub oddzielone niewysokim krawężnikiem. Może więc jedyna możliwość na przestrzeganie przepisów to jednak fizyczne uniemożliwienie ich łamania?
Wiem. Głównie dlatego wiem, że to jeden z postulatów, o którego realizację walczę od lat. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że na Poławskiej czy w Ujazdowskich to obniżenie (marne niestety) zrobiono na mój postulat. Zaskoczony?
I nie, nie ma on na celu fizycznego uniemożliwienia zjazdu ze ścieżki, bo 3-5cm krawężniczek nie jest w tym żadną przeszkodą. Obniżenie robi się z uwagi na niewidomych - to jedyny sposób by mogli "zobaczyć" że z chodnika schodzą na miejsce, gdzie nie koniecznie powinni być. Poza tym zauważono, że piesi mają przyzwyczajenie by wchodzić wyżej, są przyzwyczajeni, że co niżej to jezdnia i nie powinno ich tam być. To poprawia bezpieczeństwo.
Prawidłowo wykonane obniżenie (czyli nie tak jak w WAW) jest zrobione tak, by rowerzysta mógł je pokonać pod dowolnym kątem, właśnie w sytuacji, gdy na drogę rowerową wybiegnie dziecko lub zajdzie potrzeba takiego omijania.
Są w przestrzeni miejskiej (i nie tylko) takie miejsca w których rower nie powinien się znajdować
Nie zaprzeczę. Różnimy się tylko w przekonaniu czy Łazienki są takim miejscem, czy nie.
(chociażby przelotowe jezdnie o szybszym ruchu, ale co będę to mówił do osoby która zasuwała do Zajączka Trasą Toruńską )
Bogu a prawdą, zasuwałbym pewnie inną trasą, gdybym wtedy miał wybór. Analogicznie jest zresztą w przypadku Łazienek - zasuwam Wisłostradą, wkurzając kierowców na niej co rano, bo nie mam lepszej alternatywy. Na pewno nie są nią Ujazdowskie - za bardzo naokoło i pod górkę.
Jak bardzo trzeba być zaślepionym i ulegać (eko) terroryzmowi nim w człowieku przebudzi się umiar oraz zdrowy rozsądek?
Zaiste muszą Ci się argumenty kończyć, bo od tematu Łazienek przechodzisz na wycieczki osobiste i rzucasz "do walki" oklepanych ekoterrorystów.
Tak się składa, że pochodzę z tamtych stron. W latach osiemdziesiątych praktycznie wychowywałem się Łazienkach, i jako dziecko chodziłem tam niemal codziennie w różnych godzinach. Uwierz mi, byli tam ludzie - zwłaszcza na tej głównej alejce (chociaż przyznaję iż najbardziej oblegany jest teren przy Pałacu na Wodzie i Oranżerii). Oczywiście nie jest to Marszałkowska na której co chwila lawirowałbyś pomiędzy przechodniami...
Dodaj do tego wyniki pomiarów, które wskazują, że ruch rowerów wyniesie tam około jeden rower na dwie minuty. To dopiero będzie hekatomba :-)))))
Proszę bardzo. Otóż... NIC NIE TRZEBA BUDOWAĆ. Jest alejka północ-południe, ma z 5m szerokości. TIR by się zmieścił (i bywa, że się mieści). Naprawdę więcej nie trzeba. Nie trzeba tego rozbudowywać, wkomponowywać, poszerzać, wycinać, ani wyburzać. Trzeba tylko zdjąć kłódkę z bramy i przestać udawać, że na 5m nie minie się mający 0,9m rower i pieszy, nawet z szerokim wózkiem dziecięcym.
Żeby to było takie proste ...
A dlaczego właściwie Twoim zdaniem nie jest to takie proste?