Trudno się nie zgodzić z GFM. Większość rzeczy, które wskazał to fakty.
Wykrywalność pijaków za kółkiem jest za niska. W ogóle wykrywalność jakichkolwiek wykroczeń drogowych (przestępstwo to >0,5 promila) jest niska. Myślę, że to nie problem z prawem, a z jego egzekwowaniem. U nas się często myli te dziedziny - Policja nie radzi sobie z pijaństwem=podnieść kary. Ludzie chodzą na czerwonym, bo to pali się przez 10 minut i przycisk nie działa = podnieść kary. Nikt nie próbuje sięgać do sedna problemu.
Co do testów na prawko. Z badaniami lekarskimi problem jest taki, że klient przychodzi, PŁACI i WYMAGA dobrego wyniku badań. A jak nie, to idzie gdzie indziej. Wolny rynek akurat tutaj się zupełnie nie sprawdza. Za kółko siadają osoby, których stan zdrowia (fizyczny lub psychiczny) absolutnie na to nie pozwala. To przecież żadna tajemnica. Tak samo "kupuje" się przeglądy techniczne, choć tu jest już odrobinę trudniej.
To samo z prawem jazdy. Tysiące grube ludzi jeżdżą bez. Bo stracili, bo nigdy nie mieli, bo nie mogą się doczekać otrzymania.... rezultat jest taki, że pacjent traci prawko (czy za punkty, czy za wódę - wszystko jedno) i jeździ sobie jak dawniej, bo szansa złapania jest zerowa.
Zgodzę się, że problemem w Polsce nie jest prawo. Prawo w kilku przypadkach mamy bardziej surowe niż sąsiedzi. Wysokości mandatów można by podnieść, bo kryzys jest i budżet niedomaga, a sąsiedzi mają dużo wyższe mandaty, ale to też wiele nie zmieni. Trzeba podnieść, znacząco podnieść, sprawność Policji, by ci ludzie, którzy zagrażają bezpieczeństwu na drodze byli po prostu szybko i sprawnie wyłapywani. Jeden mandat Polaka nic nie nauczy - powie, że to pech. Ale trzy mandaty w tydzień, nawet niezbyt wysokie, potrafią już mocno dać do myślenia. W ten sposób zresztą przeganialiśmy ludzi parkujących na DDR - codziennie dzwoniło się do Straży i codziennie dostawali mandaty, po skromne 50zł. Tydzień, dwa tygodnie i auta zaczynały parkować gdzie indziej. Po miesiącu na DDR było już pusto.
Osobiście jestem olbrzymim fanem fotoradarów, kamer ulicznych na skrzyżowaniach i videorejestratorów - wszystkiego co pozwala łapać szybko, skutecznie, najlepiej automatycznie i olbrzymie ilości kierowców. I jeszcze większym fanem liniowego pomiaru prędkości i tachografów. Kierowca IMO powinien żyć w ciągłym strachu, że za każdym krzakiem, w każdym miejscu, może zostać nagrany i złapany za wykroczenie. A nie jak teraz, że jeździ się od tabliczki ostrzegającej o radarze do drugiej, a pomiędzy nimi pedał w deskę.